Krzysztof Rutkowski to osoba, która lubi szokować. Tym razem chodzi jednak o naprawdę poważne wyznanie, ponieważ jak się okazuje, najpopularniejszy detektyw w Polsce był w poważnym bezpieczeństwo. I to dwukrotnie! Obie sytuacje wydarzyły się w tym roku. Jedna z nich to głośna sprawa z żyrandolem.
Żyrandol na moich oczach runął, urwał się z sufitu, roztrzaskał się w drobny mak na podłodze granitowej. To był bardzo ciężki żyrandol, około 200 kg, był zawieszony na suficie na płycie regipsowej, która nie wytrzymała tego ciężaru. Dobrze, że nie doszło do tragedii - powiedział Krzysztof Rutkowski w wywiadzie dla Pudelka.
Defektyw był blisko śmiertelnego wypadku także w innej sytuacji.
ZOBACZ TAKŻE: Anita Szydłowska o weselu Karoliny i Maćka ze "Ślubu od pierwszego wejrzenia". Wspomniała o chorobie męża
Krzysztof Rutkowski przeżył trzęsienie ziemi!
W tym samym wywiadzie Krzysztof Rutkowski wyznał, że w tym roku był uczestnikiem bardzo niepokojącego i niebezpiecznego wydarzenia. Stało się to podczas zagranicznego wyjazdu.
W tym roku zdarzyły się dwie sytuacje, w których otarłem się o śmierć. Pierwsza to trzęsienie ziemi w Bangkoku. Hotel, pod który podjechałem limuzyną, chwiał się niczym gałąź na drzewie, woda lejąca się po ścianie, wokół piszczący ludzie. Na moich oczach posypał się 40-piętrowy wieżowiec, gdzie zginęło około 40 osób. To była sytuacja, która mroziła krew w żyłach. Następnie samolot prawie spadł ze mną nad Phuket, gdy leciałem na spotkanie z dziećmi i z Mają. Kolejnego dnia mój kolega spadł z jachtu na sześć metrów pod wodą. W następny poniedziałek dowiedziałem się, że kierowca, który odwoził mnie na lotnisko i jechaliśmy dość szybko, nie żyje, dostał zawału serca. Także to była taka niebywała seria wydarzeń niczym z filmu "Oszukać przeznaczenie" - opowiedział.