Na ten dzień czekali wszyscy fani Taco Hemingwaya. Po wypełnieniu PGE Narodowego raper zapowiedział na 2025 rok tylko jeden koncert - podczas odbywającego się w Poznaniu BitterSweet Festival. Artysta, co było sporym zaskoczeniem, nie grał na scenie w sobotę jako ostatni. Finał na Main Stage należał bowiem do DJ-ki Peggy Gou. Nie oznacza to jednak, że Taco, tak jak pozostali, dostał tylko godzinę. Nie, nie, nie. Fani Hemingwaya otrzymali kompletne, 1,5-godzinne show, stanowiące odpowiedź na pytanie, dlaczego jest on czołowym graczem na polskiej rap scenie.
- To jest pie*dolona legenda - wykrzykiwał ze sceny gość rapera, Bedoes i miał 100% racji.
Tak jest, Taco Hemingway to żywa legenda. Show, jakie raper zaprezentował na BitterSweet Festival, trudno rozpatrywać w kategoriach klasycznego koncertu. To tak naprawdę spektakl - zaplanowany od A do Z, zrealizowany z rozmachem godnym zagranicznych gwiazd: z wizualizacjami, tancerzami, historią i niespodziankami. Tą główną, stanowiącą creme de la creme, było wykonanie przez artystę całego krążka "Trójkąt warszawski". Drugą, znacznie bardziej viralową, piosenek Billie Eilish i Justina Biebera.
Taco Hemingway śpiewa Billie Eilish
Taco Hemingway lubi się bawić muzyką. Na pewno pamiętacie, gdy podczas Open'era śpiewał "Levitating" Dua Lipy czy "Water" Tyli, gdy obie piosenkarki odwołały swoje koncerty. Podczas BitterSweet Festival raper sięgnął po hity z repertuaru Billie Eilish i Justina Biebera. Najpierw nawinął "Nostalgię" do podkładu "Birds of a Feather", by za chwilę płynnie przejść do zaśpiewania kawałka po angielsku. Hemingway dokonał nawet mash-upu singla 23-latki z innym mega hitem, a mianowicie "Baby" Justina Biebera. Dedykacja ze sceny popłynęła w stronę jego ukochanej, Igi Lis. Znowu rozwalił system?