Anna Mucha nie ukrywa, że wyrok w pierwszej instancji to dla niej swoisty "prezent świąteczny". Popularna aktorka, która niedawno wygrała sprawę wytoczoną przeciwko Paulinie Smaszcz o naruszenie dóbr osobistych, tym razem triumfowała w sprawie o kredyt walutowy. Jej zmagania przypominają zatem los wielu innych Polaków uwikłanych w podobny problem.
Anna Mucha ponownie triumfuje w sądzie
Na niedługo po korzystnym dla siebie zakończeniu sprawy z Pauliną Smaszcz, Anna Mucha ponownie stawiła się w sądzie. Postępowanie dotyczyło kredytu we frankach szwajcarskich - kontrowersyjnego problemu, który dotknął wielu Polaków zwanych w mediach "frankowiczami". Wśród celebrytów zmagających się z "kredytem frankowym" oprócz Anny Muchy znaleźli się Borys Szyc, Joanna Racewicz czy Ewa Kasprzyk. W pierwszej instancji aktorka znana z "M jak Miłość" osiągnęła swój cel.
"Kochani, co to jest za passa! Chciałam właśnie powiedzieć, że udało mi się wygrać pierwszą sprawę. Ja wiem, że jest to pierwszy secik, jeżeli chodzi o sprawę frankową" - poinformowała.
Wielkie świętowanie. "Zachęcam, żebyście przejrzeli umowy"
Zadowolona z pomyślnego dla siebie wyroku aktorka nie tylko poinformowała o sądowej wygranej z bankiem, ale również pokazała swoją radość. Mucha odtańczyła na instagramowej relacji zwycięski taniec i dała obserwatorom cenną wskazówkę. Doradziła wszystkim towarzyszom niedoli w kredycie walutowym dokładne przeanalizowanie zawartych umów, gdyż być może tkwi w nich szansa na wywalczenie sprawiedliwości.
"Zachęcam was bardzo serdecznie do tego, żebyście przejrzeli swoje umowy kredytowe. Żebyście zobaczyli, czy po prostu przypadkiem nie kryje się tam taki piękny prezent świąteczny" - zwróciła się Mucha do obserwatorów, dosłownie tańcząc z radości.
ZOBACZ TEŻ: Margaret mierzy się z wielką stratą. Osobistym dramatem podzieliła się z fanami