Spis treści
Gdy ogłoszono, że kultowy "Glina" wraca po latach, tym razem jako serial koprodukcji SkyShowtime, przez polskie media przetoczyła się fala uzasadnionych obaw. W końcu uskuteczniany obecnie na masową skalę recykling popkultury w większości przypadków kończy się odcinaniem kuponów i artystyczną porażką. Czy tak jest i w przypadku "Gliny"? Nie do końca.
"Glina. Nowy rozdział" - recenzja serialu SkyShowtime
W SkyShowtime możecie już obejrzeć pierwsze dwa odcinki nowego "Gliny", ja zaś widziałam całość i mogę zapewnić was, że im dalej w las, tym lepiej. Nie oznacza to jednak, że jest idealnie. "Glina. Nowy rozdział" to bowiem znak swoich czasów i serial, który stara się (z całkiem niezłym skutkiem) łączyć hołd składany oryginałowi z elementami typowymi dla produkcji z 2025 roku.
Mamy tu do czynienia z serialem mocno ugrzecznionym. Jest to powszechne zjawisko, będące bolączką nawet największych międzynarodowych produkcji (porównajcie sobie choćby "Grę o tron" i "Ród smoka"). Oryginalny "Glina" był zimny, surowy i bezpardonowy. Nie patyczkował się z widzami, co w znaczącym stopniu przesądziło o jego sukcesie. W "Nowym rozdziale" twórcy znacznie bezpieczniej snują swą opowieść, tak by nie wzbudzić przypadkiem niepotrzebnych kontrowersji i nie "triggerować" co wrażliwszych widzów. W efekcie serial traci pazur i nie wyróżnia się zbytnio na tle innych współczesnych kryminałów.
Z drugiej strony "Glina. Nowy rozdział" poprawia to, co poprawy wymagało. Koncepcja oryginału nie sprawdziłaby się w 2025 roku, bo choć serial starzeje się z niebywałym wdziękiem, dziś jawi się jako nieco... dziaderski. Kobiece bohaterki, z wyjątkiem pani patolog Olgi Seifert (Agnieszka Pilaszewska), służyły wyłącznie jako obiekty miłosnych zainteresowań głównych bohaterów, nie postaci z krwi i kości. W "Nowym rozdziale" nie ma o tym mowy. Do ekipy "Zabójców" dołącza bowiem 30-letnia Tamara (w tej roli Nela Maciejewska), która bynajmniej nie jest "ładnym dodatkiem" do Artura Banasia (Maciej Stuhr) i Jóźwiaka (Jacek Braciak), a zdeterminowaną i zaradną policjantką oraz jednym z głównych filarów fabuły. Jednocześnie jako widzowie nie mamy poczucia, iż dopisana została na siłę, w imię progresywności scenarzystów, co uważam za największą zaletę tego sezonu.
"Glina. Nowy rozdział" - czy warto obejrzeć serial?
Reasumując, "Glina. Nowy rozdział" nie dorównuje swemu poprzednikowi, ale nie przynosi mu też wstydu. Ma swoje bolączki, w tym dość nijaki scenariusz (dam sobie rękę uciąć, że Jerzy Radziwiłowicz sam odpowiadał za wypowiadane przezeń kwestie, gdyż odstają one jakością i "mięsistością" od reszty ekipy), ale ogląda się go bez bólu. Ocena: 6/10.