Ostra reakcja Polski. Skandaliczne artefakty zniknęły z niemieckiej aukcji
Dom Aukcyjny Felzmann w Neuss planował rozpocząć w poniedziałek, 17 listopada sprzedaż prywatnej kolekcji, obejmującej setki dokumentów i przedmiotów związanych z ofiarami niemieckich zbrodni. Przeciwko aukcji wystąpiły m.in. Międzynarodowy Komitet Oświęcimski, prezydent Karol Nawrocki oraz minister kultury Marta Cienkowska. W niedzielę wicepremier i szef MSZ Radosław Sikorski poinformował, że katalog aukcyjny został już wyczyszczony z kontrowersyjnych pozycji.
Ambasador Jan Tombiński, który od kilku dni interweniował u władz Westfalii, poinformował mnie, że wszystkie artefakty już zniknęły z internetowej strony skandalicznej aukcji – napisał Sikorski na platformie X.
Dodał również, że rozmawiał w tej sprawie z szefem MSZ Niemiec Johannem Wadephulem: „Zgodziliśmy się, że należy zapobiec takiemu zgorszeniu”.
W zapowiadanej aukcji miało znaleźć się 623 obiekty, m.in.:
- list więźnia z Auschwitz „o bardzo niskim numerze” (cena wywoławcza 500 euro),
- dokument z obozu Dachau dotyczący przymusowej sterylizacji (400 euro),
- karta Gestapo o egzekucji więźnia w getcie Mackheim (350 euro),
- antyżydowski plakat propagandowy,
- gwiazda żydowska z Buchenwaldu.
Eksperci i organizacje upamiętniające ofiary Holocaustu podkreślały, że obiekty te powinny trafić do instytucji publicznych, a nie być sprzedawane prywatnym kolekcjonerom o nieznanych intencjach.
Pamięć o ofiarach Holokaustu nie jest towarem i nie może być przedmiotem komercyjnego obrotu – zaznaczył Sikorski.
Resort dyplomacji zaapelował o przekazanie wszystkich przedmiotów do Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau. Dziennik „FAZ” przypomniał, że pierwsza część tej kolekcji została sprzedana sześć lat temu; ówcześni nabywcy pochodzili m.in. z USA.