W środę w nocy, gdy flotylla Sumud podpłynęła na mniej niż 80 mil morskich (ok. 148 km) do blokowanej Strefy Gazy, marynarka wojenna Izraela zbliżyła się do jednostek i przejęła część z nich. Global Movement to Gaza Poland podała, że zatrzymano wszystkie statki, na których byli członkowie polskiej delegacji: poseł Franciszek Sterczewski (KO), prezes Stowarzyszenia Społeczno-Kulturalnego Palestyńczyków Polskich Omar Faris, prezeska Stowarzyszenia Nomada Nina Ptak oraz dziennikarka i aktywistka Ewa Jasiewicz, autorka książki "Podpalić Gazę", która ma brytyjskie obywatelstwo.
"Jesteśmy, jako centrum operacyjne, służba konsularna, w kontakcie"
Pytany w czwartek, jak wygląda sytuacja i czy jest kontakt z polskimi obywatelami płynącymi tymi statkami, Radosław Sikorski odparł, że "jesteśmy, jako centrum operacyjne, służba konsularna, w kontakcie". Szef MSZ jeszcze raz ponowił apel o niepodróżowanie w rejony niebezpieczne.
Podkreślił, że ministerstwo wielokrotnie prosiło, aby w pewne rejony świata nie podróżować. - Są takie kraje jak Iran, Białoruś, Rosja, które po prostu biorą obywateli państw zachodnich za zakładników. I powiem brutalnie tym, którzy chcieliby złamać nasze rekomendacje: nie mam zakładników na wymianę. Jedziecie na własną odpowiedzialność - powiedział minister.
Dopytywany, czy fakt, że na pokładzie był parlamentarzysta, wpływa na to, że te procedury będą wyglądały inaczej, Sikorski zwrócił uwagę, że immunitety poselskie obowiązują tylko w kraju. - Tak samo, jak immunitety dyplomatyczne obowiązują tylko w tym kraju, w którym zostały przyznane - dodał.
Minister nawiązał też do czwartkowej wypowiedzi rzecznika prezydenta Rafała Leśkiewicza w Polsat News. - Ministerstwo Spraw Zagranicznych zawsze informuje o krajach, w których Polacy nie powinni się pojawiać, jeśli jest to dla nich niebezpieczne. Rzeczywiście jest to jakiś problem, bo wielu Polaków nie słucha tych komunikatów. Dlatego warto się zastanowić, czy nie obciążać kosztami takich osób, które muszą być ewakuowane przez nasze służby dyplomatyczne z krajów objętych konfliktem - powiedział Leśkiewicz.
- Dziękuję za wypowiedź rzecznika pana prezydenta. Rozumiem, że oznacza to życzliwość, gdyby powstał projekt ustawy, który w sytuacjach, gdy nasi obywatele łamią te zakazy, mogliby być obciążani kosztami ewentualnych ewakuacji - powiedział Sikorski.
"My nie zmusimy ludzi do pewnego zachowania"
W środę wieczorem rzecznik MSZ Maciej Wewiór napisał na platformie X, że sytuacja flotylli Sumud jest monitorowana. "Nasze służby konsularne pozostają w kontakcie z odpowiednimi instytucjami, w tym ze stroną izraelską. W granicach prawa i realiów działań wojennych będziemy działać, aby otoczyć opieką polskich obywateli" - napisał.
W czwartek rano rzecznik MSZ przekazał PAP, że konsul RP w Izraelu jest już w Aszdod, dokąd przewożeni są zatrzymani. Zapewnił, że żaden polski obywatel nie pozostanie bez opieki. MSZ podało, że są oni bezpieczni i nikt nie ucierpiał. Wewiór zapewnił, że Polacy, których deportację już zapowiedziała strona izraelska, będą mogli liczyć na stałą polską pomoc konsularną, także w kwestii sprowadzenia ich do kraju. Jednak ten proces, jak zaznaczył, "musi trochę potrwać".
- Cały proces w porcie trochę potrwa, potem oni będą w innym jeszcze miejscu czekali na proces wydalenia razem z wieloma innymi osobami, które zostały tam zatrzymane. Nasz konsul jest na miejscu, zabiega i będzie zabiegał o jak najszybszy kontakt z tymi trzema polskimi obywatelami, a później o jak najszybsze przetransportowanie ich do kraju. Jednak nie od nas zależy, w jakim tempie Izrael będzie procedował tę sprawę - powiedział.
- Nasi obywatele będą mieli wsparcie naszych przedstawicieli, my też jesteśmy w kontakcie na bieżąco z przedstawicielami innych krajów, które są zaangażowane w tę sytuację oraz z przedstawicielami Izraela. Pamiętajmy jednak, że w czwartek trwa tam święto Jom Kipur, a potem jeszcze będzie i sobota, w Izraelu dzień wolny, a dni świąteczne, gdy urzędy nie działają, utrudniają i wydłużają cały ten proces - zauważył.
W późniejszej rozmowie z dziennikarzami Wewiór podkreślił, że MSZ było cały czas w kontakcie zarówno z organizatorami flotylli, jak i z jej polskimi uczestnikami, informowało ich o ryzykach oraz o tym, jak prawdopodobnie sytuacja się zakończy. - Polscy obywatele na własne ryzyko, ignorując nasze ostrzeżenia, kontynuowali podróż - zaznaczył.
Pytany o koszty powrotu do kraju powiedział, że "to jest bardzo dobre pytanie". Zauważył, że to Izrael, jako że będzie to deportacja, będzie organizował powrót wszystkich zatrzymanych uczestników flotylli do ich macierzystych krajów. Dopytywany o zarzuty, że reakcja MSZ była spóźniona, Wewiór zaznaczył, że on nie może zgodzić się z taką oceną. Zaznaczył, że od kilkunastu dni działał w tej sprawie sztab kryzysowy. Powtórzył, że MSZ od początku było w kontakcie zarówno z organizatorami flotylli, jej uczestnikami, jak i stroną izraelską, instytucjami w Izraelu oraz placówkami dyplomatycznymi innych państw. - My nie zmusimy ludzi do pewnego zachowania, możemy tylko ich poinformować - podkreślił.
Flotylla Sumud jest międzynarodową inicjatywą, w której uczestniczą przedstawiciele ponad 40 krajów. Aktywiści szacowali, że dotrą na miejsce w czwartek nad ranem. Władze Izraela już wcześniej zapowiadały, że nie pozwolą flotylli zbliżyć się do Gazy. MSZ Izraela poinformowało w czwartek rano, że załoganci przejętych przez marynarkę wojenną tego państwa statków flotylli humanitarnej do Strefy Gazy są w drodze do Izraela, skąd zostaną deportowani do Europy. Dodano, że zatrzymani są zdrowi i bezpieczni.