Izrael odpowiada na ostrzał żołnierz
Premier Izraela Benjamin Netanjahu nakazał armii przeprowadzenie natychmiastowych, potężnych ataków na cele w Strefie Gazy — poinformowało we wtorek jego biuro. Decyzja zapadła po naradzie z dowódcami sił zbrojnych i urzędnikami odpowiedzialnymi za bezpieczeństwo. Choć komunikat nie zawierał szczegółów dotyczących planowanych działań, izraelskie media podały, że decyzja premiera była reakcją na atak Hamasu w rejonie miasta Rafah.
Według doniesień bojownicy Hamasu ostrzelali izraelskich żołnierzy z granatnika przeciwpancernego i broni snajperskiej. Izraelskie wojsko odpowiedziało ogniem, jednak nie ma informacji o ofiarach. Władze w Tel Awiwie uznały incydent za „jawne złamanie” zawieszenia broni obowiązującego od 10 października.
- Hamas po wielokroć zapłaci za atakowanie żołnierzy i naruszanie umowy dotyczącej ciał zakładników — zapowiedział minister obrony Israel Kac, dodając, że ostrzał stanowi „przekroczenie czerwonej linii”, na które Izrael musi odpowiedzieć „z całą stanowczością”.
Naloty i wzajemne oskarżenia o złamanie rozejmu
Wieczorem izraelskie lotnictwo przeprowadziło serię co najmniej trzech nalotów na cele w Strefie Gazy. Lokalne służby ratunkowe podały, że zginęły co najmniej dwie osoby, a cztery zostały ranne. Według agencji Reuters jedna z bomb spadła w pobliżu szpitala Al-Szifa w mieście Gaza — największej placówki medycznej w regionie.
Hamas odpowiedział, oskarżając Izrael o naruszenie rozejmu i zapowiadając, że w związku z atakami nie przekaże zaplanowanych na ten dzień zwłok izraelskiego zakładnika. Wcześniej biuro Netanjahu zarzuciło palestyńskiej organizacji złamanie porozumienia, twierdząc, że Hamas przekazał szczątki osoby, której ciało izraelska armia odzyskała już w grudniu 2023 roku.
Izraelskie wojsko opublikowało nagranie z drona, na którym — jak twierdzi — widać, jak bojownicy Hamasu zakopują ciało, by upozorować jego „ponowne odnalezienie”. Według władz w Jerozolimie to dowód na próbę manipulacji i łamanie umowy dotyczącej wymiany ciał zakładników.
Kruche zawieszenie broni pod coraz większym naciskiem
Zawieszenie broni między Izraelem a Hamasem, obowiązujące od 10 października, już wcześniej było wielokrotnie naruszane. Najpoważniejsze starcia odnotowano 19 października, gdy izraelskie lotnictwo przeprowadziło naloty po ataku, który Tel Awiw uznał za prowokację Hamasu. Wówczas zginęło 45 Palestyńczyków i dwóch Izraelczyków.
Zgodnie z warunkami rozejmu izraelskie siły miały wycofać się na tzw. żółtą linię, lecz nadal kontrolują około połowy terytorium Strefy Gazy. Jak poinformował dziennik Haarec, po najnowszym ataku armia może rozszerzyć strefę działań, choć decyzje mają być konsultowane z władzami Stanów Zjednoczonych.
W ostatnich dniach Izrael odwiedzili wiceprezydent USA J.D. Vance i sekretarz stanu Marco Rubio. Amerykańscy przedstawiciele apelują o utrzymanie rozejmu i kontynuację procesu wymiany ciał zakładników, uznawanego za kluczowy element porozumienia wynegocjowanego przy wsparciu administracji prezydenta Donalda Trumpa.
Jednak kolejne incydenty i decyzja premiera Netanjahu o wznowieniu ataków pokazują, jak kruche są dotychczasowe ustalenia. Obie strony wzajemnie oskarżają się o łamanie umów, a rozejm, który miał być krokiem w stronę pokoju, coraz bardziej przypomina tylko przerwę między kolejnymi aktami przemocy.
Zobacz także: Janów Podlaski wkrótce zostanie miastem. Tak wyglądał dawniej. Archiwalne zdjęcia
