Ponadczasowe riffy, miliony sprzedanych płyt i status ikony polskiego rocka - Jan Borysewicz to postać, której twórczość ukształtowała świadomość muzyczną kilku pokoleń Polaków. Urodzony we Wrocławiu w 1955 roku, już w wieku 16 lat musiał podjąć pracę, by wspierać rodzinę po tym, jak jego matka zachorowała na stwardnienie rozsiane. To wczesne zetknięcie z ciężarem odpowiedzialności, a później oszałamiający sukces Lady Pank, utworzonego po radiowym przeboju „Mała Lady Punk” w 1981 roku, stały się tłem dla opowieści o buncie, pasji i nieokiełznanej wolności, za którą artysta omal nie zapłacił najwyższej ceny. Jego droga była ekstremalna - pełna kontrowersji i nagłych zwrotów akcji.
Polecany artykuł:
Mroczne wizje Borysewicza
W rozmowie z Marcinem Mellerem, lider Lady Pank szczerze przyznał, jak nierealnie brzmi dla niego myśl, że skończył już siedemdziesiąt lat. Kiedy był u szczytu swojej kariery, a jego tryb życia pozostawiał wiele do życzenia, był przekonany, że granica 45 lat jest dla niego nie do przekroczenia. Ostra zabawa i brak jakichkolwiek ograniczeń uświadamiały go, że starość nie jest mu pisana, ale z początku, nie widział problemu w tym, aby korzystać z życia na całego.
Ja w ogóle się nie zastanawiałem ile ja będę żył. Ja myślałem, że ja nie dożyję 45 lat. Ja naprawdę ostro balowałem. Ja nie brałem jeńców, ludzie! To po prostu było straszne
- mówił w "Mellinie" u Marcina Mellera.
Muzyk opisał, że w tym czasie nikt nie był w stanie do niego dotrzeć i skłonić do zmiany. Refleksja nad sobą nadeszła po latach hulaszczego życia.
Myślę, że najgorsze było w tym wszystkim, to że mi nikt nie mógł nic powiedzieć. Nie mógł ktoś do mnie podejść i powiedzieć: ‘Słuchaj, weź się ogarnij, zrób coś w ogóle, wiesz, coś jest nie tak’. Wiesz o co chodzi. Ja nie dopuszczałem nikogo do takiej sytuacji. Ja wiedziałem, że jeżeli coś takiego się wydarzy, to tylko ja to mogę zrobić, i to zrobiłem. Wychodząc któregoś dnia z domu powiedziałem: ‘Janek, co ty robisz’. I wyrzuciłem to wszystko w diabły
Dramatyczne wypadki
Historia Borysewicza to kronika walki z własnymi demonami, która wielokrotnie odbiła się na jego zdrowiu. Intensywny tryb życia, używki takie jak alk**ol, pap***osy i nar***yki, w połączeniu z wyczerpującymi trasami koncertowymi, doprowadziły do szeregu krytycznych momentów. Już latem 1985 roku artysta przeszedł zawał serca, a kolejna, poważna operacja koronografii (badanie diagnostyczne służące do oceny stanu tętnic wieńcowych serca) miała miejsce w grudniu 2005 roku, po kolejnym ataku.
Nie tylko problemy kardiologiczne wpisały się w burzliwy życiorys gitarzysty. W lipcu 2010 roku Borysewicz doznał poważnego wypadku na quadzie, który skończył się w szpitalu z obustronną odmą płucną i rozciętą wargą. Cztery lata później, w 2014 roku, znów trafił pod opiekę lekarzy z przebitym płucem.
Skandal w Dniu Dziecka
Jednym z najbardziej kontrowersyjnych epizodów w historii Lady Pank, który idealnie odzwierciedlał buntowniczego ducha Borysewicza było wydarzenie z 1 czerwca 1986 roku we Wrocławiu. Podczas koncertu z okazji Dnia Dziecka na Stadionie Olimpijskim, pijany Jan Borysewicz obnażył się na scenie i wdał się w wulgarną utarczkę słowną z publicznością.
Choć sam muzyk tłumaczył, że został sprowokowany przez agresywną grupkę, konsekwencje były natychmiastowe i drastyczne - Ministerstwo Kultury i Sztuki zakazało Lady Pank koncertowania i występów w mediach aż do końca roku. Borysewiczowi groziły trzy miesiące aresztu (ostatecznie uchylone przez amnestię) i skierowanie na obserwację psychiatryczną.
Netflix opowie historię muzyka
Niesamowita i pełna dramatyzmu historia Jana Borysewicza doczeka się ekranizacji. Netflix przygotowuje film fabularny osadzony w burzliwych realiach lat 80. i 90. Produkcja, w której młodego Borysewicza zagra debiutujący Mikołaj Bukrewicz, ma być opowieścią o buncie, pasji i cenie zapłaconej za artystyczną wolność. Premiera, planowana na 2026 rok, z pewnością wywoła spore emocje, a dyrektor programowy Netflixa w Europie Środkowo-Wschodniej, Łukasz Kłuskiewicz, zapowiada "świeżą, wciągającą filmową opowieść" o niezwykle ważnej postaci dla polskiej kultury. Sam Borysewicz, który gościnnie pojawi się w filmie w roli samego siebie, ma nadzieję, że produkcja pokaże, iż w tamtych czasach muzyka to było coś więcej niż tylko granie – była formą wolności.