The Weeknd

i

Autor: VALERY HACHE/AFP/East News

relacja z koncertu

The Weeknd w Warszawie. Galaktyczne show godne najchętniej słuchanego artysty na świecie [RELACJA]

2023-08-10 10:29

To właśnie on, a nie Taylor Swift, Ed Sheeran czy Miley Cyrus ma najwięcej miesięcznych słuchaczy w serwisie Spotify. The Weeknd, najpopularniejszy aktualnie artysta muzyczny na świecie, wystąpił w Polsce w ramach After Hours til Down Tour i dał show godne tego tytułu. Robiąca wrażenie scenografia, buchające ognie, pokaz laserów i wokal - to wszystko złożyło się na postapokaliptyczne widowisko, od którego trudno było oderwać wzrok, mimo nie zawsze zadowalającej akustyki.

Fani The Weeknda czekali na to show od dawna. W wyniku pandemii artysta został zmuszony do odwołania trasy The After Hours Tour, w ramach której 7 listopada 2022 roku miał wystąpić w Krakowie. W międzyczasie wydał kolejny album studyjny Dawn FM, a jego nowe tournee doczekało się zaktualizowanej nazwy After Hours til Down Tour, jasno sugerującej, że na koncertową setlistę będą składać się głównie kawałki pochodzące nie tylko z ostatniej, ale i przedostatniej, niepromowanej osobną trasą koncertową płyty. Tak też się stało.

O godzinie 20:55 pod postawionym na scenie głównej modelem postapokaliptycznego miasta zaczęli pojawiać się tancerze, wywołując euforię wśród publiczności. Był to jasny znak, że show rozpocznie się za moment. Fani siedzący na trybunach mieli to szczęście, że mogli wchodzić z nimi w interakcję. Członkowie ekipy Tesfaye'a chętnie odmachiwali i posyłali buziaki stojącym, co nie jest standardem, biorąc pod uwagę miejsca na trybunach, uczestnikom koncertu. Obserwowanie ich skupienia i widocznego podekscytowania było w pewnym sensie urocze.

Chwilę po 21:00 na scenie pojawił się ON - gwiazdor główny wieczoru. The Weeknd rozpoczął show mocnym uderzeniem, wykonując na żywo pierwszy singiel z płyty Dawn FM, czyli dynamiczne Take My Breath, od razu porywając fanów do wspólnej zabawy. Tę mogła popsuć jedynie, szczególnie wielbicielom oglądającym widowisko z trybun, nie najlepsza akustyka, która jest zmorą imprez organizowanych na PGE Narodowym. Pocieszające jednak okazało się to, że im dalej, tym lepiej było słychać, co śpiewa, ale i mówi Abel.

Doda po koncercie Beyonce: "Jest mi KUR**SKO przykro!"

The Weeknd w Warszawie - relacja z koncertu

Najmocniejszym punktem koncertu, poza krystalicznie czystym i po prostu świetnym wokalem The Weeknda, była rozbudowana scenografia. Dzięki temu, że wybieg ciągnął się właściwie przez cały stadion, wszyscy fani, bez względu na to, o której dotarli na miejsce, mogli doświadczyć zetknięcia z idolem. W centralnej części sceny postawiono wielkiego robota w srebrnym kolorze, natomiast przy końcu wybiegu podwieszono ogromny, robiący piorunujące wrażenie na żywo księżyc. Uczestnicy koncertu regularnie mogli doświadczać też pokazu efektów specjalnych w postaci laserów i wybuchów ognia.

Sam Abel, choć raczej oszczędny w wypowiedziach i przez blisko połowę koncertu chowający się za maską (zdjął ją dopiero przy numerze Faith), sprawiał wrażenie niezwykle uroczego i zadowolonego z faktu, iż może zaśpiewać dla polskiej publiczności. Artysta raz po raz wykrzykiwał hasła "Warsaw" i "Poland", zachęcając do wspólnej zabawy. Punktem kulminacyjnym, jeśli chodzi o interakcję z publiką, był ten, gdy zszedł do stojących pod barierkami fanów i wspólnie z nimi zaśpiewał wielki hit ze swojego repertuaru I Feel It Coming. Jedna z fanek zasłużyła nawet na osobną "storkę" na oficjalnym profilu wokalisty na Instagramie. To z pewnością był wieczór jej życia!

Podróż przez kosmiczny kataklizm, w którą The Weeknd zabrał nas podczas After Hours til Down Tour w Warszawie, to także podróż przez bogaty dorobek muzyczny Kanadyjczyka. W koncertowej setliście nie zabrakło oczywiście numerów z After Hours i Dawn FM, hitów pochodzących ze starszych wydawnictw, m.in. wywołujących prawdziwą ekscytację wśród zgromadzonych Starboy, Can't Feel My Face czy Often, ale i niewydanego dotąd kawałka. Przez blisko dwie godziny trwania show wokalista ani na moment nie zszedł ze sceny.

Jakiś czas temu artysta zasugerował w wywiadzie dla W Magazine, że rozważa "zabicie" swojego alter ego i zakończenie kariery jako The Weeknd, nie porzucając oczywiście muzyki. Jeśli trasa After Hours til Down Tour miałaby jakimś cudem stanowić pożegnanie tej pełnej sukcesów ery muzycznej, to trzeba przyznać, że zostało ono zorganizowane z rozmachem godnym najczęściej słuchanego piosenkarza na świecie.