"Edukacja XD" to kontynuacja szeroko chwalonej "Emigracji XD", w której Malcolm i Stomil po powrocie z "jukeja" wyruszyli na podbój Warszawy. Malcolm poszedł na studia, ale by je skończyć, zmuszony został odbyć praktyki u szemranego biznesmena znanego jako Prezes (w tej roli fenomenalny Jan Frycz) i jego prawej ręki, mecenasa Korytko (Sebastian Stankiewicz).
"Edukacja XD" jest bez dwóch zdań bardziej szalona od swej poprzedniczki, aczkolwiek niejednokrotnie uderza w poważniejsze tony. Malcolm przychodzi poważny kryzys egzystencjalny, w wyniku czego komedia miesza się tu z dramatem. Zapytałam Tomasza Włosoka, czy kreując swego bohatera czerpał z własnych życiowych doświadczeń.
Może nie przeżyłem tego co Malcolm, ale w jakimś stopniu bardzo dobrze go rozumiem. I być może wiem, co czuje. Powiedziałbym, że Malcolm jest bardzo dobrze napisana postacią, wzbogaconą o własny skarbczyk doświadczeń - odparł.
Polecany artykuł:
Tomasz Włosok i Michał Balicki o "Edukacji XD"
Oglądając serial wielokrotnie można pomyśleć, że aktorzy musieli mieć niezły ubaw na planie, a chwilami wręcz trudność z zachowaniem powagi. Tomasz Włosok zdradził mi jednak, że znaleźli na to sposób.
Założenie mieliśmy takie, że my w ogóle nie myślimy o gatunku, który realizujemy. Mamy historię, mamy bohaterów rzuconych w rzeczywistość, która z zewnątrz może jest absurdalna, natomiast oni te dramaty przeżywają naprawdę. W związku z tym oczywiście, potrzebowaliśmy chwili, żeby nie wybuchać śmiechem w trakcie realizacji, ale dość szybko też się tym oswoiliśmy i za batutą naszego cudownego reżysera, który to wszystko kontrolował i dawał nam takie poczucie bezpieczeństwa, my myśleliśmy o tych strasznych historiach, które nas spotykają, a nie o tym, jak one nas strasznie bawią albo będą bawić widownię. Więc my myśleliśmy o tym jako o dramacie, nie komedii.
O zachowaniu równowagi między komedią i dramatem opowiedział mi też Michał Balicki, serialowy Stomil.
Od tego mamy reżysera i scenarzystę. Naszą rolą jest odnaleźć się w kontekstach, w które nasze postacie są wrzucane. Przyznam, że nie zawsze wiadomo, kiedy tę granicę przekraczasz i o ile ja w tym drugim sezonie nie miałem takiego poczucia - bo też nie miałem takiego zadania jak Tomek [Włosok, serialowy Malcolm], którego postać porusza poważniejsze tematy - to przy pierwszym sezonie bałem się, że przekroczę granicę żartu i wyjdzie, jak to się mówi w żargonie: "smarowanie pachy bigosem", żeby było śmiesznie. Bałem się, że za dużo posmaruję, ale na szczęście są ludzie, którzy nad tym czuwają. Reżyser i partnerzy mogą ci puścić oko. Ostatecznie widz to osądza.
Jednocześnie przyznał, że bywały momenty, w których dosłownie pękali ze śmiechu, ale przy wsparciu ekipy zachowanie profesjonalizmu przyszło im z olbrzymią łatwością.
Nie przychodzi mi nic konkretnego do głowy, ale często bywa tak, że łapiemy 5 minut zadyszki, fiksujemy się na jakimś żarcie i nie możemy przez niego przeskoczyć, ale generalnie radzimy sobie z tym dość profesjonalnie. Za to też bardzo cenię wspaniałą ekipę tego projektu. Wszyscy stają na wysokości zadania i mimo, że humor pojawia się w trakcie pracy, to potrafimy się uziemić i dotrzeć do końca zdjęć - podsumował.