Czasem człowiek łapie się na tym, że ciągle jeździ w te same miejsca, bo "tak robią wszyscy". A później przypadkiem trafia na zdjęcie jakiejś małej uliczki w Rydze czy ogromnej, połyskującej alei w Nicei i zaczyna się zastanawiać, dlaczego właściwie nigdy tam nie pojechał. Europejskie jarmarki bożonarodzeniowe w ostatnich latach tak wystrzeliły z kreatywnością, że te mniej oczywiste kierunki potrafią przebić popularne metropolie i klimatem, i pomysłowością.
Poniżej kilka takich miejsc, które być może nie są pierwsze na liście świątecznych "must see", a powinny.
Ryga – jarmark w sercu drewnianej secesji
Ryga ma w sobie coś, co trudno opisać jednym słowem. Z jednej strony północny chłód, z drugiej — miękkie światło odbijające się od pastelowych kamienic. W grudniu Łotysze rozstawiają drewniane stragany na Placu Katedralnym, a zapach grzanego wina miesza się z aromatem czarnego chleba i korzennych smakołyków.
Zaskakuje też spokojniejsza atmosfera. Żadnego przepychania się łokciami, żadnej nerwówki — tylko powolne przechadzanie się od stoiska do stoiska, jakby nikt nigdzie się nie spieszył. Dla wielu to właśnie tutaj zaczyna się prawdziwe slow świętowanie.
Nicea – święta w blasku Lazurowego Wybrzeża
Świąteczny jarmark pod palmami? A jednak działa. W Nicei grudzień ma zupełnie inny klimat – dosłownie. Zamiast skrzypiącego pod butami śniegu jest ciepły wiatr od morza, ale cała reszta pozostaje w świątecznej stylistyce. W Jardin Albert 1er wyrastają miasteczka z lodowymi dekoracjami, karuzelami i gigantyczną choinką, a wieczorami park zamienia się w festiwal świateł.
To miejsce dla tych, którzy w grudniu chcieliby odpocząć od zimna, ale nadal czuć magię świąt.
Zagrzeb – bożonarodzeniowa perła Europy
Zagrzeb przez kilka lat z rzędu zgarniał tytuł najlepszego jarmarku bożonarodzeniowego w Europie – i zupełnie niesłusznie mało się o tym mówi. Chorwacka stolica robi w grudniu taki pokaz świątecznej fantazji, że można tam krążyć godzinami i ciągle odkrywać coś nowego.
Od "lodowej krainy" na Tomislavov trg po klimatyczne uliczki Górnego Miasta – wszystko pulsuje muzyką, zapachami i światłem. A do tego kuchnia: fritule, kiełbaski, grzane rakije…
Budapeszt – gdzie tradycja spotyka się ze świątecznym widowiskiem
Budapeszt w świątecznej wersji jest elegancki, ale jednocześnie bardzo swojski. Najsłynniejszy jarmark przy Bazylice św. Stefana co roku zachwyca spektakularnymi mappingami wyświetlanymi na fasadzie kościoła – coś pomiędzy koncertem światła a świątecznym przedstawieniem.
Do tego rękodzieło z prawdziwego zdarzenia: wełniane szale, ceramika, tradycyjne ozdoby. Zero chińszczyzny. W efekcie jarmark budapeszteński jest jednocześnie piękny i… autentyczny.
Drezno – klasyk, który nigdy się nie nudzi
Striezelmarkt to jeden z najstarszych jarmarków bożonarodzeniowych w Europie – i czuć w nim tę wielowiekową tradycję. Drewniane piramidy, gigantyczny łuk świąteczny, aromat stollen unoszący się w powietrzu… W Dreźnie wszystko chodzi swoim rytmem, jakby ktoś włączył przycisk "retro święta".
Mimo popularności nie ma tu uczucia przesytu. Jest za to mnóstwo rzeczy, które – chcąc czy nie – od razu wywołują w sercu świąteczną melancholię. Tę dobrą, oczywiście.
Choć wielkie europejskie stolice wciąż świecą najjaśniej na świątecznej mapie, to właśnie te mniej oczywiste miasta potrafią czasem najbardziej rozgrzać serce. Zresztą, kto powiedział, że Boże Narodzenie musi wyglądać wszędzie tak samo? Czasem warto zejść z utartego szlaku i dać się zaskoczyć zupełnie innym obliczem świątecznej magii.