Gorące sceny z "50 twarzy Greya" śmiało mogą zapewnić kilka łóżkowych inspiracji i skutecznie podgrzać atmosferę w sypialni. To jeden z głośniejszych erotyków, który mimo licznej krytyki okazał się kasowym hitem, a na fali popularności zdecydowano się nakręcić jeszcze dwa filmy. W każdej części nie brakowało miłosnych uniesień, które sprawiały, że momentami trudno było uwierzyć w grę aktorską i że to wszystko dzieje się na niby. Kino zna historie, gdzie seks na planie uprawiano naprawdę. W tym przypadku wyglądało to zupełnie inaczej. Jak powstają takie obrazki i z jakimi wyzwaniami muszą mierzyć się aktorzy?
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Najgorsze sceny seksu w polskim kinie. Te filmy zniesmaczyły wielu widzów
Jak nakręcono 50 twarzy Greya? Sceny były piekielnie trudne!
Kochanie na ekranie to nie rurki z kremem. To jeden z najtrudniejszych momentów w czasie kręcenia filmu. Przy produkcjach z dużym nakładem i gwiazdorską obsadą analizuje się każdy szczegół i przestrzega wielu zasad, które wcześniej zapisano w umowach. Aktor przed wejściem na plan doskonale wie, jak bardzo będzie rozebrany i co dokładnie będzie robić. Jeżeli już o planie mowa, to najczęściej znajdują się na nim tylko niezbędni pracownicy, np. operator, dźwiękowiec, czy reżyser. Potwierdził to Jamie Dornan, czyli odtwórca Christiana Greya, w jednej z rozmów w programie Jimmy'ego Kimmela. Dodał, że podczas nagrań musiał również zakrywać miejsca intymne specjalną torebeczką (ang. wee-bag).
"Podczas kręcenia intymnych scen na planie są tylko ci, którzy naprawdę muszą wtedy być. Na przykład ja (śmiech). Jeżeli chodzi o miejsca intymne, to zakrywam je małą torebką. To znaczy... to sformułowanie (wee-bag) nie oznacza tak naprawdę czegoś małego. Inaczej, zakrywałem się całkiem dużą torbą. Naprawdę wielką, taką jak walizka podróżna, do której mieścisz wszystkie rzeczy" – żartował Dornan
Dakota Johnson również została kiedyś zapytana o nagrywanie scen erotycznych. Powiedziała, że jest to piekielnie trudne i atmosfera na planie rzadko jest wesoła. Do tego wspomina, że musiała nosić posmarowane klejem stringi bez pasków.
"Nie, to nigdy nie jest łatwe i przyjemne. To nie jest normalne i zabawne. Zawsze jest trudno. Nosiłam posmarowane klejem stringi bez pasków. Może nie do końca klejem, ale w każdym razie były lepkie. To coś w rodzaju zakrycia na sutek, z tym że tam na dole. Były lepkie, ale jedynie w górnej części, nie po całości. Na dodatek odpadały, ponieważ spoiwo wycierało się w trakcie kręcenia scen. Dlatego postanowili przykleić je do mojego ciała za pomocą superkleju, tak, by już więcej się nie odczepiały. To nie było jakoś strasznie bolesne, wiesz, to tyle co nic. Mimo wszystko masz poczucie bycia zakrytą. Cholernie dziwne." - powiedziała Johnson
Jak powstają sceny seksu w filmach? Sztuczny pot i podniecenie
Nakładki imitujące części intymne i zaklejenie ciała to jedno. Bywa, że aktorów spryskuje się również "sztucznym potem", który jest lepiej widoczny dla oka kamery i w pełni kontrolowany. Często pojawia się też pytanie o podniecenie. Według większości aktorów występuje ono bardzo rzadko, ponieważ sytuacja na planie jest na tyle stresująca i wszyscy są skupieni na odegraniu konkretnej kilkusekundowej sceny, a do tego czuje się wzrok członków ekipy na plecach, że takie przygody raczej nie mają miejsca. Jeżeli jednak się zdarzają, to ogłaszana jest chwilowa przerwa w zdjęciach.
Jednym z najciekawszych zabiegów jest korzystanie... z pomocy dublerów lub dublerek. Dla przykładu. Bywa tak, że goła aktorka na ekranie nie oznacza w rzeczywistości gołej aktorki na ekranie. Twórcy stosują sprytny zabieg, który polega na tym, że w bliskich kadrach (szczególnie ze zbliżeniem na twarz) nagrywa się faktycznie odtwórczynię roli, a w i innych przypadkach ciało dublerki. Tytułem końca. Rejestracja scen erotycznych potrafi trwać kilka dobrych godzin, więc ciągłe "udawanie", myślenie o tym jak teraz zagrać i czy nic się nie odkleja potrafi zmęczyć lepiej niż prawdziwy seks. Poniżej udostępniamy materiał wideo, który w kilka minut (ale za to na przykładach!) pokazuje kulisy kręcenia takich kadrów.