Dziewięć dni filmowych emocji. Znamy zwycięzców 41. Warszawskiego Festiwalu Filmowego

Warszawski Festiwal Filmowy już po raz 41. zamienił stolicę w centrum światowego kina. Przez dziewięć dni widzowie mogli zobaczyć setki filmów z całego świata – od fabuł i dokumentów po krótkometrażowe perełki, a także spotkać twórców, którzy po seansach chętnie rozmawiali z publicznością. Emocje były ogromne, bo każda projekcja mogła okazać się tą najważniejszą – zarówno dla widzów, jak i dla jury

Warszawski Festiwal Filmowy

i

Autor: Warszawski Festiwal Filmowy, Warszawski Festiwal Filmowy - Gala Otwarcia, Październik 2025, Gala Otwarcia 41. Warszawskiego Festiwalu Filmowego, 41 Wff, Wff 2025, Wff/ AKPA

Niezapomniane filmowe wzruszenia, zaskakujące odkrycia i niegasnące zachwyty – tak zapamiętam tegoroczną edycję Warszawskiego Festiwalu Filmowego. W tym czasie niemal codziennie spędzałam wieczory w kinie i z każdym seansem miałam wrażenie, że uczestniczę w czymś wyjątkowym. Tylko podczas tego wydarzenia można poczuć elektryzujące napięcie w sali, gdy za chwilę rozpoczyna się światowa premiera albo pokaz niszowej perełki, której nikt wcześniej nie widział. Tu kino staje się żywym doświadczeniem – rozmową z twórcami, chwilą refleksji i emocją, którą dzieli się cała publiczność.

Zwycięzcy 41. WFF

Podczas festiwalu widzowie i jury oglądali setki filmów z całego świata – od kameralnych dramatów po wielkie produkcje. I choć Warszawski Festiwal Filmowy dobiegł już końca, emocje po każdym seansie nie gasną. Znamy już laureatów 41. edycji, wśród których nie zabrakło zaskoczeń.

Najważniejszą nagrodę – Warsaw Grand Prix – zdobył „Nino” w reżyserii Pauline Loquès (Francja). Jury doceniło subtelność i empatię, z jaką reżyserka opowiedziała historię młodego mężczyzny stającego w obliczu kresu własnego życia. Nagrodę za najlepszą reżyserię otrzymał film „Dziewczęta” (Our Girls / Voor de Meisjes) w reżyserii Mike’a van Diema, a Specjalną Nagrodę Jury przyznano obsadzie filmu „Dom dobry” Wojtka Smarzowskiego – Agacie Turkot i Tomaszowi Schuchardtowi – za pełne napięcia kreacje w dramatycznej opowieści o moralnych granicach człowieczeństwa.

W Konkursie 1–2 triumfował amerykański film „Omaha” w reżyserii Cole’a Webleya – poruszająca opowieść o stracie i wewnętrznej sile. Wśród dokumentów zwyciężył „Szpiedzy wśród nas” (The Spies Among Us) Jamiego i Gabriela Silvermanów – głęboko poruszający portret ofiary komunistycznej Stasi, który staje się też opowieścią o współczesnych zagrożeniach populizmu. Widzowie natomiast najwięcej głosów oddali na „Głos Hind Rajab” (The Voice of Hind Rajab) w reż. Kaouther Ben Hania – film, który zdobył serca publiczności na całym świecie.

Moje rekomendacje – filmy, które zostaną ze mną na długo

A choć jury wybrało swoich zwycięzców, ja mam własną listę filmów, które poruszyły mnie najmocniej. Być może nie trafiły na podium, ale są warte każdej minuty w kinie. Jeśli pojawią się w repertuarze, koniecznie je zobaczcie.

„Ostatnia sesja w Paryżu”

Ten film obejrzałam trochę przypadkiem, ale wyszłam z seansu w kompletnej ciszy. Historia znanej psychiatry, która po śmierci jednego z pacjentów zaczyna wątpić w to, co wie o swoich podopiecznych, jest nie tylko intrygą kryminalną – to też opowieść o granicach między empatią a obsesją. Paryż jest tu chłodny, niemal obcy, a emocje buzują pod powierzchnią. Długo nie mogłam o tym filmie przestać myśleć.

„Rezydencja”

Z pozoru to historia o pisarce, która szuka weny w nowoczesnym ośrodku dla artystów. Ale im dłużej oglądamy, tym bardziej czujemy niepokój. Clarissa rozmawia ze swoją wirtualną asystentką, która zaczyna brzmieć coraz bardziej… ludzko. Film trafia w samo sedno naszych lęków – przed utratą prywatności, kontroli, a może nawet samego siebie. Bardzo aktualny, a momentami aż zbyt bliski.

„Śmierć w środku zimy”

To kino, które wciąga od pierwszej sceny – proste, surowe, zimne jak śnieg w Minnesocie. Emma Thompson gra tu kobietę, która przypadkowo staje się świadkiem porwania i musi działać, choć sama jest bezradna. Nie ma tu spektakularnych efektów, tylko cisza, śnieg i napięcie, które rośnie z każdą minutą. Jeden z tych filmów, które ogląda się na wstrzymanym oddechu.

„Dyrygent” 

Trudny, ale bardzo potrzebny film. Zaczyna się jak opowieść o muzyce i dojrzewaniu, a kończy tam, gdzie niewinność zderza się z władzą. Historia młodej dziewczyny w chórze, która powoli zaczyna rozumieć, że uwielbiany przez wszystkich dyrygent nie jest tym, za kogo go uważała. Kamera jest tu cierpliwa, nie ocenia, po prostu patrzy – i to wystarczy, by ciarki przeszły po plecach.

„Świat miłości”

Z pozoru to typowa opowieść o dorastaniu, ale w środku kryje się coś znacznie bardziej niepokojącego. Jooin, siedemnastoletnia licealistka, to postać pełna sprzeczności – raz czarująca, raz nieznośna, ale zawsze prawdziwa. Film pokazuje świat, w którym granica między prywatnością a publicznym osądem właściwie już nie istnieje. Subtelny, pięknie zagrany i bardzo współczesny.

Warszawski Festiwal Filmowy po raz kolejny udowodnił, że kino nie jest tylko rozrywką – to rozmowa, emocja i lustro, w którym odbija się nasze życie. A te dziewięć dni… cóż, to był czas, w którym świat za oknem na chwilę przestał istnieć. Do zobaczenia za rok. 

Zagraniczne filmy nakręcone w Polsce | To Się Kręci #17