Wojtek Szczęsny szczerze o ojcu, błędach i odwadze. Takiego go jeszcze nie widzieliście

2025-10-23 22:13

Wojtka Szczęsnego kibice do tej pory znali jedynie jako piłkarza. Golkipera, który staje między słupkami i chce dać piłkarskim fanom jak najwięcej radości. Natomiast za sprawą dokumentu Papaya Films poznaliśmy go jako tatę, męża i po prostu twardo-skórnego człowieka, który nie wstydzi się mówić o swoich słabościach. To intymna opowieść, jakiej się nie spodziewałem.

Wojciech Szczęsny

i

Autor: Rafał Wróblewski/Amazon Prime/ Canva.com

Szczęsny - film online 2025

Wojtek Szczęsny podczas uroczystego, przedpremierowego pokazu ujawnił, iż nie chciał, by "Szczęsny" był filmem-laurką i opowieścią, tylko o dobrych momentach w jego życiu. Mając pełną świadomość popełnionych błędów w karierze. Jednocześnie pragnął udowodnić, że dojście do celu nie jest takie proste i wymaga determinacji, cierpliwości, wyrzeczeń oraz nieustannej pracy. Zauważam, że Wojtek Szczęsny wychodził z założenia: boję się, ale robię. Był odważny, choć sam wielokrotnie mówił o strachu przy finalizacji decyzji. Z filmowego dokumentu może wynikać, że polski bramkarz za każdym razem podejmował decyzję pod wpływem impulsu, z pozycji serca i za każdym razem wychodziło mu to na dobre. W końcu po co przesadnie analizować? Tak było w przypadku nagłej decyzji o przeprowadzce do Londynu, gdzie trenował z innymi zawodnikami Arsenalu. Miał wtedy 16 lat. Nie znał języka, miasta i nie miał kolegów. Nie miał też nic do stracenia. Zakochany po uszy odwagą wykazał się w początkowych momentach relacji z Mariną Łuczenko-Szczęsną. Na chwilę przed ich pierwszym spotkaniem był kompletnie przestraszony, o czym zabawnie opowiedział w dokumencie. Finalnie założył kochającą się, piękną rodzinę. Odwagą wielokrotnie wykazywał się podczas meczów i często zespoły zawdzięczały mu zwycięstwo. Choć bywało i tak, że kibice mieli mu za złe. Tu od razu przypomina się historia z Euro 2012. Wojtek na inaugurację turnieju sfaulował w polu karnym greckiego piłkarza i wyleciał z boiska. W dalszej części dokumentu dostaliśmy powody ryzykownych, boiskowych decyzji.

Szczęsny nie chciał filmowej laurki i był to jeden z jego warunków rozpoczęcia współpracy przy dokumencie, który finalnie miał swoją premierę w Amazon Prime Video, 10 października 2025 roku. Osiągnięcia polskiego bramkarza budzą respekt, a golkiper jest inspiracją dla milionów dzieci na całym świecie. Do tej pory nikt nie wiedział, jak trudną drogę musiał przejść w swoim życiu.

Grzegorz Krychowiak: Lewandowski i Szczęsny są niesamowici!

Wojtek Szczęsny - mama, ojciec

Na początku dokumentu poznajemy przejmującą historię mamy Wojtka, Pani Alicji Szczęsnej. Ujawniła ona, że cztery miesiące po ślubie mąż, Maciej Szczęsny, zostawił ją oraz ich synów. Kobieta tłumaczy, że mimo trudów czuła się bardziej matką niż tą skrzywdzoną kobietą. Za wszelką cenę chciała, by chłopcy mieli "normalną" rodzinę. "Moja mama miała zdecydowanie największy wpływ na mnie. Babcia Janina też nam dużo czasu poświęcała. (…) Mama zrobiła pierwszy krok i zapisała nas do Agrykoli Warszawa. To był chyba najważniejszy moment, opowiadał Wojtek Szczęsny". Co ciekawe, polski bramkarz rozpoczynał swoją sportową karierę jako tancerz.

Wojtek Szczęsny od samego miał wysoko poprzeczkę postawioną, bo jak coś złego zrobił, to mówiono "jaki ojciec, taki syn", tłumaczy w dokumencie Pani Alicja Szczęsna. Sam Wojtek dość niespodziewanie otworzył się i ujawnił szczegóły konfliktu ze swoim ojcem. Zdecydowanie to najmocniejszy moment w całej produkcji. Z przejęciem mówi, że całe życie się go bał: "Czasami nas karał mocnym laniem po dupie. Nie mam pretensji. Mówię tylko o tym, że jak sobie myślę, to całe życie ojca się za bardzo bałem. Ten strach sprawił, jako dzieciak się bałem fizycznie, jako chłopak dojrzały bałem się z nim skonfrontować. Delikatny, ale ciągły, to był taki strach. Bałem się powiedzieć ojcu "nie". Sam Maciej Szczęsny, w dokumencie "Szczęsny" mówi: Myślę, że bylem serdecznym ojcem, ale na pewno wymagającym. Starającym się dyscyplinować."

Wojtek Szczęsny pierwszy raz ujawnił genezę konfliktu. Tłumaczy, że napisał swojemu tacie, iż musi z nim porozmawiać, bo znalazł miłość życia: Tata od razu oddzwonił, półtorej godziny mi opowiadał, ile pieniędzy potrzebuje na prawników, samochód, nowy aparat. Nie zapytał nawet jak się czuję ani co to za dziewczyna. Maciej Szczęsny z kolei przedstawił swoją wersję: "Wojtek do mnie zadzwonił 25 września 2013 po godzinie 22:00. Rozmawialiśmy może 35 minut. Zaprosił mnie na za dwie doby do Londynu. Miał tę podróż zorganizować od A do Z i pod koniec tej rozmowy, w której rzeczywiście mówiłem o swoich ówczesnych problemach prawnych powiedział, ze musi kończyć, bo wprowadziła się do niego nowa partnerka i przestał się nagle odzywać, tyle." Sugeruje też, że Wojtka zmieniły pieniądze.

Bramkarz FC Barcelony opowiadał dalej: "Poczułem się po prostu oszukany, że to nie jest relacja. Poszedłem do Mariny i płakałem, bo czułem wtedy, że nie mam ojca. To jest tata, ale to nie jest relacja ojca z synem". Co więcej pod koniec tego wątku wypowiedział bardzo mocne słowa związane z aktualną liczbą członków jego rodziny. Jak duży żal i ból musi mieć w sobie Wojciech Szczęsny skoro z jego ust padają słowa: "Mam wrażenie, ze moja rodzina jest w komplecie i w tym komplecie nie ma Macieja Szczęsnego."

W dokumencie sprytnie przeciwstawiono relacje Wojtka Szczęsnego i Liama Szczęsnego z relacją jaką Maciej Szczęsny miał z Wojtkiem Szczęsnym. Chociażby przywołując dwie różne historie. Opiekunka Wojtka w Londynie, Bobbie Conway-Bick, przypomniała sytuację, gdy Maciej Szczęsny skrytykował swojego syna za jedną z interwencji. Obronił, ale nie utrzymał piłki w rękach. Wojciech Szczęsny natomiast, podczas gry w golfa pochwalił swojego syna, później przekazał mu uwagę techniczną, a gdy ten się dostosował, ojciec pochwalił i przybił z nim piątkę.

Wojtek Szczęsny - dokument

Dokument o Wojtku Szczęsnym wymaga od widza dużego skupienia. Skaczemy pomiędzy etapami życia polskiego bramkarza. Raz jesteśmy na początku jego kariery, raz zaglądamy do jego szczegółów wyciągniętych z dzieciństwa, a za chwilę dowiadujemy się, co słychać u Wojtka w teraźniejszości. Nie jest to najłatwiejsze, jeśli chodzi o zapamiętywanie najważniejszych momentów. Czy to dobre rozwiązanie? Raczej tak, w ostatecznym rozrachunku. Nie mamy do czynienia z jednolinijnością i nudą. Dostaliśmy typowy dynamiczny montaż i utrzymywana jest uwaga widza.

Na świeżo po obejrzeniu dokumentu pomyślałem sobie, że zabrakło mi "pikantnych" kulisów związanych z grą w reprezentacji Polski. Producenci skupili się przede wszystkim na karierze klubowej. A przecież atmosfera w szatni polskiej kadry nie zawsze była dobra. Chociażby po głośnej aferze premiowej. Szybko jednak uciekłem od tego pomysłu. Przypominanie trudnych chwil i wyciąganie brudów związanych z reprezentacją narodową mogłoby negatywnie odbić się na wizerunku Wojtka i poszczególnych osób. Znów wyciągane byłyby afery, które finalnie niczemu i nikomu nie służą, a wręcz szkodzą aktualnemu budowaniu siły reprezentacji Polski. Tej kadrze zdecydowanie potrzebny jest spokój, który wprowadził Jan Urban.

Dokument o Wojtku Szczęsnym to historia o marzeniach, szczęściu, radości, wpadkach, ale i rozczarowaniach polskiego golkipera. Jedno z pierwszych przeżył w sezonie 2014/2015. Wtedy Arsenal mierzył się z problemami i sukcesem było czwarte miejsce w Premier League. Miałem kilka lepszych, kilka gorszych meczów i czułem sam, że nie jestem w formie aż przyszedł 1 stycznia. Arsenal mierzył się z Southamptonem i przegrał 2:0. Sam Polak mówi, że "Wojtek przegrał z Southampton 2:0". Popełnił dwa błędy, które jak się okazały rzutowały na jego przyszłość w londyńskim klubie. Z uśmiechem przypomina, że z kolegami z drużyny palił papierosy po każdym meczu i dowiedział się o tym Arsen Wenger. Trener oznajmił wtedy Polakowi, że dostaje karę finansową i przez jakiś czas nie będzie grać w pierwszym składzie. Czuł wtedy, że to chyba nie chodzi o tego papierosa. Pod koniec dokumentu dowiadujemy się, czy Szczęsny miał rację, co do przyczyn posadzenia go na ławce.

W kolejnych latach nadeszły następne rozczarowania. Polak został wypożyczony do AS Romy i był przekonany, że spędzi tam rok. W Rzymie radził sobie doskonale. Po udanym sezonie wrócił do Arsenalu i wierzył, iż będzie w pierwszym składzie. Jak bardzo się pomylił. Spotkał się z Arsenem Wengerem, który oznajmił mu, że musi spędzić w wiecznym mieście kolejny rok. Tak też się stało. W sezonie 2016/2017 Polak znów błyszczał i wielokrotnie ratował swój zespół. AS Roma skończyła sezon na 2. miejscu, z dorobkiem 87. punktów, najwyższym w historii klubu. Szczęsny czternastokrotnie zakończył mecz bez straconej bramki. Po kolejnym sezonie wrócił do Londynu, poszedł do Arsena, a ten oznajmił mu, że będzie trójką w bramce. Znów dostał cios, którego kompletnie się nie spodziewał. Później dowiadujemy się, że była to swego rodzaju lekcja pokory dla Wojtka. Ten dołączył do Juventusu i przez pierwsze tygodnie nie mógł sobie poradzić z tym jaką decyzję podjęły władze londyńskiego klubu. Szczęsny ostatecznie poprowadził Juventus do trzech kolejnych tytułów mistrza Włoch. Wszystko po to, by znów przeżyć rozgoryczenie. Z dnia na dzień dowiedział się, że nie może zostać na kolejny sezon: "Uważam, że to była strasznie głupia decyzja Juventusu. To była decyzja, która wcale im finansowo nie zrobiła lepiej a poziom sportowy spadł". Smaczkiem jest wspomnienie Mariny, która zdradza, że Wojciech był podłamany po tej decyzji klubu, ale sam Wojtek oczywiście się do tego nie przyzna i nie pokaże.

Łezka w oku się zakręciła, gdy przypomniany został udział Wojtka, podczas Mundialu w Katarze. Polak popisywał się świetnymi interwencjami w meczach z Arabią Saudyjską i Argentyną. Przyznał, że jego doświadczenie bardzo mu się przydało. W kilku kluczowych meczach otrzymał czerwone kartki. Dlaczego tak się działo? Tu też dostaliśmy kolejny "smaczek" od Wojtka: "W takich sytuacjach, w jakich dostałem te czerwone kartki wiedziałem, że to warto, że to się opłaca długoterminowo. Być odważnym. Jak czułem, że jestem ostatnią deską ratunku i nie mam asekuracji obrońców, to podejmowałem ryzyko. Nie wahałem się jakby zrobić rzutu karnego. Dostać tej czerwonej kartki. Uważałem po prostu, że jestem ostatni, który może coś zrobić, więc chciałem coś zrobić."

Z dokumentu dowiadujemy się też, jak wyglądały pierwsze chwile po tym, gdy Szczęsny otrzymał propozycję dołączenia do FC Barcelony. Wielkim plusem dla ostatecznej oceny dokumentu jest też doprowadzenie do spotkania Szczęsnego z Wengerem. Golkiper wraz z Kacprem Sawickim, producentem filmu, spotkali się z legendarnym trenerem w jego siedzibie, w Zurychu. Co ciekawe, wtedy nie wiedział, że dzień później otrzyma propozycję z klubu w Katalonii i zadeklarował Wengerowi, że ze sportowej emerytury już nie wróci. Nie chciał tego robić, bo wiązało się to z jego ego i kwestiami logistycznymi. Nowym domem czy chociażby szkołą dla syna. Jak bardzo się pomylił.

Panowie spotkali się po latach i Szczęsny wyraził ogromną wdzięczność trenerowi, który w niego uwierzył: "Dałeś mi fundament. Chyba żaden trener tak na mnie nie wpłynął jak ty. Mało kto mnie tak zainspirował. Odwaga, którą mi dałeś i innym chłopakom pozwoliła stworzyć dobrą drużynę."

Wojtek Szczęsny - ciekawostki

84-krotny reprezentant Polski tuż po przedpremierowym pokazie ujawnił kilka ciekawostek związanych z dokumentem, który wyreżyserował James Poole: Jak tylko poznałem Jamesa Poole'a, to zakochałem się w nim od pierwszego obejrzenia. Wydawało mi się to dziwne, że reżyser nie jest polskojęzyczny. Jest jakaś energia pomiędzy ludźmi i kiedy ja mówię w języku polskim, a on słyszy tylko tłumaczenie, to bałem się, że to może wyglądać sztywno i nienaturalnie. Zaczęliśmy gadać i w sumie nie było nawet opóźnienia w naszych rozmowach.

Wojtek Szczęsny przekonywał też, że za jego sukcesem stoi spokój. Opowiadał też o tym, jak bardzo ważne jest nie przynoszenie pracy do domu: 

W początkowych etapach kariery nie umiałem rozdzielić, a teraz jest to dla mnie naturalne. Piękne było też odniesienie się do swojego pochodzenia: Nie ukrywam, że lubię mieszkać za granicą, ale jestem dumny skąd pochodzę. Jestem dumny z bycia Polakiem, jestem dumny z bycia Warszawiakiem i moi myślę, że wszyscy moi znajomi na Grochowie też są dumni z tego, co do tej pory udało mi się zrobić. Tego nikt mi nie zabierze niezależnie od tego, w jakiej części świata będę.

Wojtek Szczęsny - syn, Liam Szczęsny

Syn Wojtka Szczęsnego pojawia się w kilku scenach. Z dokumentu dowiedzieliśmy się, że razem spędzają sporo czasu. Chociażby grając w golfa. Dumny tata często jeździ i obserwuje swojego syna na piłkarskich treningach. Widzi jego zaangażowanie, a często też smutek po przegranym meczu. Bramkarz FC Barcelony przyznał: 

Mam nadzieję, że Liam niczego nowego się o mnie nie dowie z tego filmu, bo mnie zna z domu. Chciałbym, żeby zobaczył drogę do sukcesu, ponieważ mój syn urodził się już w rodzinie, która jest troszkę uprzywilejowana i niektóre rzeczy mogą wydawać mu się bardzo łatwe. A chciałbym, żeby on ciężką pracą próbował dojść do swojego sukcesu w jakiejkolwiek dziedzinie. Ta droga jest cięższa niż może się to wydawać oglądając w telewizji.

Czytaj także: Marina i Wojciech Szczęśni wyprawili dzieciom urodziny. Tylko spójrzcie na te dekoracje!

Dokument o Wojtku Szczęsnym - opinia, ocena, recenzja

Dokument o Wojtku Szczęsnym trwa około 1 godziny 40 minut. To zdecydowanie za mało, by przedstawić wszystkie smaczki związane z jednym z najlepszych polskich golkiperów w historii. Brakuje chociażby jakiegoś faktu związanego z Cristiano Ronaldo, z którym Wojciech Szczęsny grał przez kilka sezonów w Juventusie Turyn. Zabrakło mi też nieznanych historii związanych z relacją z Hansim Flickiem i ogólnie pobytem w Barcelonie. Zabrakło kulisów rywalizacji między słupkami w kadrze narodowej czy też walki na Euro 2016. Można byłoby też przypomnieć trudne chwile reprezentacji Polski na Mundialu 2018. Konkretniejsze, a na pewno dłuższe powinny być też wypowiedzi Grzegorza Krychowiaka i Roberta Lewandowskiego. Nieporuszona została też miłość Szczęsnego do muzyki. Poza krótkim fragmentem wideo, gdy grał na fortepianie utwór "All On Me", Johna Legenda. Napisał on przecież tekst piosenki "I Do", swojej żony, Mariny Łuczenko-Szczęsnej. Śmiało można byłoby pokazać więcej "prywaty", ale ta związana z ojcem i tak jest bardzo mocna i sporo nam rekompensuje. Jednocześnie była też potrzebna, bo to temat, który wzbudzał emocje w ostatnich latach. Plusem są zakulisowe opowieści mamy oraz brata naszego głównego bohatera, ale również to, że przez swoją karierę przeprowadza nas sam Wojtek Szczęsny jako lektor. Ostatecznie znalazłoby się jeszcze kilka argumentów potwierdzających, że druga odsłona dokumentu "Szczęsny" jest bardzo potrzebna. Końcowa ocena to 7/10.