Michał Kempa, który regularnie trenuje kolarstwo, przemierzając wysokogórskie trasy, na początku października uległ potwornemu wypadkowi. Skala zdarzenia była przerażająca – komik po uderzeniu o ziemię stracił przytomność i nie był w stanie samodzielnie się poruszać. Gdyby nie natychmiastowa reakcja towarzyszących mu kolegów, którzy wezwali pomoc, finał tej wyprawy mógł być znacznie gorszy. Artysta po pewnym czasie uspokoił fanów, publikując w mediach społecznościowych zdjęcia z miejsca zdarzenia oraz kadr z ręką na temblaku. Mimo ogromnego bólu, nie opuszczał go dobry humor.
Cóż mogę powiedzieć? Bardzo dziękuję za wszystkie wiadomości, które dostaję tu od rana. Szczegóły są w stories, więc może nie będę się powtarzał. Aha: bo Państwo pytają: tak, rower cały. Wziąłem to na siebie. Pozdrawiam. Girona: I will be back! A to w sumie też było takim dodatkowym bólem drugiej kategorii, takim w tle
- pisał w mediach społecznościowych.
Ten wyjazd do Hiszpanii Michał Kempa zapamięta na długo, a oprócz wypadku powodem jest zetknięcie tamtejszą służbą zdrowia. W wywiadzie dla Onet Przeglądu Sportowego komik wyznał, że zapomniał o polisie, a udzielenie pomocy i pobyt w placówce medycznej kosztował go około 30 tysięcy złotych. Kempa wspomniał również chwile, gdy lekarze bez zbędnych ceregieli kładli go na twardym podłożu, podejrzewając urazy wewnętrzne.
Złamałem obojczyk i żebra. To i tak dziwne, że tak długo się wymykałem statystyce. Najgorsze było, że nie zdążyłem kupić ubezpieczenia i tylko EKUZ miałem. Zapomniałem po prostu. Więc tak ze 30 tys. zł. dołożyłem. Trochę się bałem, bo nie byłem w stanie mówić prawie. I myślałem, że może mam pęknięte płuco. Na szczęście było tylko obite. A tam w szpitalach, to niejednego kolarza już widzieli, więc pośpiechu nie było. 'Ciclista, ciclista' — powiedzieli i położyli mnie na takim dużym, twardym, metalowym stole. Ależ to było niewygodne. (...) Fentanyl mi nawet podali, ale w ogóle nie poczułem. Przereklamowane
- relacjonował z ironią.
Implanty i siniaki
Proces rekonwalescencji był żmudny. Listopad upłynął Kempie na walce z unieruchomieniem i obserwowaniu własnego ciała "wzbogaconego" o implanty. Komik postanowił wykorzystać swoje doświadczenie, by przestrzec innych pasjonatów dwóch kółek przed bagatelizowaniem bezpieczeństwa i niefortunnym rozmieszczeniem akcesoriów na stroju. Okazało się, że jeden z urazów spowodowała lampka przypięta do koszulki.
Niebezpieczne dowcipy
Nawet w najtrudniejszych chwilach, gdy zwykłe czynności sprawiały trudność, Michał potrafił żartować ze swojej relacji z kolegami z branży, których dowcipy w tamtym stanie były wręcz niebezpieczne.
Ale już elegancko. Po ketonalu to i skarpetki jestem w stanie zmienić (pochylić się w sensie). Raz prawie się nawet wysmarkałem. Najgorszy jest śmiech, więc ograniczam rozmowy z Wojciechem Fiedorczukiem, bo zaczyna durnoty te swoje opowiadać i wtedy boli
- oznajmił.
Powrót na trasę
Po około dwóch miesiącach od tragicznego w skutkach wypadku, Michał Kempa otrząsnął się po dramatycznych wydarzeniach, wrócił do sił i znów wsiadł na rower. Choć cała sytuacja kosztowała go sporo zdrowia i pieniędzy, na pewno wyciągnął z tego odpowiednie lekcje, które uchronią go w przyszłości przed podobnymi zagrożeniami.