Od malarza do bohatera ekranu
Marek Barbasiewicz, urodzony w 1945 roku, to postać z pewnością nietuzinkowa. Zamiast iść w ślady wymarzonej przez ojca architektury, absolwent liceum plastycznego postawił na aktorstwo, czym ściągnął na siebie gniew rodzica. Określał go jako człowieka z „pruskim systemem myślenia”. Choć dostał się do szkoły teatralnej za pierwszym razem, musiał liczyć na siebie.
Udowodniłeś, że jesteś dorosły, w porządku. Ale w planie była architektura, więc fundusze się kończą
- usłyszał od ojca.
Choć stracił finansowe wsparcie ojca, pomogły mu matka i ciotka, a pomimo trudności, zachęcony wcześniej przez Jonasza Koftę, udowodnił swój talent, stając się jednym z najbardziej cenionych aktorów teatralnych i dubbingowych w Polsce.
Kofta wiercił mi dziurę w brzuchu: "Idź do szkoły aktorskiej". To samo dyrektor Teatru Polskiego, który opiekował się grupą recytatorską. Pomyślałem: "Czemu by nie?". I dostałem się.
- wspominał w jednym z wywiadów.
Szokujące oskarżenia
Mimo sukcesów zawodowych, takich jak rola Jana Marszałka w serialu "Miodowe lata" czy występy w "Na dobre i na złe", życie prywatne aktora pozostawało ukryte. Od 1978 roku Barbasiewicz jest w stałym, szczęśliwym związku z mężczyzną. Prawie dwie dekady spędził, mierząc się z narastającym poczuciem konieczności ukrywania swojej tożsamości. Przyznał, że ciągłe mówienie „nieprawdy” przeszkadzało mu w pełni rozwinąć skrzydła.
Wszystko zmieniło się w latach 90. To wtedy o aktorze zrobiło się głośno z powodu niesłusznego oskarżenia. Chociaż szybko udowodniono jego niewinność, sytuacja ta wywróciła jego życie do góry nogami i stała się katalizatorem do publicznego wyznania. Aktor poczuł, że musi wyjść z cienia, by stać się silniejszym.
W najnowszym wywiadzie Barbasiewicz szczerze przyznał, że to zbieg okoliczności wymusił na nim decyzję o publicznym coming oucie. Przywołał sytuację, w której matka 15-letniej dziewczyny, która przebywała u niego, niesłusznie atakowała dyrekcję teatru w Łodzi i Warszawie, sugerując niestosowność. To było dla aktora za dużo.
Wtedy po prostu sytuacja to w jakiś sposób wymusiła. (...) Poza tym to się we mnie nawarstwiało już przez lata, że mówię o sobie nieprawdę tak wielu wspaniałym ludziom i że to przeszkadza mi — i w zawodzie, i w kontaktach interpersonalnych. Doszedłem do wniosku, że będę silniejszy, kiedy to się po prostu okaże, tak jak jest
- opowiadał w rozmowie w "Złotej Scenie".
Wywiad dla magazynu „Pani”, przeprowadzony przez Marię Nurowską, stał się tym historycznym momentem. Barbasiewicz, jako pierwsza osoba publiczna w Polsce na przełomie lat 80. i 90., otwarcie mówił o swojej homoseksualnej orientacji i związku. Był to akt niezwykłej odwagi w tamtych, o wiele mniej tolerancyjnych czasach.
46 lat udanego związku
Dziś, po blisko pół wieku wspólnego życia, aktor cieszy się stabilnością i spokojem u boku partnera. Zapytany o receptę na utrzymanie tak długiego i udanego związku, którego mogłoby mu pozazdrościć wiele par, Barbasiewicz podsumował to z charakterystycznym dla siebie spokojem.
Wybacza się po prostu. Dobór naturalny tu decyduje. No jest w porządku, a ponieważ jest w porządku, to po co psuć?
- odpowiedział, ukazując dojrzałość i siłę ich relacji.