Czy Polacy naprawdę są nieżyczliwi? Zaskakujące wnioski z raportu
Od lat dominuje przekonanie, że Polacy są ponurzy i mało skłonni do okazywania sympatii nieznajomym. W sondażach chętnie narzekamy na brak uśmiechu na ulicy czy niemiłą obsługę, a w internecie pełno jest żartów o naszej „kulturze narzekania”.
21 listopada obchodzimy Światowy Dzień Życzliwości i Pozdrowień. To dobry moment, by zatrzymać się na chwilę i sprawdzić, na ile faktycznie jesteśmy dla siebie życzliwi.
Z raportu „Codzienna życzliwość w Polsce”, przygotowanego przez Centrum Badań nad Relacjami Społecznymi Uniwersytetu SWPS, wyłania się obraz społeczeństwa, które w codziennych sytuacjach deklaruje bardzo wysoki poziom ciepła i uprzejmości.
Średni wynik życzliwości w badaniu na reprezentatywnej próbie ponad 1600 osób wyniósł 5,3 na 7-stopniowej skali, co oznacza, że przeciętna osoba w Polsce uważa, że często okazuje innym życzliwość. Aż 81 proc. badanych twierdzi, że zazwyczaj uśmiecha się i serdecznie dziękuje w sklepie, a blisko trzy czwarte deklaruje ciepły ton głosu czy mówienie innym miłych słów. Jedynie 3 proc. osób przyznaje, że takie gesty zdarzają im się rzadko lub wcale.
Co ciekawe, poziom deklarowanej życzliwości nie zależy od miejsca zamieszkania, wykształcenia czy poglądów politycznych. Badacze zauważyli natomiast niewielkie związki z wiekiem, religijnością oraz jakością życia - im lepiej żyjemy i im bardziej czujemy się stabilnie, tym łatwiej jest nam być życzliwym.
Mit czy fakt: czy Polska to kraj życzliwych ludzi?
Jak to możliwe, że w kraju tak wysoko oceniającym własną życzliwość jednocześnie jest tak głęboko zakorzeniony stereotyp Polaka, który nie tyle podaje pomocną dłoń sąsiadowi, co raczej rzuca mu kłody pod nogi?
- Warto pamiętać, że życzliwość jest cechą dosyć ogólną - dotyczy pomocności, empatyczności wobec innych osób czy pozytywnego nastawienia wobec nich. Z pewnością w każdym narodzie znajdą się osoby bardziej i mniej życzliwe. Są i tacy Polacy, którzy sami uznają siebie za nieżyczliwych. Utożsamiają się z inną naszą "narodową cechą": narzekaniem, czyli jednoczeniem się w złym nastroju i pozostawaniem zamkniętym w dalszych relacjach społecznych. Jednocześnie badania życzliwości społeczeństw najczęściej opierają się na deklaracjach - ktoś może np. uznać siebie za nieżyczliwego, ale nie dlatego, że nie jest empatyczny czy otwarty, a raczej dlatego, że ma niskie mniemanie o sobie w ogóle czy jest perfekcjonistą. I w drugą stronę - ktoś może powiedzieć "tak, jestem życzliwy", a jednocześnie niewiele pomagać innym czy być wobec nich niezbyt serdecznym - podkreśla w rozmowie z Eska.pl dr Małgorzata Osowiecka-Szczygieł, psycholożka i wykładowczyni akademicka z Uniwersytetu SWPS.
Ekspertka powołuje się na liczne badania, które dowodzą, że życzliwość Polaków to wcale nie mit.
- Polacy według badań prowadzonych m.in. przez badaczy Uniwersytetu SWPS, CBOS czy PEI rzeczywiście są życzliwi: odnoszą się do siebie w miły sposób, odwzajemniają uśmiech, są serdeczni wobec sąsiadów. Przecież nasze typowo narodowe cechy to solidarność i gościnność, a to nie bierze się znikąd. Ostatnie parę lat pokazało, że Polacy są także pomocni wobec osób uciekających przed wojną z Ukrainy, angażując się wolontariacko w różne działania pomocowe. Także okres pandemiczny pokazał, że zaczęliśmy przeformułowywać swoje relacje, pomagać sobie w potrzebie, otwierać kluby sąsiedzkie czy organizować pomoc dla tych bardziej potrzebujących, którzy w tamtym trudnym okresie zostali zamknięci w domach: leki, zakupy, wsparcie emocjonalne - zapewnia dr Osowiecka-Szczygieł.
Naukowcy przekonują, że bycie życzliwym naprawdę popłaca. Badania opublikowane w Journal of Social Psychology dowodzą, że już po tygodniu okazywania innym dobroci w organizmie wzrasta poziom oksytocyny, czyli hormonu więzi i spokoju. W efekcie obniża się poziom kortyzolu (hormonu stresu), a układ nagrody w mózgu zaczyna wydzielać dopaminę. Z kolei badacze z University of North Carolina przeprowadzili badania, które pokazały, że życzliwość może... odmładzać.
Czy życzliwości można się nauczyć?
Dr Małgorzata Osowiecka-Szczygieł przypomina, że życzliwości można się nauczyć, choć ważna jest motywacja i zaangażowanie.
- Czasami zwykłe "dzień dobry, jak minął dzień" powiedziane na korytarzu do sąsiada czy sąsiadki może poprawić nastrój obydwu stronom. Życzliwość rodzi wdzięczność i wyzwala pozytywne emocje, a to sprzyja podejmowaniu się kolejnych życzliwych zachowań - wyjaśnia psycholożka z Uniwersytetu SWPS. - Pamiętajmy jednak, że życzliwość jest zjawiskiem bardzo wielowymiarowym i czasami za życzliwe zachowanie zostanie uznana konkretna pomoc (np. zrobienie zakupów starszej osobie), a czasami miłe słowo, odwzajemniony uśmiech czy prosta wiadomość do znajomego. Nie zawsze też będziemy mieli pojemność psychiczną na bycie życzliwym, bywa i tak, że musimy skoncentrować się na sobie - wtedy aktem życzliwości może być zwrócenie uwagi na siebie i troska o swój dobrostan.