Król Lew z 1994 to klasyka, której nie powinno się dotykać. Przynajmniej tak twierdzi wielu fanów kultowej animacji. Twórcy jednak nie posłuchali, bo produkcja doczekała się fotorealistycznego remake'u. Nowa wersja zadebiutowała w 2019 roku i wywołała niemałe poruszenie wśród widzów. To sprawiło, że coraz więcej osób wybrało się do kina i w efekcie film zarobił ponad półtora miliarda dolarów. Na fali popularności tego tytułu zaczęto realizować kolejny projekt z Mufasą w roli głównej. I jak się okazuje, to dopiero początek.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Aktor z "Mody na Sukces" zagra Supermana? To on może założyć czerwoną pelerynę!
Król Lew pójdzie w ślady Gwiezdnych Wojen?
"Król Lew" może stać się niesamowicie wielką serią. Potwierdził to sam szef Disneya w jednej z rozmów z The New York Times. Zdaniem Seana Baileya jest jeszcze tylu bohaterów i historii do opowiedzenia, że tytuł zasługuje na zdecydowanie więcej filmów. Pojawiła się nawet sugestia, by stworzyć całe uniwersum, które stanie się "epicką sagą na miarę Gwiezdnych Wojen". Plany wytwórni są bardzo ambitne, chociaż Bailey nie podzielił się szczegółami. Na ten moment wszystkie oczy zwrócone są w stronę nadchodzącego prequela "Mufasa: The Lion King".
O czym będzie prequel Króla Lwa?
Akcja filmu "Mufasa: The Lion King" skupi się na wydarzeniach, które miały miejsce przed tą historią, która już doskonale znamy. Fabuła opowie o ojcu Simby, jak ten był jeszcze w młodym wieku. Za projekt odpowiedzialny jest Barry Jenkins. Twórca ma na swoim koncie Oscara za "Moonlight", więc jest chociaż cień szansy, że nadchodzący prequel będzie trzymał poziom. Jenkins zdradził również, że na ekranie pojawi się Timon, Pumba i Rafiki. Premiera filmu została zaplanowana na 2024 rok.
Mufasa był osieroconym lwiątkiem, które musiało przemierzać świat samotnie. Opowiadając tę historię, przemierzamy drogę prowadzącą do tego, jak Mufasa znalazł swoje miejsce w kręgu życia" - powiedział Barry Jenkins