Horrory religijne to jeden z najpopularniejszych odłamów kina grozy, którego najważniejszymi (a już na pewno najbardziej wybitnymi) reprezentantami są “Egzorcysta” i “Omen”. Drugi z nich być może już wkrótce zyska godnego następcę w postaci “Deliver Us” (co śmiało możemy przetłumaczyć na “Wybaw nas”) – filmu, który zreinterpretuje motyw niepokalanego poczęcia, a przy okazji, jak obiecał jeden z twórców, skłoni widzów do refleksji.
“Deliver Us” może być kinem grozy przez duże K (i duże G). Premiera już tej jesieni
“Deliver Us” jest dziełem Lee Roya Kunza (“Delirium”), który nie tylko stanął za kamerą, wspólnie ze współreżyserem Cru Ennisem, i zagrał jedną z głównych ról, ale także napisał scenariusz, tym razem do spółki z Kane’em Kunzem. Owocem ich pracy jest opowieść o zakonnicy z odludnego klasztoru, która pewnego dnia orientuje się, że jest w ciąży. Jakby niepokalane poczęcie nie było dostatecznym fenomenem, zaangażowani w sprawę księża odkrywają, że ciąża jest bliźniacza – dziewica urodzi tym razem zarówno Mesjasza, jak i Antychrysta. Gdy obaj synowie rozpoczynają walkę jeszcze w łonie matki, sytuacja przybiera wybitnie dramatyczny obrót.
Kain i Abel, Thor i Loki, Set i Ozyrys, Zeus i Hades, a w naszym przypadku – Jezus i Lucyfer. Skupiliśmy naszą opowieść wokół motywu identycznych braci, aby wykorzystać tę kulturową świadomość i zbadać “problem zła” – pytanie, dlaczego dobry i wszechmocny Bóg pozwala na rozkwit zła – przyznał Lee Roy Kunz w komunikacie prasowym.
Twórca zapowiedział również, że “Deliver Us” ma nas nie tyko przestraszyć, ale także skłonić do głębszych refleksji nad tematyką dobra i zła.
Przedstawiając ten egzystencjalny dylemat w gatunku jakim jest horror, chcemy zaangażować widzów na wielu poziomach, aby nie tylko ich przestraszyć, ale także zapewnić prowokujące do myślenia doświadczenie – dodał.
Trzeba przyznać, że takie deklaracje brzmią zachęcająco, nawet gdy zwiastun trąci odrobinę mainstreamowym straszakiem (nie żebym miała coś do tego typu tworów grozy, ale z doświadczenia wiem, że zazwyczaj głębi w nich tyle, co w kałuży po letnim deszczu). O tym, ile warte są obietnice Kunza przekonamy się już niebawem, a raczej przekonają się Amerykanie. Premiera w USA odbędzie się bowiem 29 września (wcześniej film zahaczy o Popcorn Frights Film Festival), ale o polskiej jeszcze nic nie wiadomo. Trzymajmy zatem kciuki, by ktoś porwał się na dystrybucję tego dzieła również w naszym kraju (i żeby rzeczywiście było na co czekać).
