Spis treści
Na przełomie października i listopada 2025 roku wyruszyłam w podróż do Emilii-Romanii – krainy położonej w północnych Włoszech, która wyróżnia się bardzo zróżnicowanym krajobrazem. Od wschodu region otwiera się na Morze Adriatyckie, na północy sięga żyznych równin Niziny Padańskiej przy rzece Pad, a na południu przechodzi w faliste wzgórza i pasma Apeninów. Dzięki temu łączy w sobie tereny nadmorskie, rolnicze i górskie, tworząc jeden z najbardziej różnorodnych regionów Włoch.
Polecany artykuł:
Spotkanie z Rosellą i Mauriziem
Głównym celem mojej podróży była nadmorska miejscowość Cesenatico, jednak w planie czterodniowej wycieczki nie zabrakło również innych, równie fascynujących miejsc. Jednym z nich była wioska Montetiffi i jej okolice w gminie Sogliano al Rubicone. To tu przy Via Montetiffi, Ville 79 znajduje się dom starszego małżeństwa Roselli Reali i Maurizia Camilletti. Wkraczając na ich posiadłość nie sposób nie przystanąć i zachłysnąć się przepięknymi widokami – doliną, w której piętrzą się winorośle, a także wzgórzem gdzie znajduje się opactwo San Leonardo związane z zakonem benedyktynów.
Tutaj zrobię małą dygresję, aby zachęcić do odwiedzenia tego wyjątkowego opactwa, ponieważ to jeden z najważniejszych zabytków regionu Emilia-Romania, znany ze starożytnych dzieł sztuki - fresków szkoły Rimini z XIV wieku, chrzcielnej czcionki z XVII wieku czy epigrafów z XIV wieku. W jego opactwa mieści się także Muzeum „Agostino Venanzio Reali – Sztuka i Poezja”, założone w 2004 roku w dawnej plebanii. Stała ekspozycja prowadzi przez całe życie artystyczne duchownego – od szkiców, obrazów i terakot, po wiersze, studia biblijne i tłumaczenia.
Wracając do Roselli i Maurizia, to właśnie oni z największą starannością i pasją kontynuują rękodzielniczą tradycję regionu Emilia-Romania. Od lat 90. prowadzą pracownię tradycyjnych glinianych talerzy, na których wypieka się słynną piadinę. Ich warsztat jest otwarty dla turystów, szkolnych wycieczek oraz każdego, kto chce zobaczyć proces powstawania talerzy z Montetiffi lub zaopatrzyć się w takie naczynie. Wraz z innymi uczestniczkami podróży miałyśmy okazję obserwować cały proces wyrabiania talerzy. Maurizio zaprezentował nam wszystkie etapy produkcji, co było niezwykle cennym doświadczeniem, zwłaszcza że oni jako jedyni wciąż kultywują tę unikatową tradycję. Ale od początku…
Produkcja talerzy z Montetiffi
Masa, z której wyrabia się naczynia to nic innego jak glina i kalcyt, które Maurizio wydobywa samodzielnie w najbliższej okolicy. Cały proces produkcji talerzy trwa dość długo. Najpierw, należy na kole garncarskim uformować talerze. Jedna partia to 150-170 naczyń, które wytwarza się starannie jedno po drugim. Kiedy są już odpowiednio wymodelowane, układa je na drewnianych deskach do suszenia na co najmniej dwa miesiące. Obraca się je codziennie, aby straciły wilgoć. Po tym czasie trafiają do pieca opalanego drewnem, które Maurizio zebrał wcześniej z okolicy. Temperatura w piecu, podczas opalania, stopniowo podnosi się do ok. 700 stopni. Kiedy wszystko się wypali, a temperatura w piecu samoczynnie spadnie, talerze są gotowe do wyjęcia. Jeśli po delikatnym uderzeniu w nie palcami, słychać charakterystyczny, matowy dźwięk, oznacza to, że wszystko się powiodło. Zdarza się, że talerze pękają. Wtedy, takie odpadki ponownie trafiają do produkcji – na nowo są kruszone, a z nich wyrabiana jest masa.
Wyrabianie piadiny i uczta przy wiejskim stole
Po wizycie w pracowni zostałyśmy zaproszone do innej części posiadłości – to część kuchenna i jadalniana. Zachwycił mnie rustykalny, wiejski charakter tego wnętrza, w którym udało się właścicielom oddać ciepły, domowy charakter. Solidne drewniane krzesła, kredens wypełniony słoikami z domowymi przetworami i potężny, kamienny kominek, w którym trzaskał ogień. Nad nim została umiejscowiona drewniana belkę oraz stare narzędzia i naczynia, co podkreśliło tradycyjny, wiejski klimat. Na ścianach zauważyłam plakaty i tablice informacyjne, a także elementy dekoracyjne związane z rzemiosłem i historią tego miejsca. To w tej przytulnej atmosferze, pod czujnym okiem Roselli i pomocą Maurizia, miałyśmy okazję własnoręcznie przygotować ciasto, rozwałkować je na odpowiednią grubość, a następnie upiec i skosztować przy suto zastawionym stole. Właściciele przygotowali przepyszną sałatkę z lokalnych produktów, świeże owoce, sery, wędliny, lokalną oliwę z oliwek, a nawet wyjątkową w smaku nalewkę z orzecha włoskiego z 2015 roku.
Piadina to nie jest zwykły chlebowy placek, ale opowieść o ludziach, którzy nie pozwalają zapomnieć o historii i tradycji Emilii-Romanii. Wybierając się w te okolice, koniecznie zboczcie z głównych dróg, by poczuć smak, który od wieków łączy mieszkańców tego niezwykłego regionu.
Narodowy chleb mieszkańców Romanii
Historia piadiny to opowieść o przetrwaniu w trudnych czasach. Jej korzenie sięgają głębokiego średniowiecza. Pierwsze wzmianki o plackach przypominających dzisiejszą piadinę pochodzą z XIII i XIV wieku. Przez stulecia był to pokarm najuboższych - chłopów i rybaków, którzy z mąki, wody, soli oraz smalcu lub oliwy potrafili wyczarować sycący posiłek.
Zapiski o padinie znaleźć można nawet we włoskiej literaturze, a dokładnie w wierszu Giovanniego Pascoli, wybitnego poeta i profesor literatury, który nazwał ją „narodowym chlebem mieszkańców Romanii”. W swoim poemacie „La Piada” opisał moment jej powstawania z niemal nabożną czcią:
...Ma tu, Maria, con le tue mani blandedomi la pasta e poi l'allarghi e spiani;ed ecco è liscia come un alabastro...
Tłumaczenie:
...Lecz ty, Mario, swymi łagodnymi rękomaujarzmiasz ciasto, a potem je rozciągasz i spłaszczasz;i oto jest gładkie jak alabaster...
Te słowa idealnie oddają charakter potrawy – surowy, a jednocześnie szlachetny w swojej prostocie. W XX wieku piadina przestała być jedynie ratunkiem przed głodem, stając się symbolem tożsamości regionalnej i nieodłącznym elementem włoskiego street foodu.
Dlaczego w Emilii-Romanii piadina to świętość?
W całych Włoszech, od Mediolanu po Palermo, można kupić piadinę, jednak jej produkcja i charakter są nierozerwalnie związane z regionem Emilia-Romania, a świadczy o tym certyfikat IGP (Indicazione Geografica Protetta – Chronione Oznaczenie Geograficzne).
W zależności od tego, gdzie się znajdziemy, jej forma sięga różnych skrajności. W okolicach Rimini jest zazwyczaj cieńsza i szersza, nazywana po prostu piada. W głębi lądu bywa grubsza i mniejsza. Lokalni mieszkańcy rzadko kupują gotowe produkty w supermarketach – wolą „piadina cruda”, czyli surowe ciasto, które dopiekają w domu, by zawsze było świeże i gorące.
Podczas mojej podróży przez Cesenatico i okolice odkryłam, że piadina niejedno ma imię. Klasyczna wersja wytrawna to absolutny majstersztyk: plasterki szynki prosciutto crudo, garść świeżej rukoli i – co najważniejsze – serek squacquerone. To miękki, niemal płynny ser o kwaskowatym smaku, który idealnie komponuje się z ciepłym ciastem. Często spotyka się też wersje z salsiccią, grillowanymi warzywami lub słonymi anchois.
Choć puryści mogą kręcić nosem, coraz większą popularność zdobywa piadina na słodko. W lokalnych domach podaje się ją z kremową ricottą i miodem lub nasączoną alkoholem i ułożonymi na wierzchu plastrami pomarańczy – taką wersję miałam okazję skosztować w jednej z kawiarni w Ravennie.