Pojechała na wakacje, zostawiając córkę na pewną śmierć. Teraz przerywa milczenie

2025-08-05 10:01

To jedna z tych historii, które nigdy nie powinny się wydarzyć. Kristel Candelario z Cleveland w stanie Ohio odbywa karę dożywocia za zamordowanie swojej 16-miesięcznej córeczki Jailyn. Zostawiła ją samą w kojcu i wyjechała na 10-dniowe wakacje. Dziecko konało w męczarniach. Teraz kobieta zabrała głos, próbując wyjaśnić, co pchnęło ją do tak "diabolicznego czynu".

Pojechała na wakacje, zostawiając córkę na pewną śmierć. Teraz przerywa milczenie

i

Autor: Cuyahoga County Sheriff's Department via AP, File
  • Kristel Candelario zostawiła swoją malutką córkę Jailyn samą w kojcu na 10 dni, by wyjechać na wakacje, co doprowadziło do śmierci dziecka.
  • Dziewczynka umierała z głodu i pragnienia, a patolog określił jej cierpienie jako niewyobrażalne.
  • Skazana na dożywocie matka tłumaczy swoje zachowanie depresją i lękiem, twierdząc, że chciała uciec od problemów.
  • Sędzia bezlitośnie skomentował zachowanie kobiety, porównując jej więzienne życie do losu córki.

Gdy policjanci weszli do mieszkania, zastali widok, który nawet doświadczonych śledczych wprawił w osłupienie. W brudnym kojcu, pokrytym moczem i odchodami, leżało skrajnie odwodnione ciało małej Jailyn. Na ratunek było już za późno. Szybko stało się jasne, że nie był to nieszczęśliwy wypadek, a powolna, zaplanowana egzekucja zgotowana przez własną matkę.

Koszmarny finał wakacyjnej podróży

Ustalenia śledztwa były porażające. Kristel Candelario spakowała walizki i pojechała na 10-dniową wycieczkę do Detroit i Portoryko. W tym czasie jej malutka córeczka umierała z głodu i pragnienia, zamknięta w czterech ścianach kojca.

"Ból i cierpienie, których doświadczyła, trwały nie tylko godziny, nie dni, ale być może nawet tydzień" - oświadczyła na sali sądowej patolog Elizabeth Mooney. "To poczucie opuszczenia, trwające wiele dni, w połączeniu z bólem głodu i skrajnego pragnienia, to rodzaj cierpienia, którego, jak sądzę, nikt z nas nie jest w stanie w pełni pojąć."

W lutym 2024 roku Candelario przyznała się do zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem i została skazana na dożywocie bez możliwości ubiegania się o zwolnienie warunkowe.

Zza krat przerywa milczenie: chciałam uciec od życia

Teraz, w rozmowie z dziennikarzami stacji NBC News, kobieta postanowiła przedstawić swoją wersję wydarzeń. Twierdzi, że zmagała się z poważnymi problemami psychicznymi, w tym depresją i lękiem, z powodu których miała być wcześniej hospitalizowana.

"Właściwie wyjechałam w podróż pod wpływem impulsu, który poczułam, wzięłam swoje rzeczy i wybiegłam z domu, jakby ktoś mnie gonił" - tłumaczyła. "Po prostu chciałam uciec od życia pełnego stresu, depresji i lęku. Nie chciałam dalej żyć, bo miałam w życiu mnóstwo problemów" - dodała.

Jak się okazało, okłamała swojego ówczesnego partnera, mówiąc mu, że Jailyn jest pod opieką babci. W rzeczywistości jej rodzice, którzy opiekowali się jej starszą córką, nie mieli pojęcia ani o wyjeździe Kristel, ani o tragicznym losie wnuczki. Candelario przyznała, że przez chwilę rozważała telefon do sąsiadki z prośbą o sprawdzenie, co dzieje się z dzieckiem, ale ostatecznie tego nie zrobiła. Dziś nazywa to "błędem".

Sędzia nie miał litości: najwyższy akt zdrady

Tłumaczenia kobiety nie zrobiły jednak najmniejszego wrażenia na sędzi Brendanie Sheehanie, który wydawał wyrok. W jego ocenie, Candelario dopuściła się "najwyższego aktu zdrady", łamiąc najświętszą więź, jaka może łączyć matkę i dziecko.

"To maleństwo trwało, czekając, aż ktoś je uratuje. A ty mogłaś to zrobić jednym telefonem. Zamiast tego, widzę, robiłaś sobie zdjęcia na plaży, kiedy twoje dziecko zjadało własne odchody, próbując przeżyć" - grzmiał sędzia.

Swoje uzasadnienie zakończył słowami, które na długo pozostaną w pamięci. Zwracając się do skazanej, stwierdził, że teraz podzieli los córki, którą zamknęła, by umarła. "Jedyna różnica jest taka, że ty w więzieniu przynajmniej otrzymasz pożywienie" - dodał.

Radio ESKA Google News