Ceny niższe niż koszty produkcji
Tegoroczny sezon to dla producentów papryki prawdziwy dramat – ocenia Paweł Myziak, członek Zrzeszenia Producentów Papryki RP i właściciel firmy Euro-Papryka. Jak podkreśla, ceny skupu warzyw dla przetwórstwa nie pokrywają nawet kosztów produkcji, a chętnych do odbioru towaru praktycznie nie ma.
– To najgorszy sezon od pięciu lat – mówi Myziak.
Jeszcze rok temu kilogram papryki w skupie kosztował 3 zł, a zielonej – około 1 zł. Dziś cena spadła do 60 groszy za kilogram, co nie wystarcza nawet na pokrycie wydatków na nasiona, paliwo i ogrzewanie tuneli. Problem szczególnie dotyka gospodarstw nastawionych na produkcję dla przetwórstwa. Sytuację pogarsza fakt, że kilka zakładów przetwórczych zostało w ostatnich miesiącach zamkniętych – z powodu wysokich kosztów wytwarzania mrożonek.
Za dużo papryki, za mało organizacji
Zdaniem producentów przyczyną kryzysu jest „przegrzanie rynku”. W ostatnich latach ceny papryki były przyzwoite, więc wielu rolników zdecydowało się zrezygnować ze zbóż na rzecz tego warzywa. Nasadzenia w porównaniu z 2022 rokiem wzrosły aż trzykrotnie, a plony pozostały na podobnym poziomie. Efekt? Nadprodukcja, której rynek nie jest w stanie wchłonąć.
Jednocześnie w Polsce rozpadła się struktura organizacyjna producentów. W 2015 roku działało 312 grup, dziś pozostało niespełna 100. Oznacza to, że rynek warzyw jest zorganizowany w zaledwie 6 procentach.
– Po jednej stronie mamy wielkie firmy skupowe i przetwórcze, po drugiej – drobnych rolników. Nie ma szans na uczciwą współpracę – podkreśla Myziak.
Brak silnych organizacji oznacza, że producenci nie mogą skutecznie reagować na nadwyżki, ani korzystać z mechanizmów interwencyjnych przewidzianych przez unijne prawo.
– Wycofanie części produkcji z rynku możliwe jest tylko poprzez organizacje producenckie, a tych w Polsce prawie nie ma – dodaje ekspert.
Import bije rekordy
Kolejnym ciosem dla krajowych producentów okazał się rekordowy import papryki. Choć sezon w Polsce trwa zaledwie 4–5 miesięcy, towar z zagranicy dostępny jest w sklepach przez cały rok. Według danych Instytutu Ekonomiki Rolnictwa, w pierwszych siedmiu miesiącach 2025 roku sprowadzono 62,1 tys. ton papryki, o 12 procent więcej niż rok wcześniej.
Zazwyczaj import ustawał w lipcu, gdy na rynek trafiała papryka z polskich szklarni. Tym razem jednak tak się nie stało – tańszy produkt z Holandii i Hiszpanii nadal trafiał do kraju, skutecznie wypychając rodzimą produkcję.
Branża ma pomysły, potrzebne działania
Zdaniem Pawła Myziaka sytuacja wymaga natychmiastowych rozmów i planu naprawczego. Producenci postulują m.in. wprowadzenie monitoringu importu żywności, który pozwoliłby lepiej planować produkcję i reagować na nadpodaż. – Nie chodzi o blokowanie przywozu, ale o rzetelną informację: ile, skąd i co napływa – tłumaczy.
Drugim rozwiązaniem mogłoby być ponowne zrzeszanie się producentów i stworzenie systemu umożliwiającego sprzedaż nadwyżek po cenach minimalnych. Jak podkreśla Myziak, bez współpracy i odbudowy struktur producenckich rynek papryki w Polsce nie ma szans na stabilizację.
Zobacz także: Nowa wystawa w centrum Lublina. Zobacz stare zdjęcia miasta
