Spis treści
Mikołaj Bagiński, młody przedsiębiorca z ogromnym biznesowym zapleczem, szturmem podbił serca polskiej publiczności. Znany wcześniej głównie jako twórca internetowy, dziś jest na ustach wszystkich dzięki swojemu udziałowi w "TzG". Jego relacja z taneczną partnerką, Magdaleną Tarnowską, dostarcza widzom wielu emocji, a w ostatnich odcinkach dali widzom do myślenia, na temat łączącej ich relacji - pocałunek na parkiecie i występ w strojach ślubnych oraz napis na torsie Bagiego: "Madzia, wyjdź za mnie", były jednymi z najchętniej komentowanych w sieci momentów tej edycji. Jednak młody influencer myśli nie tylko o tym, jak rozgrzać wyobraźnię widzów, ale także o tym, na co przeznaczy ewentualną wygraną – jego motywacje i plany są bardzo dojrzałe i praktyczne.
"TzG" to dla Bagiego wielka przygoda
Mimo że Bagiński jest sprawnym biznesmenem stojącym za takimi projektami, jak marka Leeves, aplikacja Dropsy czy wydarzenia DRE$$CODE, jego udział w tanecznym show nie jest motywowany korzyściami finansowymi, przynajmniej nie tymi bezpośrednimi. Wiele osób spekulowało, czy dla prężnie działającego przedsiębiorcy występ w telewizji opłaca się finansowo. Odpowiedź Bagiego jest jednoznaczna. W rozmowie z portalem "Plajdą" otwarcie przyznał, że na żadnym etapie show udział w programie nie jest dla niego opłacalny – poza ewentualnym zwycięstwem i gigantyczną kwotą 200 tys. złotych dla gwiazdy. Wskazał, że poszukiwał w tym wyzwaniu innej wartości.
Idąc do 'Tańca z gwiazdami', dużo szukałem motywacji, na pewno jedną z nich było to, że jako dla influencera zaproszenie do 'Tańca z gwiazdami' to jest coś niesamowicie wielkiego
- wyznał, podkreślając, że staje obok gigantycznych gwiazd.
Wiedziałem, że karierowo to jest dla mnie bardzo duży krok, a ostatnio, jak z kimś rozmawiałem, to mówię: 'Okej, super karierowo i w ogóle to wszystko tak leci do przodu'. Tutaj dużo ludzi mnie poznaje, fajnie, ale teraz to chyba dla mnie prywatnie jest po prostu największa przygoda
- dodał.
Biznes ponad romanse - o co gra Bagiński?
Choć romantyczna aura wokół Bagiego i Magdy Tarnowskiej jest elektryzująca, to właśnie biznesowy spryt influencera zaskakuje najbardziej. Jego aktywności, jak choćby DRESSCODE CREW, już teraz przynoszą zawrotne pieniądze – w 2024 roku spółka ta miała przychód przekraczający 8,5 miliona złotych! Choć telewizja zapewnia mu szerokie dotarcie do nowej publiczności, to młody przedsiębiorca ma jasny i konkretny cel na to, co zrobi z wygranymi pieniędzmi.
Zamiast luksusowych wakacji, drogich samochodów czy ekstrawaganckich prezentów dla siebie, Bagiński ma plan godny prawdziwego wizjonera. Podczas rozmowy z "Faktem" ujawnił, że pieniądze z ewentualnej wygranej w całości przeznaczy na rozwój swoich dotychczasowych przedsięwzięć.
To jest ciekawy temat i to jest rzecz, o której mówię w swoich social mediach, że ja reinwestuję cały hajs, który zarabiam
- stwierdził bez ogródek.
Kasa na rozwój
Jego słowa pokazują, że myśli o wygranej w kategoriach jednorazowego zastrzyku gotówki. Bagiński już teraz wie, że 200 tysięcy złotych ma być paliwem dla jego kolejnych, ambitnych przedsięwzięć.
Jak się mnie ludzie pytali, co zrobię z wygraną, ja to wszystko ładuję z powrotem w moje firmy i chcę, żeby ta kasa się mieliła. Chcę zatrudniać ludzi, robić jeszcze większe rzeczy, inwestować
- podsumował
Pozostaje czekać na finał, który ostatecznie zdecyduje, czy ten ambitny plan wejdzie w życie!