Genki Kawamura, reżyser adaptacji gry "Exit 8", nie ograniczył się do prostego przełożenia mechaniki na język filmu. Owszem, trzon fabuły jest wierny oryginałowi – bohater krąży w podziemnych korytarzach i wypatruje anomalii, które decydują o jego postępie. Jednak film szybko zyskuje głębszy wymiar. To historia młodego chłopaka, który po rozstaniu z dziewczyną dowiaduje się, że ta jest w ciąży. Jego zagubienie znajduje odzwierciedlenie w przestrzeni metra – dusznej, bezokiennej i pozornie nieskończonej.
Już w pierwszej scenie widz dostaje wyraźny sygnał: płacz niemowlęcia rozbrzmiewa wśród pasażerów, wywołując agresję u jednego z mężczyzn. Bohater nie reaguje – tak samo jak w życiu nie potrafi podjąć decyzji, czy wrócić do swojej partnerki. To proste, ale mocne nawiązanie do tematu, który będzie powracał w całym filmie.
Labirynt jako metafora
Gdy pociąg zatrzymuje się, a ludzie znikają, rzeczywistość przeobraża się w niepokojący labirynt. Na tablicach pojawiają się numery kolejnych wyjść – od zera do tytułowej ósemki. Droga do finału wymaga dostrzegania drobnych anomalii w otoczeniu, jak np. odwrócona cyfra, dziwne napisy czy klamka zamontowana w nietypowym miejscu w drzwiach. Bohater, podobnie jak widz, musi nauczyć się obserwować i reagować. Brak czujności kieruje go z powrotem na początek.
Metafora jest czytelna, ale nie nachalna: tylko zmierzenie się z własnym lękiem, winą i odpowiedzialnością pozwoli wydostać się z pułapki. Podziemne korytarze stają się obrazem psychicznej pętli, w której utknął młody człowiek.
Siła w psychologii, nie w jumpscare’ach
"Exit 8" nie jest typowym horrorem. Nie znajdziemy tu wysypu efektów specjalnych ani epatowania krwią. Strach rodzi się z napięcia, powtarzalności i świadomości, że każdy błąd ma konsekwencje. Z czasem widz, tak jak bohater, zaczyna nerwowo wypatrywać najmniejszych różnic w przestrzeni. To intelektualne zaangażowanie odróżnia film od hollywoodzkich straszaków. Co ważne, twórcom udało się uchwycić klimat gry – momentami mamy wrażenie, że uczestniczymy w interaktywnej rozgrywce. Pierwszoosobowa perspektywa z początku seansu działa znakomicie, pozwalając wejść w skórę bohatera.
Nie sposób jednak nie zauważyć pewnej monotonii. Wielokrotne przechodzenie przez podobne korytarze, choć zgodne z konwencją, bywa dla widza męczące. To, co w grze stanowi wyzwanie i angażuje, w filmie chwilami nuży i spowalnia akcję. Na szczęście twórcy potrafią od czasu do czasu przełamać schemat, wprowadzając nowe elementy i twisty narracyjne.
Kino z przesłaniem
"Exit 8" to film, który nie tylko straszy, ale też zmusza do refleksji. To opowieść o dojrzewaniu do odpowiedzialności, o strachu przed przyszłością i o tym, że ucieczka przed problemami prowadzi donikąd. Klaustrofobiczne metro zamienia się w psychologiczne piekło, a każdy krok w labiryncie jest metaforą życiowych wyborów.
Choć "Exit 8" potrafi chwilami znużyć powtarzalnością, całościowo jest to udany eksperyment filmowy – inteligentny, emocjonalny i pozostający w pamięci na długo po seansie. Japończycy pokazali, że adaptacja gry może stać się czymś więcej niż filmową kalką: pełnoprawnym, psychologicznym horrorem z egzystencjalnym tłem.
Ocena: 7/10