Na przestrzeni lat Doda niejednokrotnie udowodniła, że jest prawdziwą profesjonalistką. Gwiazda pokazała to po raz kolejny, nie dając się chorobie i występując na scenie podczas trasy koncertowej "Światło i mrock" z inicjatywy Katarzyny Nosowskiej oraz Piotra Roguckiego. Dla Dody możliwość wzięcia udziału w przedsięwzięciu to niejako powrót do korzeni. Po zakończeniu ery "Aquaria" piosenkarka na nowo sięgnęła po muzykę rockową, której nie mogła wykonywać przez bardzo długi czas.
To jest też taki moment, bo ja przez bardzo długi czas nie mogłam śpiewać rocka. Bardzo mnie to bolało i męczyło. Czułam, jakbym się zmuszała do jedzenia bardzo ciężkiej potrawy, która mi szkodzi. Chyba tak jest, gdy ktoś jest przebodźcowany i choruje psychicznie. Jak już stanęłam na nogi, na nowo poczułam się sobą, poczułam energię, jestem wypełniona mocą i czuję, że żyję, to rock and roll na nowo mnie woła. On mnie woła, rozpiera, czuję, że mogę znowu go śpiewać - powiedziała w rozmowie z Eską.
Tym razem Doda zaprezentowała się w Hali Stulecia we Wrocławiu. Piosenkarka mimo choroby dała z siebie wszystko, co docenili jej fani, zasypując słowami uznania w mediach społecznościowych.
Doda mimo gorączki wystąpiła na scenie
Doda skarżyła się na słabe samopoczucie, jednak nie zdecydywoła się na odwołanie koncertu. Na opublikowanym w social mediach wideo z dystanem podeszła do problemów zdrowotnych.
Mimo że czuję się fatalnie, to wyglądam bosko - powiedziała tuż przed wyjściem na scenę.
Artystka wykonała dwa utwory: "Melodia ta" w rockowej aranżacji oraz cover megahitu "What’s Up?" z repertuaru 4 Non Blondes. Fani docenili jej poświęcenie, zasypując słowami uznania. Zobaczcie, jak tego dnia prezentowała się artystka.