Spis treści
Tomasz Karolak i Małgorzata Kożuchowska stworzyli w "Rodzince.pl" jedną z najbardziej lubianych, choć chaotycznych, par polskiego kina i telewizji. Jednak za kulisami tej komediowej idylli krył się niewyobrażalny dramat. Aktor, znany ze swojego burzliwego życia prywatnego, właśnie przerwał milczenie, rzucając nowe światło na mroczną stronę aktorstwa. Karolak, który przez lata zmagał się z utrzymaniem stałej relacji z Violą Kołakowską, matką jego dwojga dzieci, wyznał, że intensywność pracy na planie była tykającą bombą dla jego psychiki. Czy praca przy "Rodzince.pl" i symulowane emocje mogły doprowadzić do prawdziwej katastrofy w jego życiu uczuciowym? Historia, którą opowiedział zmusza do refleksji.
Gorący pocałunek
Kilka dni temu Karolak stanął w ogniu pytań Tomasza Kammela w "Kanale Zero", a wywiad ten miał ujawnić prawdę o kulisach jego zawodu. Pytanie o sceny intymne z Kożuchowską padło wprost i wywołało konsternację! Kammel, wiedząc o ekranowej chemii, zapytał z nutą sensacji:
Ja wiem, raz słyszałem, że ostro pocałowałeś się z Kożuchowską i zrobiło się trochę za bardzo prawdziwie i może się jej mężowi mogło nie spodobać.
Karolak z dramatyczną szczerością wyznał, że po intymnym kontakcie na planie jego psychika na chwilę się załamała.
Nie, nie, to nie o to chodzi w ogóle. Chodzi o to, że nastąpił ten kontakt i ja potem, po nakręceniu tej sceny, którą się kręciło pół godziny, miałem takie myślenie, które trzy minuty trwało, że kurde ‘może moglibyśmy być razem’.
Aktor, który znał Kożuchowską od lat, z którą był na chrzcie jej syna, nagle zaczął myśleć o niej jak o kobiecie swojego życia.
Diagnoza psychologa
Aktor, zaniepokojony tą nagłą i niebezpieczną zmianą myślenia, natychmiast szukał ratunku.
Ja od razu wiesz, z tym do terapeuty, mówię: ‘Ty, stary, co to się dzieje’.
Wizyta u specjalisty przyniosła paraliżującą diagnozę, która obnaża brutalną prawdę o zawodzie aktora. Okazuje się, że to nie wina chemii. Karolak zdradził, co usłyszał w gabinecie:
Mózg ludzki nie rozpoznaje uczuć, więc jak my gramy to mózg nie wie, że my gramy, on myśli, że to się dzieje naprawdę… Jak gram scenę miłosną, to mój mózg zaczyna produkować endorfiny.
Mózg po prostu dostaje impuls, zaczyna wydzielać fenyletyloaminę, a jemu wydaje się, że „zaczyna zmieniać myślenie o twojej koleżance, którą znasz trzydzieści lat”. To wyznanie to prawdziwy "plot twist" – to nie Karolak był „winny”, a jego ciało, które w warunkach kontrolowanej fikcji zareagowało jak w prawdziwym związku! Karolak w końcu zrozumiał, dlaczego jego życie uczuciowe było tak niestabilne.
Ale zobacz, to tak kosztuje ciało, ze potem jak wraca aktor do domu i chce budować relację intymną z osobą, którą powiedzmy, uważa że kocha, to jego ciało mówi ‘stop’.
Intensywność emocjonalna na planie, nie tylko w scenach miłosnych, ale i w tych pełnych awantur i dramatu, wyeksploatowała jego zasoby uczuć.
Nie tylko mówię o scenach miłosnych, ale mówię w ogóle o scenach emocjonalnych. Tak, i potem ty przychodzisz do domu i nie wiesz, co się z tobą dzieje. (...) Czyli jeżeli ja gram z Danielem Olbrychskim jakąś awanturę między ojcem a synem, która trwa półtorej godziny, to moje ciało potem rzeczywiście reaguje na to tak, jakby ta awantura się naprawdę stała.
Tomasz Karolak, ujawniając walkę z własną psychiką, pokazuje, że czasami granica między rolą a życiem mocno się zaciera, a udawane emocje mogą sporo namieszać.