Wielka klapa po „Kuchennych rewolucjach”! Magda Gessler nie poznała tego miejsca

2025-11-07 11:16

Magda Gessler wróciła do lokalu "Quattro por Quattro" w Jeleniej Górze, by ocenić efekt "Kuchennych Rewolucji". Zamiast triumfu, czekał ją szok i rozczarowanie. Restauratorka nie kryła frustracji, gdy okazało się, że właścicielka zignorowała znaczną część jej menu i wizji. Ostra weryfikacja zakończyła się mocnym oświadczeniem: "Nic nie przypomina tego, co zrobiłam!".

"Kuchenne rewolucje" to nie tylko zmiana wystroju i menu, to przede wszystkim przełom w sposobie myślenia właścicieli. Magda Gessler angażuje się w każdy projekt, by stworzyć prosperujący biznes sygnowany jej nazwiskiem. Tym razem jednak, w malowniczej Jeleniej Górze, doszło do spektakularnego niewypału. Rewolucja w restauracji "Pod Batutą" (przemianowanej na "Quattro por Quattro") miała być sielankowym sukcesem. Szybki powrót gwiazdy obnażył jednak gorzką prawdę.

Rogale świętomarcińskie u Magdy Gessler. Cena z kosmosu

Powrót Gessler i wielkie rozczarowanie

Kilka tygodni po metamorfozie restauracji, restauratorka przybyła na weryfikację. Nowe menu, wprowadzone z wielką pompą, miało zachwycać prostotą i świeżością. Pojawiły się cztery autorskie sałatki (m.in. z makaronem kokardki i tuńczykiem oraz kompozycja bałkańska), krem bazyliowy, zapiekanki oraz deser z pomarańczy i malin. Lokal zyskał błękitną tonację, kwiaty i prostą, romantyczną zastawę. Wizja była jasna – stworzyć przyjazne i przyjemne miejsce dla gości.

Magda Gessler zamówiła kluczowe dania: zupę bazyliową, sałatki oraz strogonowa. Już pierwsze kęsy wywołały burzę. Okazało się, że część menu została zmieniona. Gwiazda nie rozumiała, dlaczego jej starannie opracowane receptury nie są przestrzegane. Restauratorka zwróciła się do właścicielki z wyraźnym zarzutem, pytając:

Pani to pomieszała! Jeśli robię rewolucję, to muszę wiedzieć, co pani dokłada!

Zdanie gości jest ważniejsze?

Właścicielka lokalu tłumaczyła się prozaicznymi problemami. Tłumaczyła, że zmiany były wymuszone przez prośby gości, którzy domagali się "swoich ulubionych sałatek i deserów". Dodała, że mimo wprowadzenia nowych dań, klienci jeszcze ich nie znają. Zwróciła też uwagę na twarde realia małego biznesu w Jeleniej Górze – mała przestrzeń, wysokie koszty i problem z utrzymaniem ruchu po 18:00. "Do 23:00 nie udało się utrzymać, po 18:00 Jelenia Góra po prostu zasypia!" – skomentowała.

Argumenty te nie przekonały Gessler. Choć błękitny, bajkowy wystrój pozostał, to w kuchni panował powrót do starych nawyków. Restauratorka skrytykowała brak kluczowych elementów w daniach – na przykład vinegretu w sałatce z tuńczykiem. To był dla niej jasny sygnał, że za wizją kulinarną nie poszła zmiana myślenia o jakości i konsekwencji.

Ogólnie rzecz biorąc, nic nie przypomina tego, co zrobiłam. Tuńczyk jest dobry, ale vinegretu nie ma. Bardzo mi przykro, myślałam, że pani złapie pomysł i zachwyci się nim

To pokazuje, że nawet najbardziej spektakularna metamorfoza wizualna i nowe menu nie gwarantują sukcesu, jeśli właściciel nie utożsami się w pełni z koncepcją. Magda Gessler, słynąca z bezkompromisowości, widząc, że jej praca poszła na marne, nie mogła przejść obok tego obojętnie. W oczach restauratorki, to właśnie odejście od oryginalnych przepisów i dodawanie "swoich" dań było nie do przyjęcia.