Domowe piekło Majki Jeżowskiej. Przez przemoc omal nie pożegnała się z karierą muzyczną

2025-11-27 11:24

Majka Jeżowska, piosenkarka i kompozytorka znana głównie z utworów dla najmłodszej publiczności, w 1980 roku wyszła za mąż za Janusza Komana. Para doczekała się syna, Wojciecha. Po latach artystka zdecydowała się opowiedzieć o dramatycznych wydarzeniach, które miały miejsce w jej małżeństwie. Okazało się, że Majka Jeżowska była ofiarą przemocy domowej.

Domowe piekło Majki Jeżowskiej. Przez przemoc omal nie pożegnała się z karierą muzyczną

i

Autor: AKPA

Artystka, którą doskonale zna zarówno starsze, jak i młodsze pokolenie dzięki takim przebojom jak „A ja kocham moją mamę”, „Wszystkie dzieci nasze są” czy „Laleczka z saskiej porcelany”, zaczęła śpiewać utwory dla dzieci w latach 80. Powodem była chęć stworzenia odpowiedniego repertuaru dla swojego syna Wojciecha, urodzonego w 1981 roku. Wojciech jest owocem związku Majki z 12 lat starszym muzykiem, Januszem Komanem. Ich relacja była burzliwa i zakończyła się po latach. Koman nie zawsze traktował żonę właściwie, w domu dochodziło do przemocy, a po jednym z agresywnych zachowań męża piosenkarka omal nie straciła głosu.

Majka Jeżowska o Justynie Steczkowskiej

Przemoc domowa za zamkniętymi drzwiami

26 listopada Majka Jeżowska udzieliła wywiadu Marioli Bojarskiej-Ferenc, w którym otworzyła się na temat przemocy domowej, wyznając, że Janusz Koman dopuścił się kilku okrutnych czynów. Skrzywdził ją do tego stopnia, że musiała trafić do szpitala.

Ja nie byłam bita jakoś tak notorycznie, ale dwa razy doznałam takiej przemocy, że po prostu mój ówczesny mąż, patrząc mi prosto w oczy, złamał mi w ręce palec. I ja słyszałam, jak on trzeszczy

- wyznała.

Incydenty miały miejsce na początku kariery piosenkarki, gdy dopiero budowała swoją pozycję w świecie artystycznym. Szczególnie ważne było dla niej dbanie o głos, który stanowił jej narzędzie pracy. Nagle wydarzyło się coś, co niemal przekreśliło jej karierę. Mąż zaatakował ją, uderzając w krtań. Gwiazda doznała wylewu do strun głosowych. Jej relacja wywołuje dreszcze:

Drugi raz, no to po prostu uderzył mnie w krtań ze złości, zazdrości i wylądowałam na pogotowiu z wylewem do strun głosowych. W ogóle nie wiedziałam, co się dzieje ze mną i mogłam stracić głos na zawsze

- powiedziała.

Te tragiczne wydarzenia uświadomiły jej, że mąż nie jest odpowiednim partnerem, a w takich warunkach nie chce wychowywać syna. Nie miała jednak środków finansowych. Postanowiła wyjechać do Stanów Zjednoczonych, aby zarobić pieniądze.

Mówiłam i mówię o tym, bo jest wiele ciągle kobiet, które nie mają odwagi odejść od przemocowego faceta. Tłumacząc się rodziną albo tym, co powiedzą dzieciom. Ja np. nie miałam w ogóle żadnych pieniędzy, żadnych oszczędności. Miałam już małego synka i miałam rodziców. I wiedziałam, że oni mi pomogą, że oni się zajmą dzieckiem. […] Wiedziałam, że muszę natychmiast uciekać. Z oprawcą nie da się żyć. Natomiast, nie mając właściwie żadnych perspektyw, bo sama byłam początkującą artystką a moich rodziców nie było stać, by kupić mi mieszkanie, było to trudne

- oznajmiła.

Rozstanie z synem na wiele miesięcy było niezwykle trudne, ale wiedziała, że to konieczne, by ułożyć sobie życie i zyskać niezależność.