Zaczynał w kabarecie, dziś jest jednym z najbardziej charakterystycznych głosów polskiego stand-upu. Od lat buduje swoją markę bez kontrowersji i prowokacji, bazując na tym, co zna najlepiej – codzienności.
Jego występy to nie tylko rozrywka – to szczere historie, czasem gorzkie, czasem absurdalne, ale zawsze autentyczne. Dolniak nie boi się tematów trudnych: śmierci bliskich, lęków, słabości. Potrafi wzruszyć, rozśmieszyć i zaskoczyć w jednej opowieści. W rozmowie z Marcinem Mellerem odsłania, jak wygląda jego życie poza reflektorem – i jak bardzo przenika ono do jego tekstów.
Od kabaretu do stand-upu
Choć wielu stand-uperów zaczynało od solowych występów, Dolniak wywodzi się z kabaretu. Przez lata tworzył zespół i występował w klasycznej formule, która – jak przyznaje – szybko zaczęła go ograniczać.
– Zawsze mnie irytowało to, że w kabarecie się przebieramy, udajemy. To było jakieś takie… No nie moje. Ja chciałem po prostu być sobą.
Decyzja o odejściu z kabaretu była trudna, ale uwolniła jego głos. Dzięki stand-upowi poczuł, że może mówić to, co naprawdę czuje – bez zbędnych masek i efektów. Dziś nie wyobraża sobie powrotu do poprzedniej formy. W stand-upie znalazł przestrzeń na coś więcej niż śmiech.
Codzienność to najlepszy materiał komediowy
Dolniak nie pisze skeczów w wyobraźni – jego notatniki wypełniają anegdoty z życia. Jak sam przyznaje, nie musi niczego wymyślać – wystarczy, że dobrze się przyjrzy codzienności.
W jego programach pojawiają się historie z podróży, z życia rodzinnego, z własnych frustracji. Czasem głupie, czasem gorzkie – ale zawsze prawdziwe. Właśnie to przyciąga widzów, którzy chcą się nie tylko pośmiać, ale także usłyszeć coś, co brzmi znajomo.
– Publiczność wyczuje, że kłamiesz. Jak ktoś udaje, to ludzie się wyłączają. A ja po prostu opowiadam to, co się zdarzyło.
Trzeba mieć odwagę mówić o rzeczach trudnych
Choć występy Dolniaka budzą śmiech, nie brakuje w nich także momentów milczenia i wzruszenia. W jednym ze swoich programów opowiada o śmierci brata – i choć temat jest trudny, reakcje widzów pokazują, że taka forma ma sens.
– Ludzie przychodzili po występie i mówili: "To było o mnie. Dzięki, że miałeś odwagę".
Dolniak wierzy, że stand-up może być narzędziem mówienia o rzeczach, które są przemilczane – jeśli tylko zachowa się proporcje i szczerość. Nie interesują go prowokacje – stawia na autentyczność.
"Mam swoje tempo"
W świecie komedii wiele osób goni za popularnością, kontrowersją, szybkimi wyświetleniami. Dolniak idzie inną ścieżką – bardziej spokojną, bardziej swoją.
– Nie potrzebuję być wszędzie. Wiem, co robię i dlaczego to robię. – przyznaje artysta.
Nie bierze udziału w komediowym wyścigu, nie rzuca się na nowe formaty, nie próbuje nadążyć za wszystkim. Zamiast tego skupia się na jakości i relacji z publicznością.
– Dla mnie największą wartością jest, kiedy ktoś przychodzi i mówi: "Czuję, że mówisz o mnie".
Chcecie więcej? Koniecznie obejrzyjcie i posłuchajcie nowego odcinka "Melliny"! Znajdziecie go w serwisie YouTube na kanale Eski Rock oraz na stronie internetowej eskarock.pl. Można go też posłuchać jako podcastu w serwisach streamingowych.
To też może cię zainteresować: Mandaryna u Mellera: "Sopot mnie nie zabił. Ten występ mnie zbudował"