Atak rakietowy Rosji tuż przy polskiej granicy! Wystrzelono 8 rakiet

i

Autor: Materiały radia eska Atak rakietowy Rosji tuż przy polskiej granicy! Wystrzelono 8 rakiet

Atak rakietowy Rosji tuż przy polskiej granicy! Nie żyje 35 osób [AKTUALIZACJA]

2022-03-13 12:06

Rosyjskie wojska przeprowadziły atak rakietowy na międzynarodowe centrum sił pokojowych i bezpieczeństwa w obwodzie lwowskim – poinformowały władze obwodowe.

Według ustaleń wystrzelonych zostało ponad 30 rakiet.

Centrum znajduje się w obwodzie lwowskim, w okolicach Jaworowa, ok. 57 km na zachód od Lwowa i 29 km od granicy Ukrainy z Polską.

Rzecznik Akademii Wojsk Lądowych Ukrainy Anton Myronowicz powiedział portalowi Suspilne, że zaatakowana została jednostka wojskowa.

Jak poinformował w niedzielę szef władz obwodu lwowskiego Maksym Kozycki, według najnowszego bilansu 35 osób zginęło.

Dodał, że co najmniej 134 osoby są ranne.

Jak powiedział, rosyjskie lotnictwo zaatakowało rakietami manewrującymi powietrze-ziemia teren poligonu jaworowskiego. "W sumie wystrzelono ponad 30 rakiet, kilka strąciła obrona przeciwlotnicza" – powiedział.

Międzynarodowe Centrum Operacji Pokojowych i Bezpieczeństwa, bardziej znane jako jaworowski poligon wojskowy, znajduje się niecałe 40 km od Lwowa i ok. 20 km od granicy z Polską – podaje Ukraińska Prawda.

Cywile nadal opuszczają Ukrainę. Lwów punktem przejściowym

We Lwowie w przejściu podziemnym pod peronem kolejowym czeka kilka tysięcy ludzi, którzy chcą pociągiem wyjechać do Przemyśla. Małymi grupami kierowani są na peron, gdzie wolontariusze i służby pomagają odszukać odpowiedni wagon pociągu.

Tłum ludzi nie jest wpuszczany od razu na peron. Jak pociąg wjeżdża, to małymi grupkami podróżni kierowani są na peron do przedziałów wnoszą małe dzieci, wózki, bagaże, pomagają wejść osobom starszym. Jeszcze przed wejściem do wagonu sprawdzane są dokumenty przez służby. Wszystko przebiega sprawnie i dynamicznie. Kolejne grupy wsiadają do pociągu, a kolejne wchodzą na peron. Tłum w przejściu podziemnym maleje.

"Wyjeżdżamy stąd, bo boimy się wojny. Zabrałam dwie córeczki Lenę i Polinę, to malutkie dzieci, boję się o nie. W Polsce czeka na nas moja siostra i zabierze nas do Katowic. Chciałabym wrócić jak najszybciej, dobrze nam się żyło w Ukrainie" – mówi wzruszona Julia i dodaje, że "mąż został walczyć". "Nie mógł inaczej, kochamy nasz kraj" – podkreśliła.