- Podczas nadzwyczajnego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ, zwołanego po naruszeniu polskiej przestrzeni powietrznej, doszło do skandalicznej sytuacji.
- Ambasador Rosji Wasilij Niebienzia, zaprzeczył możliwości dotarcia rosyjskich dronów do Polski, sugerując winę Ukrainy, po czym opuścił salę obrad.
- Jego zachowanie wywołało ostrą reakcję polskiego szefa MSZ.
- Co dokładnie powiedział rosyjski dyplomata i jak Polska oraz inni komentatorzy oceniają jego słowa?
Ambasador Rosji: to fizycznie niemożliwe, by nasze drony dotarły do Polski
To fizycznie niemożliwe, by nasze drony dotarły do terytorium Polski - powiedział ambasador Rosji Wasilij Niebienzia podczas spotkania Rady Bezpieczeństwa ONZ na temat naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej przez Rosję. Zapewnił też, że Moskwa jest zainteresowana deeskalacją.
- Maksymalny zasięg dronów użytych w tym ataku nie przekroczył 700 kilometrów, co fizycznie uniemożliwia im dotarcie na terytorium Polski. Pomimo oczywistej bezpodstawności zarzutów wobec nas, chcemy, aby zapewnić kompleksowe i obiektywne wyjaśnienie tego, co się wydarzyło - powiedział przedstawiciel Kremla.
- Rosyjskie MSZ jest również gotowe do zaangażowania się w te prace. Jeśli strona polska rzeczywiście jest zainteresowana zmniejszeniem napięć, a nie ich podsycaniem, apelujemy do polskich kolegów o skorzystanie z tych propozycji, zamiast angażować się w dyplomację megafonową (...) wielokrotnie już oświadczaliśmy, że nie jesteśmy zainteresowani eskalacją napięć z Warszawą - powiedział ambasador.
Niebienzia sugerował, że drony mogła wystrzelić Ukraina, wspominał incydent z Przewodowa z 2022 roku i cytował przy tym wypowiedź prezydenta Andrzeja Dudy w jednym z wywiadów, w którym miał on stwierdzić, że władze w Kijowie próbowały wywrzeć presję na Warszawę, aby ta wniosła oskarżenia przeciwko Rosji.
Zapewniał też, że ćwiczenia wojskowe Zapad-2025 nie stanowią dla nikogo zagrożenia i skrytykował decyzję Polski o zamknięciu granicy z Białorusią. Stwierdził przy tym, że na obecnej sytuacji korzystają tylko Ukraina i „europejska partia wojny”. Przekonywał, że Ukraina nie jest zainteresowana dialogiem z Rosją, bo prezydent Wołodymyr Zełenski nie zgodził się, by przybyć na rozmowy do Moskwy.
Reakcja szefa MSZ
Na jego słowa zareagował minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, który na platformie X skomentował krótko: „Niemożliwe. Cud.”.
Z kolei były szef BBN, generał w stanie spoczynku prof. Stanisław Koziej, ocenił, że „Rosja w RB ONZ »rżnie głupa« w sprawie swojej operacji dronowej w Polsce w stylu podobnym do manipulacji w sprawie zestrzelenia przed laty przez wojska rosyjskie malezyjskiego samolotu pasażerskiego nad Ukrainą”.
Zdaniem kierującego polską ambasadą w Waszyngtonie Bogdana Klicha ambasador Rosji „kłamie jak z nut”, mówiąc, że „władze polskie próbują angażować się w eskalację napięcia w Europie m.in. poprzez oskarżanie bez dowodów Rosji o ten incydent i zamykanie granicy z Białorusią”.
Ambasador Białorusi: Oskarżenia Polski są bezpodstawne
W podobnym duchu, co ambasador Rosji, wypowiadał się reprezentant Białorusi, który odrzucił polskie oskarżenia i przypomniał, że Mińsk ostrzegł Polskę przed nadlatującymi dronami, dając jej więcej czasu na reakcję.
- Oskarżenia Polski pod adresem Białorusi są bezpodstawne, bo Białoruś była pierwsza, która ostrzegła Polskę o nadlatujących dronach - powiedział przedstawiciel Mińska.
- Z przykrością przyjęliśmy, że Polska oskarżyła podczas tego spotkania Białoruś o eskalację sytuacji i lekceważenie prawa międzynarodowego. Odrzucamy wszelkie oskarżenia skierowane pod naszym adresem w związku z incydentem naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej przez drony w nocy 10 września. Oskarżenia te wydają się szczególnie bezpodstawne, biorąc pod uwagę fakt, że Republika Białorusi była pierwszą, a być może jedyną stroną, która poinformowała stronę polską o zbliżaniu się dronów - powiedział białoruski dyplomata. Za bezpodstawne uznał też zamknięcie granic przez Polskę w związku z ćwiczeniami wojskowymi Zapad-25.