Limity czasowe dla gości we włoskich kawiarniach. Czy polskie lokale pójdą ich śladem?

We włoskich mediach zawrzało po tym, jak właściciel trzech kawiarni w Turynie wprowadził regulamin ograniczający czas przebywania przy stoliku. Na kawę – kwadrans, na śniadanie – dwadzieścia minut. Pomysł, który miał usprawnić obsługę, wywołał burzę. Czy podobne zasady mogą pojawić się w polskich lokalach?

Kobieta w kawiarni

i

Autor: Freepik.com

We włoskich kawiarniach to, jak długo pije się kawę, bywa sprawą niemal świętą. Tym większe zaskoczenie wywołał regulamin wprowadzony w trzech turyńskich lokalach, według którego klient ma dokładnie wyznaczony czas na spożycie zamówienia. Instrukcje, wydrukowane i ustawione w ramkach, jasno określają: 15 minut na kawę, 20 minut na śniadanie, 45 minut na lunch, godzinę na aperitif.

Z założenia miało to być rozwiązanie praktyczne – sposób na zwiększenie rotacji gości w zatłoczonych lokalach. W praktyce jednak pomysł okazał się iskrą, która rozpaliła dyskusję w mediach społecznościowych i wśród mieszkańców. Włoska prasa donosi, że reakcje klientów były w większości negatywne – wielu uznało to za przesadę, inni za próbę podporządkowania ludzi zegarkowi.

Kultura kawy kontra kultura pośpiechu

We Włoszech kawa to coś więcej niż napój – to rytuał, chwila wytchnienia i rozmowy. Dlatego ograniczanie czasu na jej wypicie wielu osobom wydało się sprzeczne z duchem włoskiej tradycji. W sieci pojawiły się komentarze, że to znak czasów, w których nawet przyjemność trzeba zmieścić w określonych ramach.

Pracownicy lokali, według relacji włoskich mediów, mieli trudności z egzekwowaniem nowych zasad. Część klientów ignorowała tabliczki z instrukcjami, a obsługa nie zawsze wiedziała, jak zareagować. Cała sytuacja wzbudziła więc raczej zamieszanie niż porządek.

Polska: problem ten sam, choć inny klimat 

W polskich kawiarniach podobne napięcie narasta od miesięcy – tyle że powód jest inny. Wielu właścicieli narzeka na klientów, którzy zajmują stolik na pół dnia z laptopem i jedną filiżanką kawy. W epoce pracy zdalnej kawiarnie stały się nie tylko miejscem spotkań, ale też biurem, biblioteką i przestrzenią do wideokonferencji.

Niektóre lokale próbują więc wprowadzać subtelne ograniczenia: odłączone gniazdka, hasła Wi-Fi wygasające po godzinie czy prośby o zwalnianie miejsc w godzinach największego ruchu. To delikatna gra między potrzebami klientów a ekonomią prowadzenia biznesu.

Czas na limity w polskich kawiarniach? 

Pomysł z Turynu w polskich realiach raczej by się nie przyjął. Polacy coraz chętniej spędzają czas w kawiarniach i traktują je jako przestrzeń społeczną, a nie punkt gastronomiczny z taśmowym obrotem stolików. Wprowadzenie liczników czasu mogłoby więc zniechęcić gości, zamiast rozwiązać problem. Klucz leży raczej w kulturze wzajemnego szacunku – zarówno ze strony klientów, jak i właścicieli.

A gdyby trzeba było patrzeć na zegarek przy każdym łyku, magia tej chwili po prostu by wyparowała...

Źródło: Interia.pl

Kawiarnia Widokowa w Polańczyku - nowa perła Bieszczadów