Albert Lorenz, znany z ogromnej determinacji i sportowej pasji, wziął udział w półfinale programu "Ninja Warrior Polska: Ninja vs Ninja”. Niestety, występ zakończył się tragedią. Podczas jednego z elementów toru Albert Lorenz spadł z dużej wysokości, doznając wieloodłamowego złamania kręgosłupa w odcinku lędźwiowym. Konieczna była natychmiastowa operacja i długa, kosztowna rehabilitacja.
Jeszcze przed emisją odcinka, w rozmowie z Plejadą uczestnik ujawnił, że tuż po wypadku nie otrzymał odpowiedniej pomocy, nikt nie użył noszy, a zamiast tego kazano mu wstać i iść do fizjoterapeutki.
Dziś wiem, że to nie powinno się wydarzyć - wspominał.
W mediach społecznościowych opublikował też nagranie z momentu wypadku, pisząc:
Kręgosłup pękł, ale serce dalej walczy. Bo prawdziwa bitwa zaczyna się po zejściu z toru.
Internauci nie kryli szoku i współczucia. Wielu z nich krytykowało sposób zabezpieczenia toru i reakcję produkcji.
Wypadek w "Ninja vs Ninja" - Albert Lorenz
Po emisji feralnego odcinka sprawa nabrała tempa. Albert Lorenz otwarcie mówi o walce z bólem i o tym, że od tamtej pory jego życie całkowicie się zmieniło.
Milimetr dzielił mnie od paraliżu. Od życia na wózku. Od momentu, w którym nie mógłbym już wziąć swojego dziecka za rękę - napisał w jednym z emocjonalnych postów.
Uczestnik zarzuca produkcji i Telewizji Polsat brak wsparcia po wypadku oraz niewystarczające ubezpieczenie zdrowotne. Twierdzi, że większość kosztów leczenia i rehabilitacji musiał pokryć sam. Produkcja "Ninja Warrior” stanowczo zaprzecza tym oskarżeniom, przekonując, że wszystkie procedury zostały zachowane, a pomoc medyczna udzielona Lorenzowi była finansowana z publicznych środków.
Nie możemy zgodzić się na oczernianie Telewizji Polsat i producenta poprzez nieprawdziwe zarzuty - przekazano w oficjalnym oświadczeniu.
Mimo tych zapewnień, w sieci nie cichnie dyskusja. Widzowie zwracają uwagę na chłód i brak empatii ze strony komentatorów w momencie wypadku.
Jak można cieszyć się z tego, że ktoś spadł z 12 metrów? - pisał jeden z internautów.
Sam uczestnik stara się zachować spokój i nie zdradza jeszcze wszystkich szczegółów sprawy.
Nadejdzie czas, gdy będę mógł ujawnić wszystko, tylko o cierpliwość mogę prosić w tym momencie - napisał niedawno na Instagramie.
Choć jego droga do pełnej sprawności jest długa i trudna, nie zamierza się poddawać. Dla niego ta historia to już nie telewizyjny tor przeszkód, lecz prawdziwa walka o zdrowie, godność i prawdę.