Monika Richardson po śmierci pupila gorzko oceniła klinikę. "Zabrakło przyzwoitości"

2025-07-28 14:22

Dziennikarka i prezenterka telewizyjna Monika Richardson przechodzi ostatnio trudny czas. Po raz pierwszy zmierzyła się z utratą ukochanego pupila, z którym była bardzo zżyta. Jak wyjawiła swoim obserwatorom w mediach społecznościowych, ma swoje zastrzeżenia co do kliniki weterynaryjnej zajmującej się spanielem w jego ostatnich chwilach.

Monika Richardson

i

Autor: AKPA Monika Richardson przez lata zaskakiwała fryzurami

Prezenterka telewizyjna Monika Richardson należy do najbardziej charakterystycznych polskich dziennikarek. Poza konferansjerką zajmuje się też jednak nauczaniem języków obcych, prowadząc własny biznes. Ostatnio podzieliła się osobistą tragedią - po raz pierwszy pożegnała ukochanego pupila - psa Paco. Jej wypowiedź na temat opieki weterynaryjnej wywołała niemałą dyskusję.

Zobacz też: Kołaczkowska mówiła, jak ma wyglądać jej pogrzeb. To było inne niż zaplanowała!

Nowy minister sportu był gwiazdą "Idola"! Jakub Rutnicki zaszedł naprawdę daleko

Monika Richardson straciła psa. Zwróciła się do kliniki

O śmierci pupila dziennikarka poinformowała 22 lipca. Mimo podjętej reanimacji, zwierzaka o imieniu Paco nie udało się uratować. Richardson wyznała, że potrzebuje kilku dni ciszy. Później ponownie zabrała głos na Instagramie, reagując na pytania obserwatorów o szczegóły sytuacji. W poście zamieściła nazwę kliniki weterynaryjnej, wizerunek i zdjęcie jej dyrektora oraz... rachunek za usługi podpisane jako "zestawienie sprzedaży". Jak wynika z treści dokumentu, za pobyt psa w klinice oraz wykonane badania i zabiegi Richardson zapłaciła ponad 1800 złotych. Pogrążona w żałobie po swoim spanielu dziennikarka skomentowała, że w klinice zabrakło "elementarnej przyzwoitości, odrobiny empatii".

"Od dnia śmierci Paco dostaję od Was mnóstwo słów wsparcia, za które dziękuję. Ale jest też wiele pytań o to, gdzie zmarł mój ukochany spaniel. Zostawiam więc tutaj rachunek, który musiałam zapłacić za cztery ostatnie godziny życia Paco. Wiecie, ja się nie znam oczywiście, ale wydaje mi się, że czegoś tutaj zabrakło. Jakiejś elementarnej przyzwoitości, odrobiny empatii. Mam wrażenie, że coś się zepsuło podczas zamiany pacjenta na klienta, a opisu leczenia na "raport sprzedaży" Ale może się mylę" - napisała.

Zobacz też: Jakub Rzeźniczak wspomina synka w trzecią rocznicę jego śmierci. Poruszający post łamie serce

Dyskusja w komentarzach. "Życzę pokory"

Choć prezenterka, która obecnie prowadzi swoją szkołę językową, nie opisała ze szczegółami wspomnianego braku przyzwoitości i empatii oraz przyznała, że "się nie zna", jej słowa wystarczyły, by rozpętała się dyskusja. W komentarzach część osób uznała, że pobieranie opłat i dbanie o formalności jest normalne nawet wtedy, gdy nie udaje się uratować zwierzęcia. Stratę tę odczuwają nie tylko właściciele, ale też sami specjaliści, którzy również zabrali głos w sekcji komentarzy. Niektórzy posunęli się nawet do oskarżenia Richardson o zniesławienie opisanej przez nią kliniki czy konkretnych lekarzy. Jednakże, nie brakuje również słów współczucia i zrozumienia dla mierzącej się ze stratą 53-latki. Jak czytamy:

"Ale w czym jest problem? Że jako lekarze Weterynarii nie ratujemy za darmo? Że leki kosztują, usługi kosztują, a zdjęcie wykazu leków i wykonanych usług z programu "klinika" jest suche i nie ma tam kondolencji?"

"Nie rozumiem DLACZEGO wstawia pani informacje o klinice weterynaryjnej. Myśli Pani, że jak nie dało się uratować i Paco odszedł, to wet wzruszył ramionami? NIE, my też bardzo przeżywamy śmierć naszych pacjentów, nie śpimy po nocach, zastanawiamy się co jeszcze moglibyśmy zrobić itp."

"Współczuję straty psa, to niesamowicie przykre, ale to nie lekarze tu są winni. Życzę pokory"

"Może pani wreszcie zrozumie, że publiczne pomówienia i insynuacje mają swoje konsekwencje. Wrzucanie nazwiska lekarza weterynarii i kliniki w emocjonalnym wpisie, podszytym oskarżeniami, to nie odwaga, tylko bezmyślność."