Zillmann ocaliła ludzkie życie. Nie chce być nazywana bohaterką

2025-10-06 14:12

Mało kto wie, że zanim Katarzyna Zillmann przed laty uratowała ludzkie życie. Los chciał, że znalazła się w odpowiednim czasie i miejscu, inaczej nie wiadomo, jak zakończyłaby się ta mrożąca krew w żyłach historia. Choć straciła drogocenny sprzęt, ocaliła człowieka. Jak wyglądała akcja ratunkowa?

Zillmann straciła sprzęt wart 40 tysięcy, ale ocaliła ludzkie życie. Nie chce być nazywana bohaterką

i

Autor: AKPA

To był kwiecień 2017 roku. Katarzyna Zillmann kończyła ćwiczenia i wracała do przystani. Była pewna, że to będzie zwykły dzień. Los jednak chciał inaczej, stawiając ją przed wyzwaniem, które wymagało natychmiastowej, wręcz filmowej, reakcji. Sportowa walka to jedno, ale zmierzenie się z żywiołem i ludzką rozpaczą – to prawdziwy test charakteru. Dziś, po latach, jeszcze więcej osób powinno dowiedzieć się o heroicznym wyczynie Zillmann, rzucając nowe światło na niezwykłą osobowość sportsmenki.

Zillmann zatańczy z mamą! Lesar broni pomysłów na układy

Zwykły trening zmienił się w walkę o życie

Był 20 kwietnia 2017 roku, prąd na Wiśle był bardzo silny po wiosennych roztopach. Zillmann, wracając do przystani, usłyszała krzyk. Człowiek tonął! Prąd wciągał go pod barkę. Jak Kasia zobaczyła co się dzieje była przerażona. Na brzegu szybko zebrała się grupa ludzi, która bezskutecznie próbowała podać tonącemu koło ratunkowe – prąd był zbyt potężny, by celnie nim rzucić. To był moment, w którym medalistka mistrzostw świata stała się jedyną nadzieją dla desperacko trzymającego się barki mężczyzny. Ruszyła na pomoc.

Walka z żywiołem

Wioślarka bez wahania podjęła decyzję, która mogła kosztować ją zdrowie, a nawet życie. Podpłynęła do brzegu, wzięła koło ratunkowe i ruszyła w stronę tonącego, tak szybko, jak to było możliwe. Silny prąd wepchnął jej łódkę pod barkę, a sama Zillmann wpadła do lodowatej wody. Linka od koła zaplątała się w wiosło. Nie było jednak czasu =, aby z tym walczyć. Udało jej się podać człowiekowi koło, a Zillmann wypłynęła z drugiej strony barki. Sportsmenka upewniła się, że mężczyzna się trzyma i tak zostali do przyjazdy służ ratunkowych.

Utrata sprzętu

Temperatura ciała mężczyzny spadła do zatrważających 27 stopni Celsjusza, u Zillmann do 34 stopni. Ratownicy byli pewni, że to Zillmann coś się stało, ponieważ zwisała z barki jak Spiderman, a ona krzyczała do nich, aby ratowali mężczyznę, który był w większych tarapatach. Katarzyna, swój chwalebny wyczyn przepłaciła utraceniem sprzętu wartego 40 tys. złotych, który otrzymała jako nagrodę za złoty medal MŚ juniorek. To jednak nic. Uratowała ludzkie życie i to liczyło się najbardziej. Mężczyzna zdążył wyszeptać do Katarzyny "Dziękuję", zanim został zabrany przez służby ratunkowe.

Nagroda od miasta

Choć policjanci składali jej gratulacje, a władze Torunia szybko dowiedziały się o jej postawie, Zillmann konsekwentnie odrzuca łatkę bohaterki. Prezydent Michał Zaleski zaprosił ją do ratusza, a miasto sfinansowało zakup nowej łódki, wręczyło list gratulacyjny i sportowy zegarek, doceniając jej heroizm. Mimo tych zaszczytów, wioślarka pozostaje skromna.

Nie opowiadam o tym często. To nie było nic bohaterskiego. Miałam możliwość zareagować, to po prostu zrobiłam. Są takie sytuacje, kiedy nie myśli się o tym, co się dzieje. Po prostu trzeba działać. Myślę, że każdy na moim miejscu postąpiłby tak samo

- powiedziała w jednym z wywiadów w "Tańcu z Gwiazdami".

Dzięki jej odwadze, mężczyzna może nadal cieszyć się życiem, a Zillmann udowodniła, że w obliczu tak dramatycznych wydarzeń nie waha się, aby ruszyć na pomoc.