Spis treści
Ministra kultury Marta Cienkowska zapowiedziała działania w celu pełnego wyjaśnienia, skąd pochodzą pamiątki po ofiarach obozów koncentracyjnych, które miały być wystawione na aukcji w Niemczech. Sprawa wywołała oburzenie i apele o interwencję ze strony polskich władz. Co dokładnie wiadomo o tej kontrowersyjnej aukcji i jakie kroki zamierza podjąć polski rząd?
Reakcja Radosława Sikorskiego i działania Marty Cienkowskiej
Sprawa aukcji pamiątek po ofiarach obozów koncentracyjnych w Niemczech wywołała szybką reakcję polskich władz. Szef MSZ, wicepremier Radosław Sikorski poinformował w niedzielę (14 listopada), że wszystkie artefakty, które miały zostać sprzedane w Niemczech na aukcji przedmiotów z okresu terroru niemieckiego, zniknęły z jej strony internetowej. O kolejnych krokach w sprawie poinformowała następnie Marta Cienkowska, szefowa resortu kultury i dziedzictwa narodowego
„Po wstrzymaniu aukcji przechodzimy do kolejnego etapu. Natychmiast rozpoczynamy działania w celu pełnego wyjaśnienia proweniencji tych obiektów. To kluczowe, by ustalić, skąd pochodzą, w jaki sposób trafiły do obrotu i czy nie zostały wyniesione z miejsc, w których powinny pozostać jako świadectwo historii”
- napisała Cienkowska.
Jak dodała, MKiDN jest już w kontakcie z „właściwymi instytucjami”. „Oczekujemy pełnej dokumentacji, żądamy dostępu do wszystkich materiałów dotyczących pochodzenia tych przedmiotów i będziemy dążyć do ich jak najszybszego zabezpieczenia i zwrotu do Polski, jeśli okaże się, że taki zwrot jest uzasadniony. Naszym obowiązkiem jest prawda — i dopilnujemy, by została wyjaśniona do końca” - zadeklarowała ministra.
Kontrowersje wokół aukcji w Domu Aukcyjnym Felzmann
Dom Aukcyjny Felzmann w Neuss miał w poniedziałek rozpocząć sprzedaż prywatnej kolekcji, obejmującej dokumenty i przedmioty związane z ofiarami niemieckich zbrodni; przeciw aukcji zaprotestował m.in. Międzynarodowy Komitet Oświęcimski, a rzecznik prezydenta Karola Nawrockiego Rafał Leśkiewicz oświadczył, iż prezydent apeluje do polskiego rządu, by ten zażądał zwrotu pamiątek, a w ostateczności je wykupił.
Lista obiektów przeznaczonych do sprzedaży
Na liście obiektów przeznaczonych do sprzedaży - jak podała gazeta „Frankfurter Allgemeine Zeitung” - wyszczególniono 623 pozycje. Wśród dokumentów jest list więźnia z Auschwitz „o bardzo niskim numerze” do adresata w Krakowie. Cena wywoławcza miała wynieść 500 euro. Diagnozę lekarską z obozu koncentracyjnego Dachau, dotyczącą przymusowej sterylizacji więźnia, wyceniono na 400 euro. Karta z kartoteki Gestapo z informacją o egzekucji żydowskiego więźnia w getcie Mackheim w lipcu 1942 r. miała mieć cenę wywoławczą 350 euro. W katalogu znajduje się też antyżydowski plakat propagandowy oraz gwiazda żydowska z obozu Buchenwald.
Redakcja „FAZ” przypomniała, że pierwsza część prywatnej kolekcji została sprzedana sześć lat temu. Kupcy dokumentów znajdują się między innymi w Ameryce.
Stanowisko Domu Aukcyjnego i komentarze
W odpowiedzi na pytanie „FAZ”, Dom Aukcyjny oświadczył, że prywatni kolekcjonerzy prowadzą intensywne badania i przyczyniają się do pogłębiania wiedzy historycznej. Ich działalność służy zachowaniu pamięci, a nie handlowaniu cierpieniem.
Komentując stanowisko Domu Aukcyjnego, dziennikarka „FAZ” pisze, że nie ma żadnej gwarancji, iż celem uczestników aukcji jest zachowanie pamięci. Mogą to być równie dobrze osoby o skrajnie prawicowych poglądach. Przyznała, że zakaz handlu takimi dokumentami nie jest wyjściem, gdyż prowadziłby jedynie do przeniesienia aukcji do szarej strefy lub za granicę. „Pozostaje apelować o to, by takie kolekcje przekazywane były publicznym instytucjom, w celu upamiętnienia ofiar” - czytamy w „FAZ”.