"Langer" to obok "Heweliusza" i 2. sezonu "1670" bodaj najbardziej wyczekiwany polski serial tego roku. Nic zresztą dziwnego, "Chyłka" może i miała swoje bolączki, ale cieszyła się bezbrzeżnym oddaniem widzów, a rękę do jej niebagatelnego sukcesu komercyjnego przyłożył właśnie Piotr Langer Jr. o anielskim obliczu Jakuba Gierszała i niecnych zamiarach. Teraz "król ekranowych seryjnych morderców made in Polad" dostał własny projekt - na ile udany? Widziałam już cztery z sześciu odcinków i nie mam dobrych wieści.
"Langer" - o czym opowiada serial SkyShowtime?
"Langer" jest luźną adaptacją książek Remigiusza Mroza, której akcja rozgrywa się już po wydarzeniach z "Chyłki" (tu warto zaznaczyć, że nie jest to kanoniczna kontynuacja ani oficjalny spin-off, bo choć twórcy pozostają ci sami, za serial odpowiada konkurencja). Piotr Langer Jr. żyje sobie jak pączek w maśle, śpiąc na pieniądzach i oddając się swej największej pasji, czyli mordowaniu ludzi. Wciąż pozostaje nieuchwytny, ośmieszając organy ścigania, aż tu pewnego pięknego dnia na jego drodze staje zjawiskowo piękna i tajemnicza Nina (w tej roli Julia Pietrucha) i wplątuje go w niebezpieczną grę.
Polecany artykuł:
"Langer" - recenzja serialu. Jakub Gierszał nie odwali za was całej roboty
Cała Polska od lat żyje w zbiorowym zachwycie nad talentem Jakuba Gierszała, który w każdej roli sprawdza się znakomicie i wydaje się być aktorem skazanym na wielki, międzynarodowy sukces. Ma warunki - od aparycji i olbrzymich pokładów charyzmy, po doskonały warsztat, a Piotr Langer Jr. w jego wykonaniu to jeden z najbardziej magnetycznych i urzekających seryjnych morderców, jakich widział mały ekran. Ostatnie sezony "Chyłki" ciągnął już niemal samotnie na swych barkach i wydawać by się mogło, że pociągnie i "Langera", ale sęk w tym, że nawet Anthony Hopkins nie udźwignąłby "Milczenia owiec", gdyby przyszło mu grać na tak kiepskim, pozbawionym suspensu scenariuszu. Pierwszym kardynalnym błędem "Langera" jest bowiem fakt, że jest on okrutnie... nudny.
Dopóki na ekranie widnieje Jakub Gierszał, chwyta naszą uwagę, ta jednak ulatuje, gdy tylko do głosu dochodzą pozostali bohaterowie, a tak się składa, że samego Langera w "Langerze" jest stosunkowo niewiele (nie zaliczam tego w poczet wad wyłącznie z uwagi na charakter materiału źródłowego). Pierwsze skrzypce gra tu wspomniana Nina, przy której scenarzyści co rusz usiłują nas przekonać, że posiada ona wielką głębię, ale problem w tym, że jakoś nie potrafią nam tego sprzedać. Tajemnicza piękność, której los powinien nas obchodzić (nie obchodzi) to postać z papieru, która w zestawieniu z Langerem wypada wręcz karykaturalnie. Julia Pietrucha robi, co może, ale pętają ją toporne dialogi i boleśnie stereotypowe wyobrażenie scenarzystów o archetypie ekranowej femme fatale. Z przykrością ostrzegam, że sceny, które w zamyśle miały być zmysłowe i pełne napięcia, wywołują ciarki żenady.

i
A jak już przy napięciu jesteśmy, to tego w "Langerze" nie ma za grosz. Fabuła płynie sobie bez krzty suspensu, a chaos narracyjny uniemożliwia jakiekolwiek emocjonalne zaangażowanie w snutą tu historię. Co by złego o "Chyłce" nie mówić, tam chociaż typowo tvn-owski scenariusz wynagradzała wartka i piekielnie wciągająca akcja, dzięki której chłonęliśmy kolejne odcinki w myśl zasady, że odrobina guilty pleasure nikomu jeszcze mózgu nie wypaliła. Tu mamy zaś dużo guilty i mało pleasure, do tego w połączeniu z pokaźną dozą pretensji i aspiracji do półki serialu premium.
Gdzie się podział nasz Langer?
Drugim kardynalnym błędem "Langera" jest samo podejście do głównego bohatera. Piotr Langer Jr. nie był przecież oziębłym mastermindem, a zdziecinniałym psychopatą, który na równi nas przerażał i irytował. Tutaj twórcy nazbyt odpłynęli w rejony polskiego Dextera czy Hannibala Lectera, przez co nie sposób oprzeć się wrażeniu, że choć kreacja Jakuba Gierszała jest jak zawsze fenomenalna, ten "nasz Langer" zgubił się gdzieś po drodze z "Chyłki" do własnego serialu. I nie, nie kupuję argumentu, że nie jest to przecież kanoniczna kontynuacja - jakiekolwiek continuum winno zostać zachowane, gdy mówimy o kluczowej postaci.
"Langer" - czy warto obejrzeć serial SkyShowtime?
Reasumując, mogliśmy dostać polski thriller o "seryjniaku" z prawdziwego zdarzenia, skończyliśmy z nieangażującym i ciągnącym się w nieskończoność kryminałem, jakich widzieliśmy już na pęczki. Nie odradzam jednak w pełni seansu "Langera", bo choćby dla samej kreacji Jakuba Gierszała warto dać serialowi szansę. A nuż was jakimś cudem przekona. Ja zostanę jednak przy kiepskiej, ale chociaż wciągającej "Chyłce".