Roboty sprzątające już wiele lat temu zmieniły sposób, w jaki dbamy o porządek w domach. Jeszcze niedawno taki sprzęt wydawał się luksusem, ale dziś staje się coraz bardziej dostępny. Gdy tylko zobaczyłam w ofercie Biedronki model Dreame Mova M1, postanowiłam go wypróbować. Cena 899 zł była kusząca, szczególnie w porównaniu do urządzeń konkurencji, które potrafią kosztować nawet dwa razy więcej.
Po kilku dniach testów wiem już, że ten robot nie tylko naprawdę działa, ale też pozwala mi zaoszczędzić mnóstwo czasu, który do tej pory poświęcałam na sprzątanie ręczne. Po pracy wracam do czystego mieszkania, bez odkurzania, mopowania i nerwów. Do tego sprzęt jest bardzo prosty w obsłudze.
Robot sprzątający z Biedronki
Dreame Mova M1 z Biedronki to prawdziwy pomocnik, który w moim domu z miejsca stał się bohaterem. Robot ma moc ssania aż 4500 Pa, dzięki czemu radzi sobie zarówno z kurzem, jak i z okruszkami czy sierścią zwierząt. Dodatkowo wyposażono go w funkcję mopowania. Dzięki zbiornikowi na wodę o pojemności 220 ml podłogi są nie tylko odkurzone, ale też dokładnie przetarte na mokro. Inteligentny system mapowania pomieszczeń sprawia, że urządzenie sprząta metodycznie, a nie chaotycznie. Widzę w aplikacji, jak dokładnie porusza się po każdym pokoju.
Pojemnik na kurz o wielkości 300 ml spokojnie wystarcza na kilka cykli sprzątania, a bateria 2600 mAh pozwala mu pracować na jednym ładowaniu nawet do dwóch godzin. Do tego urządzenie jest ciche.
W zestawie oprócz robota znalazłam stację ładującą, szczotkę boczną, zasilacz i narzędzie do czyszczenia, co znacznie ułatwia konserwację sprzętu. Całość waży jedynie 2,5 kg, więc bez trudu można przenieść urządzenie między piętrami czy pomieszczeniami. Gwarancja wynosi dwa lata, a dodatkowe instrukcje i szczegóły dostępne są w pliku PDF, co tylko potwierdza, że sprzęt jest przemyślany i przyjazny w użytkowaniu.

i