Nowy trop ws. aktów dywersji
Służby prowadzące śledztwo w sprawie sabotażu na trasie kolejowej Warszawa–Lublin dotarły do ważnego tropu. Jak ustalił nieoficjalnie reporter RMF FM, funkcjonariusze zabezpieczyli telefony użyte do zdalnego zainicjowania eksplozji – razem z kartami SIM, dzięki którym udało się ustalić dane paszportowe osoby kupującej te karty.
Chodzi o karty polskiego operatora. Śledczy podkreślają jednak, że właściciel paszportu nie musi być bezpośrednio zaangażowany w sabotaż – mógł zostać wykorzystany jako tzw. słup.
Co wydarzyło się na torach?
Przypomnijmy, że na trasie Warszawa–Lublin doszło do dwóch poważnych incydentów. W okolicach miejscowości Mika w powiecie garwolińskim eksplodował ładunek wybuchowy, uszkadzając tor. Jak mówił premier Donald Tusk, ładunek mógł doprowadzić do wysadzenia przejeżdżającego pociągu. Służby zabezpieczyły również drugi materiał wybuchowy, który – według ustaleń RMF FM– nie zadziałał. Do kolejnego incydentu doszło w okolicach stacji Gołąb w powiecie puławskim. Uszkodzenie torów zmusiło pociąg z niemal 500 pasażerami do gwałtownego hamowania.
Z ustaleń wynika, że to maszynista jako pierwszy zauważył niepokojący wygląd toru i zgłosił nieprawidłowości. Policja potwierdziła, że uszkodzenie mogło skutkować katastrofą w ruchu lądowym
Prokuratura Krajowa wszczęła śledztwo dotyczące aktów dywersji skierowanych przeciwko infrastrukturze kolejowej. Zgodnie z przekazem PAP, sprawa jest prowadzona pod kątem działania na rzecz obcego wywiadu, sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy oraz użycia materiałów wybuchowych – czynów zagrożonych karą dożywocia.
Śledztwo prowadzi specjalny zespół złożony z prokuratorów mazowieckiego wydziału ds. przestępczości zorganizowanej, funkcjonariuszy ABW i CBŚP.
Źródło: RMF24.pl, PAP