Spis treści
Marcin Tyszka o finale 14. edycji "Top Model"
14. edycja "Top Model" za nami. Wielkim zwycięzcą w finale okazał się Michał Kot, który pokonał Mateusza Króla, Emilię Weltrowską i Evę Pietruk. Tym razem o wyniku decydowali nie jurorzy (w składzie Joanna Krupa, Dawid Woliński, Katarzyna Sokołowska i Marcin Tyszka), a widzowie.
Spodziewałem się, że Michał może wygrać. Jestem zadowolony, bo cała czwórka była super. W końcu to my ich doprowadziliśmy do finału. I całe szczęście, że to nie my zdecydowaliśmy, kto wygra. Bo wszyscy są wyjątkowi. Wyjątkowa edycja każda zresztą - przyznał Marcin Tyszka w wywiadzie dla ESKI.
A czy jury od początku sezonu zakładało, że właśnie ta czwórka znajdzie się w finale? Okazuje się, że... nie do końca. "Nie stawiałem tak mocno na Mateusza" - stwierdził juror.
Polecany artykuł:
Mateusz Król z największą metamorfozą w historii "Top Model"
Metamorfozy w "Top Model" to już legenda. Zawsze leją się łzy i są dramy. Ale w programie widzieliśmy nie tylko metamorfozy w postaci drastycznych zmian fryzur - niektórzy uczestnicy rozwinęli skrzydła w programie i zaskoczyli nie tylko widzów, ale i jurorów oraz przede wszystkim siebie. Jednym z takich przykładów była Kasia Szklarczyk, na którą Marcin Tyszka nie postawiłby złamanego grosza, a jednak... dotarła do finału i go wygrała.
Juror twierdzi jednak, że to nie do niej należy tytuł największej metamorfozy w historii "Top Model", a do Mateusza Króla - tegorocznego finalisty.
Na początku, gdy przyszedł na casting, to był zupełnie inny człowiek i tak naprawdę ten program jest przykładem tego, że możesz się zmienić, nauczyć tego zawodu. To jest zupełnie nowy człowiek. Niesamowity. Trzymam za niego kciuki i nie tylko jest świetnym modelem, ale też wzbudził bardzo dużą sympatię, bo okazuje się, że ma świetne poczucie humoru i że kamera go kocha. Nie tylko ta fotograficzna, ale tak w ogóle, media. [...] Myślę, że Mateusz to była najbardziej udana metamorfoza chyba wszystkich edycji, ponieważ z takiego bruneta zrobiliśmy platynowego blondyna i to mu niesamowicie pasuje. [...] Był sprzedawcą są w sklepie i właściwie on sam miał marzenia o modzie, ale w ogóle nie zdawał sobie sprawy, że może zajść tak daleko - skwitował Marcin Tyszka.