Elżbieta Zapendowska wspomina Stanisława Soykę. "Próbował znaleźć motywację, by odnaleźć się w tym świecie"

2025-08-22 8:57

W czwartek 21 sierpnia polska muzyka straciła jednego z największych mistrzów. Stanisław Soyka, wokalista, kompozytor, pianista i skrzypek, zmarł nagle w wieku 66 lat. Artysta, którego głos i twórczość na zawsze zapisały się w historii polskiej piosenki, miał tego wieczoru wystąpić na scenie w Sopocie podczas Top of the Top Festival. Jego odejście sprawiło poruszyło branżę, znajomych i media. Elżbieta Zapendowska wspomina swojego kolegę w ciepłych słowach.

Elżbieta Zapendowska i Stanisław Soyka

i

Autor: AKPA

Stanisław Soyka był jednym z tych artystów, którzy wymykali się wszelkim szufladkom. Łączył jazz z popem, soul z muzyką klasyczną, a wszystko to okraszał charakterystycznym, pełnym emocji głosem. Dzięki temu zyskał status jednego z najważniejszych interpretatorów polskiej piosenki ostatnich dekad. Publiczność kochała go za szczerość, autentyczność i niezwykłą zdolność do budowania intymnej więzi podczas koncertów. Nazywano go człowiekiem orkiestrą, bo nie tylko śpiewał, ale też improwizował, grał na fortepianie, skrzypcach czy gitarze

Artysta przez całe życie pozostawał wierny sobie, był poszukujący, wrażliwy, nieustannie eksperymentujący. Jego odejście wstrząsnęło fanami i środowiskiem muzycznym, a wieść o jego śmierci błyskawicznie obiegła media, wywołując ogromny żal i smutek. Zarówno wśród fanów, jak i znajomych z branży muzycznej, w tym Elżbiety Zapendowskiej.

Zobacz też: Stanisław Soyka zmarł. Jaka była przyczyna śmierci legendarnego artysty?

Stanisław Soyka zmarł. Jaka była przyczyna śmierci legendarnego artysty?

Elżbieta Zapendowska wspomina Stanisława Soykę

W rozmowie z Onetem, swoje wspomnienia o Stanisławie Soyce opowiedziała Elżbieta Zapendowska, jedna z najbardziej cenionych ekspertek polskiej sceny muzycznej. Podkreśliła, że Soyka przez dekady był artystą wyjątkowym, który próbował wnosić do polskiej muzyki zupełnie inną wrażliwość.

Wybitny, wybitny artysta. Na polski rynek próbował wnieść coś zupełnie innego. Trochę innej kolorystyki, nie tylko słowiańskiej, ale także tej bardziej uniwersalnej. Przez tyle lat robił rzeczy fenomenalne, choć może zbyt trudne dla przeciętnego słuchacza. Ja zawsze uważałam go za najlepszego wokalistę - podkreśliła.

Robił rzeczy niebywałe. I tego za mało było w naszych mediach. Niestety, takie są czasy, że widać tylko drobnicę, która nigdy nie osiągnie tego poziomu - dodała chwilę później.

Elżbieta Zapendowska zaznaczyła, że jego koncerty były pełne emocji i unikalne.

Nie miał baletu, kolorowych koszulek, nie fikał na scenie, ale to, co robił, było koncertem przecudnej urody. Była tam zabawa, wzruszenie, melancholia, tęsknota, a nawet wkurzenie. To wszystko, co budziło w nas emocje.

Krytyczka muzyczna wspomniała także Soykę jako człowieka szczerego, poszukującego Boga i sensu życia, pełnego otwartości i życzliwości wobec innych. Choć ich spotkania były sporadyczne, zawsze czuła, że rozmawia z kimś, kto widzi i czuje więcej

Spotkałam go w życiu kilkanaście razy, ale zawsze odnosił się do mnie życzliwie. Pamiętam, jak kiedyś rozmawialiśmy o piosence o dziecku, która mnie zafascynowała. To był człowiek, który widział więcej, czuł więcej.

Na pewno się nie oszczędzał, jeśli chodzi o higieniczny tryb życia. Niemniej zawsze jakoś udawało mu się wrócić na tory i tworzyć kolejne artystyczne perełki - dodała.