Aktorzy, którzy zmartwychwstali dzięki technologii komputerowej. W dzisiejszych czasach możemy już odtworzyć praktycznie każdego bohatera w filmie. Niezawsze wychodzi to dobrze, czasami nawet bardzo komicznie. Jednak są produkcje, które zrobiły to świetnie. Mogą pojawić sie pytania, dlaczego w ogóle wskrzeszać nieżyjących aktorów? Może być to hołd dla postaci lub rozpoczęte nagrania, które są już na ukończeniu, albo.... jak zwykle chodzi o pieniądze.
Szybcy i wściekli
Aktor Paul Walker zginął pod koniec 2013 roku. Podczas zdjęć do siódmej części "Szybkich i wściekłych" zdołał nakręcić jedynie połowę filmu. Produkcja zdecydowała, że kolejna odsłona pojawi sie w kinach, więc dokończyli resztę scen z Paulem komputerowo. Animatorzy nie mieli skanów twarzy aktora, więc wzięli wszystkie nagrane już ujęcia, na których później pracowano. Niestety szybko się okazało, że ekipa musiała zmienić oświetlenie w każdej scenie, aby dopasować je do tego co mają już nakręcone. Cyfrowo zrobiona twarz aktora została wklejona na postać dublera, z którym nakręcono brakujące sceny w filmie.
Gwiezdne wojny
W filmie "Łotr 1. Gwiezdne wojny - historie" pojawiły się aż dwie postacie, które stworzono przy pomocy komputerów. Animatorom z Lucasfilm udało się bardzo dobrze odwzorować Tarkina oraz księżniczkę Leia. Ciekawostką jest fakt, że później studio zdecydowało się poddać podobnemu procesowi innych bohaterów z serii "Star Wars".
"Zawsze skanujemy wszystkich głównych aktorów w filmie. Nie wiemy, kiedy będziemy ich potrzebować. Nie jest to celowy proces archiwizacji. Trzymamy je do późniejszego użytku." - wspomina szef efektów specjalnych Lucasfilm
Gladiator
Podczas pracy nad filmem "Gladiator" reżyser musiał zastosować cyfrowe odtwarzanie postaci. Oliver Reed, który występował w roli Proximo, zmarł jeszcze przed zakończeniem zdjęć. Ridley Scott postanowił skorzytać z technologii i ostatnie sceny wykonano za pomocą efektów specjlanych. W niektórych wykorzystano tylko dublera.