You 4 sezon - recenzja. Czy warto obejrzeć kolejną odsłonę hitu Netfliksa?

i

Autor: materiały prasowe Netflix You 4 sezon - recenzja. Czy warto obejrzeć kolejną odsłonę hitu Netfliksa?

W szponach Agathy Christie. „You” – recenzja 4. sezonu

2023-02-09 9:18

Joe Goldberg powraca i tym razem zabiera nas do malowniczego Londynu, zmieniając nie tylko swoją tożsamość, ale też formułę opowieści.

Pierwsza połowa 4. sezonu „You” zawitała wreszcie na Netfliksie. Ja miałam już okazję obejrzeć całość; łącznie z drugą połową, która ukaże się w marcu; i powiem tak… jest grubo.

W poprzedniej odsłonie Joe Goldberg pozbawił życia swoją niezrównoważoną i stanowiącą zagrożenie dla otoczenia żonę, oddał synka w dobre ręce i upozorował własną śmierć. Wyruszył następnie do Paryża, gdzie bezskutecznie poszukiwał swojej ukochanej Marienne. Z tego miejsca pragnę zaznaczyć, iż jeśli obawialiście się, że 4. sezon „You” opierać się będzie na tym samym schemacie, co jego poprzednicy, to możecie odetchnąć z ulgą. Twórcy postanowili pobawić się nieco formą, choć zachowawczo – znajome elementy wciąż są obecne, po prostu akcenty rozłożono inaczej.

 „You”, czyli koszmar Joego Goldberga

Od wspomnianych wydarzeń minęło sporo czasu. Joe osiadł w Londynie, zatrudnił się jako wykładowca akademicki i stał się zupełnie innym człowiekiem. Takim, który nie popada w obsesje, nie wtrąca się w życie innych ludzi i przede wszystkim – nie morduje. Jako Jonathan Moore prowadzi powolną egzystencję, szerząc wśród milenialsów miłość do literatury i przechadzając się pięknymi uliczkami miasta, które – jak to w przypadku oderwanych od rzeczywistości tworów bywa – składa się niemal wyłącznie z malowniczych zakątków Kensington, lub nowoczesnego, bogatego City. Na brzydotę nie ma tu miejsca.

Jak się mogliśmy domyślić, to skrzętnie poukładane życie Jonathana szybko zaczyna trząść się w posadach i tak oto wkraczamy do świata kryminału, który jakże dosadnie określony zostaje mianem najpodlejszego ze wszystkich gatunków. „You 4” zawiera w sobie wszystko to, za co widzowie pokochali ten serial, i nieco więcej. Na pewnym etapie twórcy dociskają bowiem pedał gazu i gwarantuję, że jeśli początek wyda wam się jakiś nijaki, później to już crème de la crème pięknego absurdu i ordynarnych plot twistów, które w wielu innych przypadkach uznałabym za wadę, tu zaś są wartością pożądaną. „You” to bowiem ciekawy przypadek serialu z półki guilty pleasure, z naciskiem na to drugie. Czy fabuła jest tu surrealistyczna i naciągana, a scenariusz pełen skrótów? A jakże, zwłaszcza w tym sezonie. Czy opowieść o kompulsywnych i socjopatycznych zapędach Joego nie jest tworem wybitnie ambitnym? Owszem. Czy mimo to zapewnia kilka godzin pierwszorzędnej rozrywki? Tak, i nawet, w przeciwieństwie do większości tego typu produkcji, po seansie wcale nie mam poczucia zmarnowanego czasu. Bawiłam się bowiem wyśmienicie. 

Klucz polega na tym, aby oczekiwać od serialu by był tym, czym z założenia ma być. Nie każda produkcja musi wnosić coś do naszego życia i pobudzać nas intelektualnie. Niektóre mają nas zwyczajne bawić. Tylko tyle i aż tyle. „You” jest przy tym serialem samoświadomym – twórcy dostrzegają prawidła rządzące popkulturą i skutecznie nam o tym przypominają. Doskonale obrazuje to wymiana zdań Joego, naczelnego hejtera kryminałów spod znaku kto zabił?, ze studentką, która staje w kontrze do jego snobistycznych poglądów i zaciekle broni Agathy Christie. Wpisuje się to oczywiście w prowadzoną od lat dyskusję o podziale na wysokie i niskie kino, oraz zarzuty, że blockbustery to parki rozrywki – nawet jeśli, to co w tym złego?

You 4 sezon - recenzja. Czy warto obejrzeć kolejną odsłonę hitu Netfliksa?

i

Autor: materiały prasowe Netflix You 4 sezon - recenzja. Czy warto obejrzeć kolejną odsłonę hitu Netfliksa?

Dlatego też twórcy „You” nie dokonali nagłej rewolucji w swoim dzieje, wzbijając się na wyżyny scenopisarstwa i unikatowości doznań. Wciąż operują utartymi schematami, bawiąc się nimi i testując granice. Zaskakują nas kolejnymi absurdalnymi twistami, chwilami bezczelnie ocierając się o rasową telenowelę. I robią to z gracją słonia w składzie porcelany, nie mistrzów ekranowego pastiszu. Na tym etapie zwyczajnie nie sposób mieć do nich o to pretensje, w końcu wspomniane zabiegi zawsze stanowiły siłę napędową przygód Joego. Chwała im też za to, że postanowili obrać nieco inną ścieżkę pod względem czysto fabularnym, byśmy nie popadli w znużenie (wierzcie mi, to wam nie grozi). Zatem jeśli podobały wam się poprzednie sezony „You”, ten spodoba wam się jeszcze bardziej.

Dla jasności – celowo nie zdradziłam tu szerszego zarysu fabuły, bo zwyczajnie zepsułoby wam to przyjemność z seansu. Najlepiej bowiem wejść w ten sezon z czystą głową, nie wiedząc, co was czeka. Na odchodne wspomnę tylko, że największą wadą „You 4” jest powielanie popularnego ostatnio, i do znudzenia wyeksploatowanego, motywu. Oglądając pierwszy odcinek szybko zrozumiecie, co mam na myśli. 

Ocena: 6.5/10.

Najlepsze adaptacje Harlana Cobena na Netflix | To Się Kręci #5