Spór o udział Polski w G20
Wtorkowe wydanie "Gazety Wyborczej" ujawnia kulisy przygotowań do przyszłorocznych spotkań grupy dwudziestu najważniejszych gospodarek świata, czyli G20. Według dziennika zaproszenie dla Polski na rok miało wyjść od strony amerykańskiej, która w kolejnym roku obejmuje przewodnictwo w tej grupie. "GW" przypomniała, że na początku grudnia amerykański sekretarz stanu Marco Rubio potwierdził udział Polski w spotkaniach G20, a finałowy szczyt ma odbyć się w grudniu 2026 roku w Miami na Florydzie. To właśnie po tym potwierdzeniu, jak relacjonuje dziennik, miały zacząć się polityczne napięcia wokół polskiej reprezentacji.
Kto ma być szerpą Polski na G20 i skąd całe zamieszanie?
"Po słowach Rubio i formalnym zaproszeniu zaczęły się schody. Udział w pracach G20 przebiega na kilku poziomach: osobno spotykają się głowy państw, osobno ministrowie, w tym szefowie dyplomacji i resortów finansów" – podaje „GW”.
Z ustaleń dziennika wynika, że strona rządowa zaproponowała, aby koordynacją polskiego udziału w pracach grupy zajmowało się dwóch tak zwanych szerpów – wiceminister spraw zagranicznych Marcin Bosacki oraz szef Biura Polityki Międzynarodowej w Kancelarii Prezydenta Marcin Przydacz. Taki podział ról miałby oznaczać współdzielenie odpowiedzialności między rządem a otoczeniem prezydenta, jednak – jak opisuje "Gazeta Wyborcza" – szybko stał się zarzewiem konfliktu.
Jak reaguje otoczenie prezydenta i co miało usłyszeć w Waszyngtonie?
Według relacji dziennika Kancelaria Prezydenta Karola Nawrockiego ma otwierać "kolejny front" wobec rządu Donalda Tuska właśnie na polu przygotowań do G20. "Gazeta Wyborcza" pisze, że ludzie prezydenta "chcą zmonopolizować" przygotowania do udziału Polski w obradach grupy dwudziestu, co ma bezpośrednio dotyczyć roli Marcina Przydacza jako szerpy.
"Otoczenie prezydenta znowu poskarżyło się w Białym Domu. W efekcie z Waszyngtonu przyszła odpowiedź, że Amerykanie chcą rozmawiać o przygotowaniach tylko z Przydaczem. Prezydencki minister tym faktem zdążył się pochwalić na platformach społecznościowych" – powiedziało cytowane przez „GW” źródło z kręgów rządowych.
Opisane przez dziennik działania pokazują, że spór o jedno krzesło przy stole G20 urósł do symbolu szerszej rywalizacji między rządem a Pałacem Prezydenckim.