Dariusz Kamys swoją przygodę z kabaretem rozpoczął w latach 80. To właśnie wtedy z Zielonej Górze z jego inicjatywy powstał kabaret Potem. Grupa zakończyła działalność w 1999 roku, jednak Kamys nie zakończył swojej artystycznej działalności. W 2002 roku wraz z Joanną Kołaczkowską powołał do życia Kabaret Hrabi. Twórczość grupy charakteryzuje się inteligentnym humorem, absurdalnymi sytuacjami i błyskotliwymi dialogami, które bawią i skłaniają do refleksji. Kabaret Hrabi, pod przewodnictwem Dariusza Kamysa, szybko zdobył popularność dzięki oryginalnemu stylowi i nietuzinkowym pomysłom. W kwietniu 2025 roku Hrabi opublikował w mediach społecznościowych wpis, w którym poinformował, iż z powodu choroby Joanny Kołaczkowskiej, grupa chwilowo zawiesza działalność. Niestety, 17 lipca media obiegła wiadomość o śmierci artystki.
Zobacz także: Kabaret Hrabi wraca na scenę. "Aśka by tego chciała"
Dariusz Kamys nadal nie otrząsnął się po śmierci Joanny Kołaczkowskiej
Śmierć Joanny Kołaczkowskiej zostawiła wyrwę w sercach jej rodziny, kolegów z Kabaretu Hrabi, jej przyjaciół, a także tysiącach fanów, którzy cenili jej talent i twórczość. Kabaret Hrabi niedawno poinformował, iż zamierza kontynuować swoją działalność. Sam Dariusz Kamys, który nie tylko był kolegą scenicznym Kołaczkowskiej, ale również jej szwagrem (artysta jest mężem siostry Joanny Kołaczkowskiej - Agnieszki), jest artystą wszechstronnym. Od kilku lat zajmuje się również malarstwem. Na swoim profilu na Facebooku pokazał najnowsze dzieło. W opisie wspomniał, iż chciał namalować obraz zmarłej Joanny Kołaczkowskiej, jednak, jak podkreślił, jest "jeszcze zbyt wcześnie".
Staram się wrócić do malowania. Po niezwykle trudnym czasie. Ale wciąż jest piekielnie trudno. Chciałem namalować portret Asi… Ale to jeszcze zbyt wcześnie. Płótno stało się lustrem. Wystarczyło namalować to, co w nim zobaczyłem. Tak powstał zapis emocji i stanu ducha tamtej chwili - napisał Dariusz Kamys.
Pod postem od razu pojawiło się wiele słów wsparcia dla artysty, którzy również nadal nie mogą uwierzyć, że Joanny Kołaczkowskiej już nie ma wśród nas.