Ania Ruśniarczyk wydała niedawno swój debiutancki singiel! Piękna wokalistka zaczynała jak wielu innych artystów - prowadziła swój kanał na YouTube. Dziewczyna nagrywała zazwyczaj własne wersje znanych przebojów. Tym razem przedstawiła światu swój własny utwór. Co powinni wiedzieć o niej fani? Na ESKA.pl przedstawiamy wywiad ze zdolną piosenkarką!
Dotychczasowy przebieg kariery Ani Ruśniarczyk udowadnia, że to możliwe. Kto wie, czy na naszych oczach nie spełnia się "amerykański sen" w Polsce. Oto dwudziestotrzyletnia wokalistka z Lublina, dotąd znana z uroczych interpretacji cudzych hitów garstce wiernych fan
Ania Ruśniarczyk - wywiad
Ania Ruśniarczyk - śliczna i utalentowana dziewczyna z kanałem na Youtubie, na którym interpretuje znane przeboje. Teraz wypuszcza swój własny, debiutancki singiel. Co powinien wiedzieć o Tobie potencjalny słuchacz?
- Chciałabym, żeby moja muzyka była moją wizytówką, staram się być prawdziwa w tym, co robię i mam nadzieję, że słuchacze poczują tę naturalność. Nie chciałabym być oceniana przez pryzmat wyglądu, czy moich opinii na jakiś temat. Byłoby super, gdyby potencjalny odbiorca mojej muzyki widział we mnie skromną, uśmiechniętą i pozytywnie nastawioną do życia dziewczynę, którą jestem. Mając na koncie jeden utwór, nie wiele jeszcze można o mnie powiedzieć, mam nadzieję, że będzie szansa na kolejne odsłony. Mam wiele pomysłów i planów, które pozwolą ludziom lepiej mnie poznać. Wierzę, że jeszcze przyjdzie na to czas.
Do kogo chciałabyś trafić ze swoją muzyką?
- Do ludzi, którzy są tacy jak ja - emocjonalni, lubiący zarówno muzykę, która wprawi w ich klimat melancholii, jak i taką, która zapewnia wiele pozytywnej energii, takiej przy której chce się tańczyć. Chciałabym, aby moi odbiorcy lubili zmiany, nie bali się ich i razem ze mną powoli zakochiwali się w nowych odkryciach muzycznych.
Opowiedz o tym, jak zaczęła się Twoja przygoda z muzyką.
-Od dziecka śpiewałam, mimo że nikt w domu nie był zawodowym muzykiem. Mama śpiewała hobbystycznie arie operowe i to od mamy przejęłam zamiłowanie do muzyki, choć nie była to muzyka pop. Jako nastolatka występowałam na różnych scenach, aczkolwiek częściej w roli tancerki, niż wokalistki. Z początku nikomu w rodzinie nie mówiłam, że śpiewam na żywo przed publicznością. W liceum jeździłam na konkursy wokalne, ale robiłam to po kryjomu. Rodzice usłyszeli mój pierwszy występ dopiero kiedy miałam osiemnaście lat. Mama bardzo ucieszyła się, że spełniam jej marzenia z dzieciństwa. Bardzo wspiera mnie w moich muzycznych działaniach.
Pierwsi idole? Wzory do naśladowania?
-Jako dziecko słuchałam tego co mama, więc ważną postacią była dla mnie Tina Turner. Teraz jest to Beyonce. W gruncie rzeczy chodzi o to samo: moc, energia i towarzyszący im show! Od zawsze bardzo lubiłam Anię Dąbrowską. Zaskakuje mnie swoimi pomysłami – tyle, że teraz odbieram to już bardziej świadomie. Jako nastolatka byłam wielką fanką Tokio Hotel. Wszystkie koleżanki kochały Zaca Efrona z High School Musical, a ja miałam zeszyt cały w zdjęciach Tokio Hotel. Nauczycielki były zdziwione, że grzeczna Ania słucha takich 'dziwolągów'.
Karierę rozpoczęłaś od założenia własnego kanału na YouTube, gdzie publikowałaś swoje wersje znanych piosenek.
-Zaczęło się od tego, że zobaczyłam filmiki Kasi Popowskiej, która jako jedna z pierwszych w Polsce podjęła się formatu „me singing”. Potem trafiła do programu „Mam Talent!”. Pomimo tego, że nie udało jej się przejść do półfinału, sam występ na castingu sprawił, że ludzie ją pokochali, zaczęli obserwować jej covery na Youtube i niedługo po występie w talent show, Kasia podpisała kontrakt z wytwórnią. Poza tym oglądałam na YouTube mnóstwo amatorskich coverów i wiedziałam, że prędzej, czy później będę chciała tego spróbować. Miałam przeczucie, że sprawdzę się w tym. Sprzęt do nagrań kupiłam za stypendium naukowe jeszcze w liceum. Sztukę montażu opanowałam dzięki tutorialom. Pierwsze nagranie (czyli przeróbkę 'Stay With Me' z repertuaru Sama Smitha) edytowałam chyba z tydzień! Teraz jest już o wiele lepiej, chociaż wciąż jest wiele rzeczy, nad którymi muszę popracować.
Ulubiony cover który wykonałaś i zamieściłaś na swoim kanale?
-Ostatnia publikacja, czyli „Listen to Your Heart” Roxette. To już utwór przygotowany przy wsparciu producenta, muzycznie zupełnie inny poziom. Wcześniej podkłady brałam albo z iSing.pl, albo po prostu wyszukiwałam na YouTube. Zabawne, bo najwięcej wyświetleń ma moja wersja 'Upiłam się Tobą' Beaty Kozidrak, choć ja nie do końca jestem z tego materiału zadowolona. Mam zasadę - najwięcej wymagać od samej siebie!
Uważasz, że w formule coveru można pokazać osobowość poprzez charakterystyczną interpretację wokalną?
-Na pewno, aczkolwiek są takie piosenki, których w ogóle nie powinno się coverować, bo nikt nigdy nie uzyska się lepszej jakości od oryginału. To klasyka muzyki rozrywkowej - albo można ją zaśpiewać identycznie, zgodnie z pierwowzorem, albo lepiej nie kombinować, nie udziwniać, bo to nie zadziała. Są również takie utwory, które zostawiają sporo przestrzeni na ingerencję i można je ciekawie zmieniać - zwolnić, przyśpieszyć, inaczej zaśpiewać, zaprezentować własną wrażliwość i wtedy efekt może zaskoczyć i brzmieć nawet lepiej od pierwowzoru. Świetnie w tej kategorii wypada 'Do I Wanna Know' z repertuaru Arctic Monkeys w wykonaniu Christiny Grimmie.
Następnym bardzo ważnym krokiem na Twojej drodze było podpisanie kontraktu z majorsem. Opowiedz, jak do tego doszło?
- Nie ukrywam tego - publikowałam muzyczne filmiki na YouTube po to, żeby zostać zauważoną i zainteresować potencjalnego wydawcę. Będę szczera – intuicja podpowiadała mi, że z czasem ktoś się odezwie z jakąś propozycją współpracy. Kiedy dostałam taką wiadomość od Sony Music, to było takie WOW - fantazje naprawdę się spełniają! Byłam bardzo zdenerwowana i nie wiedziałam, czego mam się spodziewać po pierwszym spotkaniu z wytwórnią. Na szczęście nie było z ich strony żadnego czarowania, obiecywania złotych gór i nie wiadomo jakiej kariery, tylko konkretna propozycja. Ja z kolei nie zakładałam, że wyjdę z siedzimy Sony Music sławna i bogata, że w mgnieniu oka zostaną gwiazdą. Wiem, że najważniejsza jest ciężka praca
Teraz już kompletujesz autorski materiał. Jesteś współtwórczynią swojego pierwszego singla „Ja tonę”. O czym opowiada ta piosenka i jak wspominasz pracę nad tym utworem?
- Z początku wcale nie zakładałam, że 'Ja tonę' to piosenka, którą akurat ja będę śpiewać. Dlatego ułożyłam tekst z założeniem, że nie musi być o mnie. Inspiracją była para młodych ludzi stojąca na stacji kolejowej. Czekałam na pociąg który się spóźniał, a w głowie miałam melodię, więc nagrałam ją szybko na dyktafon, bo tak zwykle robię. To był listopad, zimno, ja w dwóch szalikach, a między tym dwojgiem było zauroczenie, pełnia lata, energia, ale i jakaś niepewność w dziewczynie, która ‘tonęła w spojrzeniu’. Od tego się zaczęło, reszta powstała w mojej głowie. Mam nadzieję, że słuchacze wyczują emocje, które chciałam tu przekazać. To miał być lekki, przyjemny, wakacyjny numer. Nagrywaliśmy go w studiu u Przemka Puka. Dla mnie to zaszczyt i frajda - ja wcześniej Przemka nie znałam, a wyprodukował wiele hitów, które lubię.
A jak czułaś się na planie teledysku do Ja tonę?
-Stres był ogromny, o wiele większy niż przy nagraniu wokalu. Nie było intymnej atmosfery ze studia nagraniowego, a hala produkcyjna pełna obcych mi ludzi. No i sceny z chłopakiem…. Wiedziałam, że będzie model, z którym mam odegrać uczucie - że będę musiała patrzeć w oczy komuś, kogo nie znam i… grać! Mam nadzieję, że wypadło to naturalnie. Zachęcam do obejrzenia klipu!
Czego słuchasz najczęściej, jakich masz teraz ulubionych wykonawców?
-Nie ograniczam się tylko popu. W dużej mierze zależy to od nastroju i dnia, do tego dopasowuję potem dźwięki. Jak mam akurat dużo energii, to stawiam na latynoskie klimaty - wtedy leci u mnie Jennifer Lopez, czy Alvaro Soler. Robię sobie jednoosobowe party i nikt o tym nie wie (śmiech). Mój pokój bywa świetnym parkietem. W momentach nostalgii i refleksji sięgam po jazz - po takich artystów jak Etta James, Nat King Cole czy Katie Melua. Rozpływam się, to „moja” chwila tylko ja, sama ze sobą . Podobnie mam w podróży, czy podczas gotowania - wybieram sobie idealny soundtrack. Do grona moich faworytów mogę zaliczyć takich wykonawców, jak Ed Sheeran, Camila Cabello, czy Harry Styles… no i przede wszystkim wspomniana wcześniej Beyonce.
Jesteś dość aktywna na Instagramie - jak odnajdujesz się w mediach społecznościowych? Uważasz, że odgrywają one ważną rolę przy promocji artystów?
-Przed rozpoczęciem działalności na YouTube nie miałam kont na Facebooku, Instagramie czy Twitterze. Szybko zrozumiałam, że ludzie którzy obserwują mnie na YouTube i czekają na kolejne filmiki, chcą też wiedzieć, co dzieje się w moim życiu ‘poza mikrofonem’. Pewnie z siedemdziesiąt procent mojego wolnego czasu spędzam na Instagramie. Muszę powiedzieć, że wolę selfie, niż sztucznie pozowane zdjęcia z sesji. Zresztą dziś ludzie szybko wychwytują ten fałsz i najbardziej cenią naturalność. Często słyszę od ludzi pozytywne komentarze na temat tego, jaka jestem przed kamerą. Ufają, że nikogo nie udaję i tak jest. Staram się być sobą, nie tworzyć scenariuszy na temat tego jaka będę dla „ludzi z Internetu” a jaka dla znajomych i rodziny. Myślę, że prędzej czy później pogubiłabym się w tym.
Spróbujmy wybiec w przyszłość – gdzie widzisz siebie za 10 lat?
-Ukończyłam kierunek pedagogiczny, więc teoretycznie mam plan awaryjny. Zawsze marzyłam o występowaniu na scenie i chciałabym mieć po prostu jak najwięcej kontaktu z muzyką, studiami nagraniowymi, publicznością… Chciałabym być coraz lepsza, działać świadomie i profesjonalnie, udoskonalać siebie i mieć repertuar bliski mojemu sercu. Niewykluczone, że rozkręcę kanał na YouTube w stronę vlogów z codziennego życia. Nie mówię tu o takim ‘daily contencie’, że zjadłam parówkę na śniadanie, tylko o starannie wyselekcjonowanych materiałach. Zdecydowanie jestem nastawiona na jakość, a nie na ilość.