O tym, że prawo antyaborcyjne w Polsce jest surowe, wiedzą wszyscy. Niestety, nie za dobrze dzieje się w kwestii dostępności antykoncepcji w naszym kraju. Europejskie Forum Parlamentarne na Rzecz Praw Seksualnych i Reprodukcyjnych (EPD) opublikowało najnowszy Atlas Antykoncepcyjny, opracowywany od 2017 roku.
Twórcy zawsze biorą pod uwagę m.in. zakres refundacji antykoncepcji, wymóg posiadania recepty, a także dostęp do konsultacji ginekologicznej. Z raportu wynika, że stosowanie antykoncepcji w Europie deklaruje 56 procent kobiet. Niestety, dane dotyczące Polski nie są zbytnio optymistyczne.
Polecany artykuł:
Nasz kraj znajduje się na końcu listy, składającej się z 46 krajów. Warto wspomnieć, że Polska zamyka europejskie zestawienie już od 2019 roku. Dane za 2021 rok to dostępność antykoncepcji na poziomie 33,5 procent.
To, co smuci w raporcie jeśli chodzi o nasz kraj, to m.in. to, iż Polska nie przewiduje refundacji antykoncepcji dla żadnej grupy społecznej. Z kolei hormonalne metody antykoncepcji a także antykoncepcja awaryjna dostępne są jedynie na podstawy recepty. W kiepskiej sytuacji są też osoby niepełnoletnie. Na wystawienie takiej recepty muszą mieć zgodę opiekuna.
Autorzy raportu przygotowanego przez Europejskie Forum Parlamentarne podkreślają, że Polska jest jedynym krajem w Europie, który został zakwalifikowany do krajów z "ekstremalnie słabym" dostępem do antykoncepcji. Wpływ na to ma również brak dostępności tabletki "dzień po" bez recepty.
Europejskie kraje, w których jest nieco lepiej pod względem dostępności antykoncepcji to m.in. Rosja (ok. 43 procent), Białoruś (ok. 44 procent), Węgry ok. 45 procent) oraz Czarnogóra (ok. 46 procent). Dodajmy, że Belgia, Wielka Brytania czy Francja to kraje, gdzie wskaźnik dostępności przekracza aż 90 procent.