Czy zagraża nam nowa epidemia, groźniejsza niż wszystko inne, infekująca zarówno ciała, jak i dusze? To pytanie, które zadaje sobie Kościół Katolicki, z coraz większym niepokojem obserwując nagły wzrost opętań na całym świecie. Zjawisku towarzyszy rosnąca liczba egzorcystów - zarówno w Polsce, jak i w Stanach Zjednoczonych. W Ameryce blisko połowa populacji wierzy raczej w istnienie diabła i sił nadprzyrodzonych, niż w ewolucję - teoria o upostaciowionym złu przekonuje ich bardziej, niż naukowe wyjaśnienie początków świata. Coraz więcej Amerykanów zgłasza się do egzorcystów, twierdząc, że zostali opętani przez Szatana. To tłumaczy niesłabnący wzrost specjalistów w tej dziedzinie - jeszcze 10 lat temu w USA było ledwie kilkunastu egzorcystów, dziś jest ich ponad setka, a liczba wciąż rośnie! W środowiskach krytycznych mówi się o „modzie na egzorcyzmy”, zaś w tych bliższych religijnym - o zepsuciu współczesnego świata i kolejnych szkodliwych elementach naszej rzeczywistości. Czy to rzeczywiście trend, czy może ze współczesnymi naprawdę się coś dzieje? Na te pytania odpowiada film „Egzorcyzmy dnia siódmego”.
Istnieją drzwi, których nigdy nie powinno się otwierać. A za nimi siły, które tylko czyhają, by posiąść twą duszę! Znany egzorcysta (Guy Pearce), rozpoczyna szkolenie początkującego księdza Daniela (Vadhir Derbez). Razem badają przypadki opętań, wobec których inni pozostają bezsilni. Zanurzeni coraz głębiej w prawdziwe piekło na ziemi, księża wpadają na trop sprawy, której początki sięgają czasów pielgrzymki Jana Pawła II do USA w 1995 roku. Wkrótce ponure fakty odkryte przez egzorcystów zatrą granice pomiędzy dobrem a złem i dopuszczą do głosu dawno uśpione demony. „Egzorcyzmy dnia siódmego” w kinach od 13 sierpnia.
