Spis treści
Anna Mucha zadebiutowała w filmie Andrzeja Wajdy "Korczak" z 1990 roku. Kilka lat później ponownie znalazła się w obsadzie dzieła jednego z najwybitniejszych polskich reżyserów. "Panna Nikt" opowiadała o losach 15-latki, która nie potrafi się przystosować do nowego otoczenia po przeprowadzce. Trzy dekady później popularna aktorka wróciła wspomnieniami do nagrań tego filmu i niełatwych doświadczeń związanych z tym okresem.
Anna Mucha wprowadza dzieci w swoją filmografię
W głośnej rozmowie na łamach podcastu "WojewódzkiKędzierski" znana z ciętego języka aktorka wyjawiła, że chciałaby już wprowadzić swoje nastoletnie pociechy w świat filmów, w których zagrała. Przypomnijmy, że dzieci aktorki - Stefania i Teodor - mają aktualnie czternaście i jedenaście lat.
Jednym z dzieł, które pojawiło się w przebiegu wywiadu, był film "Panna Nikt" Andrzeja Wajdy, którego premiera odbyła się pod koniec 1996 roku. Anna Mucha miała wówczas szesnaście lat. Aktorka, nie kryjąc wzruszenia, powiedziała:
"Chciałabym zobaczyć ten film niedługo z moją córką. W ogóle jest kilka filmów, które ze swojej filmografii chciałabym zobaczyć ze swoimi dziećmi. One powoli zaczynają wkraczać w ten wiek."
"Panna Nikt" powstała 30 lat temu. Aktorka omal nie straciła roli
Mucha otworzyła się też na temat niełatwych doświadczeń związanych z pracą na planie w nastoletnim wieku. Jak wyznała, nie otrzymywała tam odpowiedniego wsparcia, jednak nie chciała poruszać szczegółów ze względu na fakt, że wiele spośród pracujących przy "Pannie Nikt" osób już nie żyje i nie może się odnieść do ówczesnych realiów.
"To był bardzo trudny moment w moim życiu. Moment, w którym z jednej strony dostałam absolutnie fantastyczną szansę, a z drugiej strony [...] nie był to wymarzony i komfortowy moment dla mnie na planie. Zresztą nie pierwszy, bo trudniejszych momentów było już kilka wcześniej. [...] To był czas, w którym ja nie miałam zbyt wiele wsparcia. [...] Mówię o wsparciu na planie" - stwierdziła.
Aktorka zdradziła nawet, że jej mama - również Anna - została poproszona przez produkcję dzieła Wajdy o spotkanie. Kobieta usłyszała o złym zachowaniu swojej nastoletniej córki i możliwym zwolnieniu jej z roli Kasi, jednak nie skonfrontowała się z nią. Zaufała młodej Annie i o "wezwaniu na dywanik" opowiedziała jej dopiero po latach.
"Moja mama odbyła bardzo trudną rozmowę z producentką tego filmu. [...] Odebrała kiedyś telefon, została wezwana do pani Ślesickiej i dowiedziała się, że ja jestem krnąbrna, że się źle zachowuję na planie, że cała ta sytuacja mnie być może przerasta. [...] I ona słyszy, że nic z tego nie będzie i generalnie myślą o tym, żeby mnie wywalić. [...] Moja mama prawdopodobnie wpadła w panikę, nie wiedziała, co ma zrobić, natomiast nie przyszła do mnie, nie zdyscyplinowała mnie, [...] tylko dała mi wolną rękę, zaufała mi. Ona mi o tej rozmowie powiedziała dużo później."