Zakaz wjazdu dla obywateli 12 krajów
W środę 5 czerwca prezydent USA Donald Trump podpisał proklamację zakazującą wjazdu na terytorium Stanów Zjednoczonych obywatelom 12 państw. Na liście znalazły się m.in. Afganistan, Haiti, Iran, Sudan i Libia. Nowe rozporządzenie to kontynuacja wcześniejszych działań administracji Trumpa, która już podczas jego pierwszej kadencji wprowadzała restrykcje dla krajów o większości muzułmańskiej.
Trump uzasadnił decyzję koniecznością ochrony bezpieczeństwa narodowego. Według niego państwa objęte zakazem mają poważne braki w systemach gromadzenia danych, a ich obywatele często nie opuszczają USA po wygaśnięciu wiz.
Częściowe restrykcje wobec kolejnych państw
Oprócz całkowitego zakazu dla 12 państw, administracja USA wprowadziła również częściowe ograniczenia dla siedmiu kolejnych krajów: Burundi, Kuby, Laosu, Sierra Leone, Togo, Turkmenistanu i Wenezueli. W przypadku tych państw ograniczenia będą zależne od rodzaju wizy i celu wizyty.
Proklamacja przewiduje też wyjątki – m.in. dla posiadaczy zielonych kart, wiz specjalnych, takich jak te dla afgańskich współpracowników amerykańskiej armii, a także dla sportowców przyjeżdżających na igrzyska olimpijskie lub mistrzostwa świata.
Decyzja na tle wcześniejszych sporów sądowych
W przeszłości podobne działania Trumpa były krytykowane jako „zakaz wjazdu dla muzułmanów” i spotkały się z oporem ze strony sądów. Jednak w 2018 roku Sąd Najwyższy USA przyznał prezydentowi prawo do wprowadzania takich zakazów w ramach kompetencji w zakresie polityki imigracyjnej.
- Moim zdaniem ograniczenia i obostrzenia nałożone tą proklamacją są konieczne, aby zapobiec wjazdowi cudzoziemców, o których rząd Stanów Zjednoczonych nie ma wystarczających informacji – podkreślono w treści dokumentu podpisanego przez Trumpa.
Reakcje i możliwe konsekwencje
Decyzja Trumpa może mieć daleko idące skutki polityczne i społeczne. Krytycy zarzucają mu dyskryminację i uprawianie polityki strachu, podczas gdy zwolennicy chwalą go za zdecydowane działania na rzecz bezpieczeństwa. W nadchodzących dniach spodziewana jest fala komentarzy i możliwe odwołania sądowe.
Opracował: Dawid Piątkowski, źródło: PAP